reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Baby Blues i depresja poporodowa - warto rozmawiać

Otter, wcale nie jesteś zła mamą i nawet nie wiesz jak dokonale Cię rozumiem. Nie jesteś sama. U mnie było bardzo podobnie, kłopoty z karmieniem, zaraz potem kolki, wstawanie w nocy po kilka razy, ani chwili spokoju, ani jak zjeść, umyć się...
Wyrzuty sumienia, ciągle zadreczanie się czy wszystko robię jak trzeba.. I ta samotność, cholerna samotność. Nagle nikogo wokół Ciebie choć oni wszyscy zawsze mogli liczyc na Ciebie...
Znam również ten strach przed wyjściem gdziekolwiek oraz to poczucie, że jesteś uwięziona.. Nie napisałaś chyba ile miesięcy ma twoja Córcia, ale będzie lepiej. Nie będzie łatwiej raptem z dnia na dzień,ale będzie lepiej. Kolki miną, nauczy się jeść z butelki. Może spróbuj inne smoczki, nie poddawaj się, zacznij za jakiś czas próbować od nowa. Moja mała skończyła trzy miesiące. Z każdym jest lepiej. Naprawdę. Zaczyna już śmiać się w głos, reagować na wszystko, rozumieć. Lepiej się znamy. Uwielbia rutynę, może i Wam wprowadzenie stałych punktów dnia coś ułatwi. Też bywam zła! Na nią, na chłopaka, na siebie! Zdarza się że z bezsilności przez jej płacz zostawiam ja w łóżeczku i wychodzę do kuchni choćby na dwie minuty, bo czasem muszę ochlonać.. Bo czasem jestem wykończona, bo czasem także mam zły dzień, bo czasem mam dość bo też jesteśmy tylko ludźmi. Chciałybysmy jak najlepiej ale czasem bywa naprawdę ciężko. A tak łatwo przychodzi wszystkim oceniać.. Prawda? Nie martw się. Pomysł.. Za rok o tej porze, będzie już sama jadła, chodziła.. Będzie lepiej!
 
reklama
Otter, wcale nie jesteś zła mamą i nawet nie wiesz jak dokonale Cię rozumiem. Nie jesteś sama. U mnie było bardzo podobnie, kłopoty z karmieniem, zaraz potem kolki, wstawanie w nocy po kilka razy, ani chwili spokoju, ani jak zjeść, umyć się...
Wyrzuty sumienia, ciągle zadreczanie się czy wszystko robię jak trzeba.. I ta samotność, cholerna samotność. Nagle nikogo wokół Ciebie choć oni wszyscy zawsze mogli liczyc na Ciebie...
Znam również ten strach przed wyjściem gdziekolwiek oraz to poczucie, że jesteś uwięziona.. Nie napisałaś chyba ile miesięcy ma twoja Córcia, ale będzie lepiej. Nie będzie łatwiej raptem z dnia na dzień,ale będzie lepiej. Kolki miną, nauczy się jeść z butelki. Może spróbuj inne smoczki, nie poddawaj się, zacznij za jakiś czas próbować od nowa. Moja mała skończyła trzy miesiące. Z każdym jest lepiej. Naprawdę. Zaczyna już śmiać się w głos, reagować na wszystko, rozumieć. Lepiej się znamy. Uwielbia rutynę, może i Wam wprowadzenie stałych punktów dnia coś ułatwi. Też bywam zła! Na nią, na chłopaka, na siebie! Zdarza się że z bezsilności przez jej płacz zostawiam ja w łóżeczku i wychodzę do kuchni choćby na dwie minuty, bo czasem muszę ochlonać.. Bo czasem jestem wykończona, bo czasem także mam zły dzień, bo czasem mam dość bo też jesteśmy tylko ludźmi. Chciałybysmy jak najlepiej ale czasem bywa naprawdę ciężko. A tak łatwo przychodzi wszystkim oceniać.. Prawda? Nie martw się. Pomysł.. Za rok o tej porze, będzie już sama jadła, chodziła.. Będzie lepiej!
Nic dodać nic ująć.. miałam to samo. Teraz corka ma pół roku i miewam dni irytacji ale juz zdecydowanie mniej!
Glowa do gory!
 
