Dobrze, że taką opieką zostałaś otoczona, bo to jest cholernie ważne w tak trudnych chwilach.. mnie też takim ciepłem otoczyła ale oddziałowa porodówki i też miałam jak w prywatnej klinice. Kiedy leżałam sama na sali, drugiego dnia pobytu, przyszła do mnie osobiście i pytała się jak się czuje, czy nie chce relanium na sen, rozmowa później sama się potoczyła i rozmawiałyśmy jak kobieta z kobietą...mowilam jej o in vitro, o tym, że nie udaje nam się, że mamy jakieś wadliwe zarodki, że nie mam siły wracać po ostatniego, że już nie wierzę w nic, że jestem za stara na kolejne próby...nigdy nie zapomnę jak mnie przytuliła, pogłaskała i to ona właśnie dała mi nadzieję na lepsze jutro, na kolejną walkę, dała nadzieję i podkreśliła, że nadzieja umiera ostatnia i trzeba jeszcze zawalczyć, zawalczyć o coś co jest najcenniejsze w życiu, a jak nie wyjdzie to przynajmniej umrze się z świadomością, że zrobiło się wszystko co w było możliwe aby osiągnąć upragnione szczęście. ..