Oby tak dalej ☺ swojska kobita ☺
Wiesz z tą modlitwa to dziwna sprawa u mnie . Ogólnie pochodzę z bardzo wierzącej rodziny ... Moja wiara się załamała 2 lata temu ,kiedy usłyszałam diagnozę mojej mamy : rak nerki z licznymi przerzutami ,zostało 2tyg życia max... zostawiłam męża i zjechałam do Polski i jak patrzyłam każdego dnia ,siedząc przy jej łóżku ,jak cierpi i przez co musi przechodzić..modliłam się ,prosiłam ,błagałam i nic ...jej męki trwały 3 miesiące a nie dwa tyg 3 miesiące przykuta do łóżka ,non stop na morfinie i wtedy stwierdziłam ,że Boga nie ma ,że gdyby był nie pozwoliłby na to ,dobra kobieta,modląca się praktykująca ,chowała nas sama bo mój tata zginął w wypadku jak miałam 10 lat ,żyły sobie wyprowala,żebyśmy wszystko mieli i co ?! I pozwolil,żeby na koniec jeszcze tak cierpiała ??!! Przestałam się modlić a gwoździem do trumny było moje poronienie . Rzuciłam różnymi epitetami pod jego adresem ...byłam zła na mamę ,tatę ,że nie opiekują się mną !!! Ale parę tyg temu poczułam pustkę ,złość mi przeszła i poczułam się tak bezsilna w tej całej procedurze ,że tylko jemu pozostalo mi zaufać ...czuje i chce wierzyć ,że będzie dobrze
Sorry ,ze znowu post w kosmos