@Paolaa07 dzięki za odpowiedź. Dobrze przeczytać wiadomość od kogos kto zna ddokladnie te same emocje które towarzyszą tej sytuacji. fajnie, że nazywam macierzyństwo 'tą sytuacją'....
moja córcia skończy za tydzień właśnie 3 miesiące :) było lepiej faktycznie. Ale teraz od dwoch trzech dni bardzo marudzi, caly czas chce na rączki, jest placzliwa. Co chwile spiaca a jak ja odlozze to spi 10 min i pobudka. I tak co chwile. Tak komus opowiadam to czesto slysze, ze to jest male dziecko dzieci tak mają. Oczywiscie mają. Tylko ze przysięgam ze dzisiaj obudzilam sie z obolalaymi rekami .....wykonczona z perspektywą kolejnego dnia- takiego samego. Staram sie odrzucac mysli ze cos jest ze mna nie tak, ze jestem beznadziejna ze tak ciagle tylko narzekam zamiast sie cieszyc dzieckiem. To tez mnie dobija..
Dzisiaj wybralysmy sie do sklepu w chuscie bo lubi i sobie wtedy spi. I jak zawsze spi po dwie godziny w chuscie to dzis jak na zlosc obudzila mi sie w srodku miasta i plakala :) moze przechodzi ten skok rozwojowy?
W domu juz ok było. Lilcia była kochana zdrzemnelysmy sie razem, pozniej kapiel i tysiąc pieknych usmiechow a teraz jzuz sobie spi :)
Kocham ja z calego serca ale mam poczucie ze sobie nie radze. Zawsze bylam osoba 'ogarnieta' i towarzyską a teraz najchetniej bym sie schowala do mysiej dziury. Wczoraj odwolalam spotkanie z koleżanka. Stwierdzilam ze nie chce mi sie opowiadac jak slabo sobie radze z tym wszystkim, juz nie mówiąc o eskapadzie z wozkiem na miasto. Z jednej strony brakuje mi towarzystwa a z drugiej wcale nie mam ochoty na spotkania.
butelka narazie sobie odpuściłam. Sprobuje znowu moze za pare dni.
Paolaa07 a jak u was ze spaniem ? I czy zauważyłaś żeby mała przechodzila teraz/niedawno skok ? Pozdrawiam i dziekuje z całego serca za odpowiedź i zainteresowanie :)
 
@Paolaa07 dzięki za odpowiedź. Dobrze przeczytać wiadomość od kogos kto zna ddokladnie te same emocje które towarzyszą tej sytuacji. fajnie, że nazywam macierzyństwo 'tą sytuacją'....
moja córcia skończy za tydzień właśnie 3 miesiące :) było lepiej faktycznie. Ale teraz od dwoch trzech dni bardzo marudzi, caly czas chce na rączki, jest placzliwa. Co chwile spiaca a jak ja odlozze to spi 10 min i pobudka. I tak co chwile. Tak komus opowiadam to czesto slysze, ze to jest male dziecko dzieci tak mają. Oczywiscie mają. Tylko ze przysięgam ze dzisiaj obudzilam sie z obolalaymi rekami .....wykonczona z perspektywą kolejnego dnia- takiego samego. Staram sie odrzucac mysli ze cos jest ze mna nie tak, ze jestem beznadziejna ze tak ciagle tylko narzekam zamiast sie cieszyc dzieckiem. To tez mnie dobija..
Dzisiaj wybralysmy sie do sklepu w chuscie bo lubi i sobie wtedy spi. I jak zawsze spi po dwie godziny w chuscie to dzis jak na zlosc obudzila mi sie w srodku miasta i plakala :) moze przechodzi ten skok rozwojowy?
W domu juz ok było. Lilcia była kochana zdrzemnelysmy sie razem, pozniej kapiel i tysiąc pieknych usmiechow a teraz jzuz sobie spi :)
Kocham ja z calego serca ale mam poczucie ze sobie nie radze. Zawsze bylam osoba 'ogarnieta' i towarzyską a teraz najchetniej bym sie schowala do mysiej dziury. Wczoraj odwolalam spotkanie z koleżanka. Stwierdzilam ze nie chce mi sie opowiadac jak slabo sobie radze z tym wszystkim, juz nie mówiąc o eskapadzie z wozkiem na miasto. Z jednej strony brakuje mi towarzystwa a z drugiej wcale nie mam ochoty na spotkania.
butelka narazie sobie odpuściłam. Sprobuje znowu moze za pare dni.
Paolaa07 a jak u was ze spaniem ? I czy zauważyłaś żeby mała przechodzila teraz/niedawno skok ? Pozdrawiam i dziekuje z całego serca za odpowiedź i zainteresowanie :)

