Moj tez nie okazuje emocji, ale kiedys przy kolejnej porazce usiedlismy i porozmawialismy o emocjach, kto czego potrzebuje itp. Przy kazdym okresie przez ostatnie 3 lata byl placz z mojej strony, ale moj M. wiedzial, ze w tym dniu tylko wino, czekolada oraz musial mnie duzo przytulac, bo ja tego potrzebowalam. Sam z siebie pewnie by na to nie wpadl, ale ja mu powiedzialam o moich potrzebach. On z kolei nie chcial ode mnie pytan jak on sie z tym czuje, jak on sobie radzi dopoki sam nie bedzie chciał o tym opowiadac. Jak przystepowalismy do procedury to tez wiedzielismy, ze wiekszosc trudów ivf ja biore na siebie, natomiast on chcial pokazac mi wsparcie i byl ze mna na kazdej wizycie, kupowal leki, robil i robi zastrzyki. I mam wrazenie, ze to wszystko przez co przeszlismy nas zblizylo. Natomiast to wszystko wynika z tego, ze my od poczatku komunikowalismy swoje potrzeby.
Jesli czujesz, ze zwiazek sie wali to probuj go ratowac, pojdzcie na jakas terapie. Jak wam sie uda w tym podejsciu to przeciez problemy tak nagle nie znikna, wiec lepiej wyjasnic to wczesniej. Poza tym chyba wtedy tez podejdziesz bardziej zrelaksowana do calej procedury, bo nie bedzie cie meczyc to, że jeszcze masz problemy z M.