Niestety i my to przerabiałyśmy...miała około 2 msc i długo w dzień spała u mnie tylko na kolanach (kładłam sobie jaśka na wyprostowane nogi na to ją i lulałam) szybko usypiała, ale przysięgam,że milimetr po milimetrze odkładałam ją na łóżko, delikatnie wstawałam a ona ledwo dotknęła łóżka nogami i oczy otwarte, często gdy już udało mi się nawet ją "odłożyć" i wstać,weszłam do łazienki, dosłownie usiadłam, żeby w końcu zrobić siku i już słyszę płacz).. naprawdę nie mam pojęcia czemu tak było bo na kolanach potrafiła przespać i 2h. i tak oto byłam uziemiona na amen, ale inaczej po prostu nie spała, a marudziła i płakała.. ktoś powie Ci zaraz "bo tak dziecko przyzwyczaiłaś" ciekawe jakby siedział z maluchem non stop czy by nie zrobił...wszystkiego, by mieć choć odrobinę spokoju. I maluch pospał to był spokojniejszy i wesoły itd.
I wiesz,co? któregoś dnia tak po prostu usnęła owinięta ciasno kocykiem na łóżku, potem raz, drugi, trzeci.., co prawda i tak ledwo, co mogę się ruszyć po mieszkaniu, bo jeden fałszywy ruch i nie śpi ale jest postęp! i spi :) Zobaczysz będzie postęp i u Was!

Ja do tej pory mam obawy jak gdzieś wychodzimy, nawet do moich rodziców (również sceny rozpaczliwego płaczu, krzyku i wymownego wzorku wszyyyystkich w sklepie mamy za sobą - co nie znaczy,że już się nie zdarzają). Ale już inaczej do tego podchodzę - spokojnej. Oczywiście zaawze za wszelką cenę próbuję ją uspokoić, ale nawet jak za bardzo się nie da to już tak się tym nie denerwuje, krzywda jej się nie dzieje..nawet jak sobie pokrzyczy. lulam, tule, zabawiam., dwoje się i troję,ale przyznam czasem zwyczajnie nie pomaga, no to cóż...

Też był moment, że zdecydowanie czułam się z nią najlepiej ..w domu. ba! znalazłam sobie taką ścieżkę na spacery, gdzie niemal nie było żywej duszy.. tak na wszelki wypadek, bo gdyby znów krzyczała .... a teraz staram się z nią wychodzić do ludzi ile mi pozwalają siły i możliwości :) Widzę, że i ona lubi nowe twarze, otoczenie, wszystko obserwuje, patrzy takimi wielkimi oczkami na wszystko, śmieje się, cieszy. Przestała też w końcu płakać w foteliku samochodowym (zmieniam to nosidło na większy już mocowany na stałe w aucie fotelik, dzięki czemu siedzi wyżej, widzi przez szybę, ogląda itd). także i tutaj jest lepiej. dajcie sobie trochę czasu a sama zobaczysz różnicę.

Kwestia spania w nocy, oj..było już tak pięknie, że nie mogłam się nacieszyć, wszystkim opowiaadałam jak to mój maluch śpi od 22 do 7 bez pobudek od trzech tyg i nagle.....bam. TAK pobudki od nowa... teraz przesypia pod rząd parę godzin, moze 4h.., ale regularnie 5 rano budzi się i koniec. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń...

ale się rozpisałam :) nie martw się, wiem, że padasz ze zmęczenia, ale popatrz każdy kolejny tydzień przynosi coś nowego, nie koniecznie gorszego. i MASZ PRAWO być zmęczona, wkurzona, zła. to nic złego!

pozdrawiam :)
 
Chyba wiele z nas to przerabiało. Na poczatku moja córka miala straszne kolki spala w dzien moze dwa razy po 40 minut.. kolezanki z dziecmi w tym wieku mialy ugitowane, posprzatane.. miamy czas na kawę.. a ja? W pizamie caly dzien z nieumytymi zębami -.- w nocy budzila sie co 2 h.. miala tez wysypke najpierw na twarzy pozniej na calym ciele, miala problem ze stopami i straszyli mnie operacjami.. bylam przerazona, myslalam ze nie podołam, tęskniłam za wczesniejszym zyciem ale z drugiej strony mimo irytacji i złosci kochałam (i kocham nadal;)) tą moją małą istotkę i złe myśli mijały ale na chwile.. bo przy kolejnym ataku kolki czy wizycie u ortopedy zle mysli wracaly..
Wysypka okazala sie skazą białkową, wiec po zmienie mm ładnie wszystko zeszlo i część boleści brzuszkowych minęła, w ok 3,5 mcu zycia kolki zaczely ustepowac a i spac zaczela ladnie i w dzien i w nocy bo jej bole juz nie dokuczaly. Z kazdym dniem bylo coraz fajniej, lepiej ;)
Teraz córka ma już 6,5 mca i hormony mi opadly, już poznalam instrukcje obslugi mojego dziecka i ciesze sie macierzynstwem i kazdą nową zdobytą przez córkę umiejetnoscia ;)
Chociaz ostanio juz nie spi od 19 do 7/8 z jedna pobudką bo 4 czy 5 to przeciez idealna pora na piski i zabawę ale ten uśmiech i radość wszystko mi wynagradza ;)
Czasem pozwole sobie zrobic sobie razem z nią drzemkę bo przeciez jak nie odkurze czy wstawie pranie dzień pozniej albo zjem "chinczyka" z budki pod blokiem na obiad to swiat się nie zawali prawda?
A po czasie okazalo sie ze i te moje kolezanki nie wyrabialy sie z niczym, byla to gra pozorow zeby nie przyznac sie ze nie podołały.. i właśnie coś takiego robi nam "sajgon" w głowie i zakrzywia prawdziwy obraz macierzynstwa, a i media w tym nie pomagają..
 
Dziewczyny i ja dołączam do grona "nieperfekcyjnych matek polek". Poważnie zastanawiam się czy to tylko wyczerpanie czy już depresja poporodowa.
Wstyd mi to przyznać samej przed sobą ale mam takie wrażenie że ja moją córkę niedostatecznie kocham. Cały czas mam wizję jak moje życie by wyglądało gdyby jej nie było. Nie pamiętam już jak to jest zjeść śniadanie i wziąć prysznic. O wyspaniu to nawet nie wspomnę.
Mieszkanie wygląda jakby ktoś się włamał i czegoś szukał, nie pamiętam kiedy piłam herbatę, czy robiłam siku w spokoju, a na samą myśl, że mam ją nosić na rękach czuję po prostu irytację. Żal mi jej bo ona nie płacze przecież na złość mi ale mam wrażenie ze życie mi UCIEKA, a nie że dopiero się zaczelo i stało wspaniale jak ona się urodziła :(. Mam oczywiscie straszliwe wyrzuty sumienia z tego powodu i nie wiem sama co robić :(
Bardzo się roztyłam w ciąży, zawsze myślałam, że patrząc na dziecko to nie będzie dla mnie istotne, ale nie jestem w stanie się zaakceptować i mała mi wcale tego nie wynagradza. Nie mam czasu dla siebie, żeby się umyć a co dopiero ćwiczyć. Tkwię w poczuciu beznadziei po prostu. Mąż do późna w pracy, nie mam rodzeństwa. Przerażają mnie moje własne myśli. W życiu bym siebie nie podejrzewała o takie uczucia :/
 
Dziewczyny i ja dołączam do grona "nieperfekcyjnych matek polek". Poważnie zastanawiam się czy to tylko wyczerpanie czy już depresja poporodowa.
Wstyd mi to przyznać samej przed sobą ale mam takie wrażenie że ja moją córkę niedostatecznie kocham. Cały czas mam wizję jak moje życie by wyglądało gdyby jej nie było. Nie pamiętam już jak to jest zjeść śniadanie i wziąć prysznic. O wyspaniu to nawet nie wspomnę.
Mieszkanie wygląda jakby ktoś się włamał i czegoś szukał, nie pamiętam kiedy piłam herbatę, czy robiłam siku w spokoju, a na samą myśl, że mam ją nosić na rękach czuję po prostu irytację. Żal mi jej bo ona nie płacze przecież na złość mi ale mam wrażenie ze życie mi UCIEKA, a nie że dopiero się zaczelo i stało wspaniale jak ona się urodziła :(. Mam oczywiscie straszliwe wyrzuty sumienia z tego powodu i nie wiem sama co robić :(
Bardzo się roztyłam w ciąży, zawsze myślałam, że patrząc na dziecko to nie będzie dla mnie istotne, ale nie jestem w stanie się zaakceptować i mała mi wcale tego nie wynagradza. Nie mam czasu dla siebie, żeby się umyć a co dopiero ćwiczyć. Tkwię w poczuciu beznadziei po prostu. Mąż do późna w pracy, nie mam rodzeństwa. Przerażają mnie moje własne myśli. W życiu bym siebie nie podejrzewała o takie uczucia :/

Joanna mi się wydaje, że to wszystko o czym piszesz bierze się z przemęczenia, własnie z tego braku wytchnienia choćby na chwilę, baku oddechu, być może i pomocy... Stąd te wszystkie myśli, które się tylko kumulują i potęgują. Nie wstydź się prosić nikogo o pomoc.Porozmawiaj z mężem, jeśli On tego nie rozumie, zastosuj trapię szokową, tzn. zostaw go z maluchem na parę godzin, na pól dnia...Wszystko minie, zobaczysz, trzeba tylko mieć pokłady cierpliwości i uwierz MI TEŻ często ich brakuje.....
 
@Otter i @joanna_d
Dziewczyny... założyłam wątek i z radością miałam nadzieję, że nie będę już wracać pisać o sobie, a tylko po to, aby Was pocieszać.
Nadal jednak wracam i z egoistyczną radością widzę, że nie jestem sama.
Mój syn ma 3,5 miesiąca.
Po 2 miesiącach karmienie w końcu przestało boleć. Wypracowaliśmy sobie rutynę, która bardzo nam służyła. Wstawał rano, karmienie, zabawa na macie, potem gdy sie już irytował, to na ratunek przychodził laptop (polecam Wam np:
) , potem irytacja, więc dopiero wtedy na ręce, potem drzemka. W drzemce i w histerii pomagała aplikacja na telefon z białymi szumami, mogę polecić konkretną jeśli chcecie.
Ale nauczyłam go zasypiać samemu - brzmi strasznie, ale po prostu leżał i wrzeszczał. Wiedziałam, że nic mu nie dolega, patrzyłam przez szparkę w drzwiach i czekałam. 10 minut, padał. Był zmęczony. 40 minut drzemki i cykl od nowa. Wszystko działało wspaniale jakiś miesiąc. Ale to się chyba skończyło, bo syn ostatnio dostaje jakiegoś pie****lca.

Ale mam czasami wrażenie, że mam rozdwojenie jaźni. Jednego dnia śmieje się i on i ja. Jest słodki jak marzenie, a ja go tulę i kocham. A czasami, np. dzisiaj mam ochotę umrzeć...
Uparl się, że będzie siedział, mimo że to za wcześnie. Uspokaja się tylko siedząc na kolanach. Nie na rękach, nie przytulony, on chce siedzieć... w pionie... a nie ma jeszcze tyle siły, więc kręgosłup wygląda już jak literka C. Próba położenia to wrzask. Gdy uda się w końcu go położyć na macie, jak za starych dobrych czasów, to obraca się jednym ruchem na brzuszek. Spoko, ale on lubi leżeć na brzuchu, więc zaczyna wrzeszczać jak opętany. Jak go na plecy, on - hyc! na brzuch, ja go na plecy, on hyc na brzuch. I tak w kółko! Więc nie moge odejść nawet na sekundę.

I doskonale Was rozumiem - mam tak samo. Czasami myślę o tym jak go nie było. O tym, że mam dosyć... że tak jak napisałaś : "życie mi ucieka"...
Rozwijałam się , podróżowałam po świecie, byłam wesoła, pełna energii, miałam super pracę zawodową, ruszałam się, byłam zgrabna... teraz?
Siedzę w małym mieszkaniu, w rozciągniętych getrach i z brudnymi włosami, z 20kg nadwagą... w szafę mam wypchaną ciuchami w rozmiarze 36, a teraz zaczynam wybierać z półek "+size"... o ile uda mi sie wyjść do sklepu...
Unikam koleżanek, stresuje mnie to, że on nie da mi zamienić nawet kilku zdań, że zacznie się drzeć, że wyjście jest takie trudne i dla 2h spaceru muszę tyle kombinować.
Było już tak dobrze, już myślałam, że mam sytuację pod kontrolą. Ale nie... ciągle napady gniewu na niewinnego synka... czasami już go zostawiam, żeby się darł... potem patrzę na jego uśmiech i płaczę tak strasznie z powodu wyrzutów sumienia... myślę o tym jak złą matką jestem... jak nienormalna i okrutna, samolubna jestem. Niedojrzała... Tulę go i ryczę...
Raz doprowadzona do szewskiej pasji wyszłam na balkon na fajkę. Raz, jedną, pierwszą od ponad roku... ale przecież nie powinnam... i znów do niego wracam i znów płaczę, że jestem tak zła.
Czasami są piękne dni... czasami kilka pod rząd... ale mam wrażenie, że czasami udaję przed sobą... a po chwili znów kocham go ponad wszystko...
Nie wiem czy mam coś z głową...
Cytując Ciebie Joanno :

"Mieszkanie wygląda jakby ktoś się włamał i czegoś szukał, nie pamiętam kiedy piłam herbatę, czy robiłam siku w spokoju, a na samą myśl, że mam ją nosić na rękach czuję po prostu irytację. Żal mi jej bo ona nie płacze przecież na złość mi ale mam wrażenie ze życie mi UCIEKA, a nie że dopiero się zaczelo i stało wspaniale jak ona się urodziła :(. Mam oczywiscie straszliwe wyrzuty sumienia z tego powodu i nie wiem sama co robić :(
Bardzo się roztyłam w ciąży, zawsze myślałam, że patrząc na dziecko to nie będzie dla mnie istotne, ale nie jestem w stanie się zaakceptować i mała mi wcale tego nie wynagradza. Nie mam czasu dla siebie, żeby się umyć a co dopiero ćwiczyć. Tkwię w poczuciu beznadziei po prostu. Mąż do późna w pracy, nie mam rodzeństwa. Przerażają mnie moje własne myśli. W życiu bym siebie nie podejrzewała o takie uczucia :/ "

Mam w głowie dokładnie to samo...
 
@Otter i @joanna_d
Dziewczyny... założyłam wątek i z radością miałam nadzieję, że nie będę już wracać pisać o sobie, a tylko po to, aby Was pocieszać.
Nadal jednak wracam i z egoistyczną radością widzę, że nie jestem sama.
Mój syn ma 3,5 miesiąca.
Po 2 miesiącach karmienie w końcu przestało boleć. Wypracowaliśmy sobie rutynę, która bardzo nam służyła. Wstawał rano, karmienie, zabawa na macie, potem gdy sie już irytował, to na ratunek przychodził laptop (polecam Wam np:
) , potem irytacja, więc dopiero wtedy na ręce, potem drzemka. W drzemce i w histerii pomagała aplikacja na telefon z białymi szumami, mogę polecić konkretną jeśli chcecie.
Ale nauczyłam go zasypiać samemu - brzmi strasznie, ale po prostu leżał i wrzeszczał. Wiedziałam, że nic mu nie dolega, patrzyłam przez szparkę w drzwiach i czekałam. 10 minut, padał. Był zmęczony. 40 minut drzemki i cykl od nowa. Wszystko działało wspaniale jakiś miesiąc. Ale to się chyba skończyło, bo syn ostatnio dostaje jakiegoś pie****lca.

Ale mam czasami wrażenie, że mam rozdwojenie jaźni. Jednego dnia śmieje się i on i ja. Jest słodki jak marzenie, a ja go tulę i kocham. A czasami, np. dzisiaj mam ochotę umrzeć...
Uparl się, że będzie siedział, mimo że to za wcześnie. Uspokaja się tylko siedząc na kolanach. Nie na rękach, nie przytulony, on chce siedzieć... w pionie... a nie ma jeszcze tyle siły, więc kręgosłup wygląda już jak literka C. Próba położenia to wrzask. Gdy uda się w końcu go położyć na macie, jak za starych dobrych czasów, to obraca się jednym ruchem na brzuszek. Spoko, ale on lubi leżeć na brzuchu, więc zaczyna wrzeszczać jak opętany. Jak go na plecy, on - hyc! na brzuch, ja go na plecy, on hyc na brzuch. I tak w kółko! Więc nie moge odejść nawet na sekundę.

I doskonale Was rozumiem - mam tak samo. Czasami myślę o tym jak go nie było. O tym, że mam dosyć... że tak jak napisałaś : "życie mi ucieka"...
Rozwijałam się , podróżowałam po świecie, byłam wesoła, pełna energii, miałam super pracę zawodową, ruszałam się, byłam zgrabna... teraz?
Siedzę w małym mieszkaniu, w rozciągniętych getrach i z brudnymi włosami, z 20kg nadwagą... w szafę mam wypchaną ciuchami w rozmiarze 36, a teraz zaczynam wybierać z półek "+size"... o ile uda mi sie wyjść do sklepu...
Unikam koleżanek, stresuje mnie to, że on nie da mi zamienić nawet kilku zdań, że zacznie się drzeć, że wyjście jest takie trudne i dla 2h spaceru muszę tyle kombinować.
Było już tak dobrze, już myślałam, że mam sytuację pod kontrolą. Ale nie... ciągle napady gniewu na niewinnego synka... czasami już go zostawiam, żeby się darł... potem patrzę na jego uśmiech i płaczę tak strasznie z powodu wyrzutów sumienia... myślę o tym jak złą matką jestem... jak nienormalna i okrutna, samolubna jestem. Niedojrzała... Tulę go i ryczę...
Raz doprowadzona do szewskiej pasji wyszłam na balkon na fajkę. Raz, jedną, pierwszą od ponad roku... ale przecież nie powinnam... i znów do niego wracam i znów płaczę, że jestem tak zła.
Czasami są piękne dni... czasami kilka pod rząd... ale mam wrażenie, że czasami udaję przed sobą... a po chwili znów kocham go ponad wszystko...
Nie wiem czy mam coś z głową...
Cytując Ciebie Joanno :

"Mieszkanie wygląda jakby ktoś się włamał i czegoś szukał, nie pamiętam kiedy piłam herbatę, czy robiłam siku w spokoju, a na samą myśl, że mam ją nosić na rękach czuję po prostu irytację. Żal mi jej bo ona nie płacze przecież na złość mi ale mam wrażenie ze życie mi UCIEKA, a nie że dopiero się zaczelo i stało wspaniale jak ona się urodziła :(. Mam oczywiscie straszliwe wyrzuty sumienia z tego powodu i nie wiem sama co robić :(
Bardzo się roztyłam w ciąży, zawsze myślałam, że patrząc na dziecko to nie będzie dla mnie istotne, ale nie jestem w stanie się zaakceptować i mała mi wcale tego nie wynagradza. Nie mam czasu dla siebie, żeby się umyć a co dopiero ćwiczyć. Tkwię w poczuciu beznadziei po prostu. Mąż do późna w pracy, nie mam rodzeństwa. Przerażają mnie moje własne myśli. W życiu bym siebie nie podejrzewała o takie uczucia :/ "

Mam w głowie dokładnie to samo...

O rany! jakbym czytała o sobie!

Siedzę w małym mieszkaniu, w rozciągniętych getrach i z brudnymi włosami, z 20kg nadwagą... w szafę mam wypchaną ciuchami w rozmiarze 36, a teraz zaczynam wybierać z półek "+size"... o ile uda mi sie wyjść do sklepu...
Unikam koleżanek, stresuje mnie to, że on nie da mi zamienić nawet kilku zdań, że zacznie się drzeć, że wyjście jest takie trudne i dla 2h spaceru muszę tyle kombinować.

Mam dokładnie to samo! i jestem zła na siebie bo przecież miało być zupełnie inaczej, mało tego! nie zapowiada się, żeby cokolwiek miało się zmienić...

Ja wczoraj popołudniu miałam taki kryzys, wszystko było jak zawsze, wróciłyśmy ze spaceru, rozebrałam Ją i nagle krzyk. Wrzask i koniec, nic nie pomogło. 1,5h wyjęte. Cudowałam z nią, co mogłam. W końcu odłożyłam ją do łóżeczka bo już nie mogłam... złapałam za odkurzacz i żeby się czymkolwiek zająć i rozładować obleciałam w 5 minut całe mieszkanie, za chwilę przyszłam do Niej (oczywiście z wyrzutami sumienia) utuliłam..w końcu przestała....

Oglądam zdjęcia na fb moich znajomych z wakacji i to samo mam w głowie...coś mi ucieka. I przecież tak mocno tego pragnęłam to, to dziwne uczucie ciągle mi towarzyszy....
 
reklama
Ja mam obecnie taki kryzys jakbym cofnęła się o 3 miesiące wstecz ;(
Nie wiem co robić, mam już myśli, których się wstydzę...
 
Do góry