reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Szczepienia na COVID a ciąża !

Zastanawiające w kwestii maseczek jest to, że kiedy panowała przeświadczenie, że maseczka chroni noszącego to znikały na pniu i osiągały zwrotne ceny. Niewielu powoływało się na przeciwwskazania. Zainteresowanie drastycznie spadło, kiedy okazało się, że maseczka chroni innych i jest środkiem ochrony zbiorowości.
 
reklama
I teraz zapytam…uważasz, ze ma to sens?
Mogę siedzieć dwa metry od ciebie i przez kilka godzin kaslac i pluc, a w drodze do toalety założę maskę. Co to ma niby dać? Te piec minut w maseczce?
Nie czepiam się, interesuje mnie opinia.
Ja nigdy nie twierdziłam, że maseczki w takim przypadku mają sens ale dostosowuje się do panujących reguł. Irytował mnie obowiązek noszenia masek na zewnątrz i w pewnym momencie zaprzestalam gdy zrobiło się ciepło. Rozumiem nakaz noszenia w sklepach przy produktach spożywczych, chociaż nie powiem, żeby było mi łatwo, mam astmę do tego jeszcze zniszczone płuca po covidzie. Wczoraj rano w piekarni dostałam takich zawrotów głowy, że ugiely mi się kolana i facet stojący za mną w kolejce mnie złapał. Chciałabym, żeby świat wrócił do normalności, tęsknię za starymi, choć tak niedawnymi czasami.
 
Jeśli przy stoliku siedzi bez maseczki zakażony to transmisja obejmie stoliki wokół (są wskaźniki do przeliczenia, z uwzgędnieniem różnych zmiennych). Jeśli nie założy maseczki w ciągach komunikacyjnych transmisja obejmuje cały lokal.

Mhhhmmm…tylko tych stolików w lokalu jest kilka, kilkanaście. Zależy od wielkosci sali. Ludzie sobie chodzą w różnych kierunkach, w rożnym czasie. Rozsiewają te zarazki godzinami.
Wiadomo, zarazki są inteligentne. Nie pchaja się poprzez powietrze do ciągów komunikacyjnych.
Zastanawiam się jak ludzie zyli przed pandemia? Nie pamietam, żeby było takie parcie na zarazki i wirusy. A przecież były one obecne.
 
Zastanawiające w kwestii maseczek jest to, że kiedy panowała przeświadczenie, że maseczka chroni noszącego to znikały na pniu i osiągały zwrotne ceny. Niewielu powoływało się na przeciwwskazania. Zainteresowanie drastycznie spadło, kiedy okazało się, że maseczka chroni innych i jest środkiem ochrony zbiorowości.

Nie sadze, żeby to była ta kwestia.
Na początku ludzi wystraszono, aaaaa, nowy wirus, śmiertelny, ludzie padają jak muchy, noście maski, rękawiczki, nie wychodźcie z domów.
A z czasem ludzie albo przechorowali i stwierdzili, ze nie jest to tak straszna choroba jak się im próbuje wmówić. Albo po prostu przyzwyczaili się do tego wirusa i juz im się nie chce babrać z maskami.
 
Ja nigdy nie twierdziłam, że maseczki w takim przypadku mają sens ale dostosowuje się do panujących reguł. Irytował mnie obowiązek noszenia masek na zewnątrz i w pewnym momencie zaprzestalam gdy zrobiło się ciepło. Rozumiem nakaz noszenia w sklepach przy produktach spożywczych, chociaż nie powiem, żeby było mi łatwo, mam astmę do tego jeszcze zniszczone płuca po covidzie. Wczoraj rano w piekarni dostałam takich zawrotów głowy, że ugiely mi się kolana i facet stojący za mną w kolejce mnie złapał. Chciałabym, żeby świat wrócił do normalności, tęsknię za starymi, choć tak niedawnymi czasami.

Spokojnie.
Jeszcze wrócą.
Nie da się prowadzić kampanii strachu przez cale wieki.
Ludzie już się zaczęli buntować.
 
Mhhhmmm…tylko tych stolików w lokalu jest kilka, kilkanaście. Zależy od wielkosci sali. Ludzie sobie chodzą w różnych kierunkach, w rożnym czasie. Rozsiewają te zarazki godzinami.
Wiadomo, zarazki są inteligentne. Nie pchaja się poprzez powietrze do ciągów komunikacyjnych.
Zastanawiam się jak ludzie zyli przed pandemia? Nie pamietam, żeby było takie parcie na zarazki i wirusy. A przecież były one obecne.
Nie wiem, co rozumiesz pod pojęciem „zarazki”. Wirus to nie jest jakiś żywy organizm. Serio on sobie nie „przejdzie” ze stołu do ciągu komunikacyjnego. Musi być przeniesiony. Powietrze unosi wirusa mniej niż klasyczne wyplucie.
 
Nie sadze, żeby to była ta kwestia.
Na początku ludzi wystraszono, aaaaa, nowy wirus, śmiertelny, ludzie padają jak muchy, noście maski, rękawiczki, nie wychodźcie z domów.
A z czasem ludzie albo przechorowali i stwierdzili, ze nie jest to tak straszna choroba jak się im próbuje wmówić. Albo po prostu przyzwyczaili się do tego wirusa i juz im się nie chce babrać z maskami.
Dla mnie akurat okazała się straszniejsza niż sobie wyobrażałam. Wczesniej się w ogóle wirusem nie przejmowałam a jak już przeszłam chorobę w taki sposób to zaczęłam się porządnie bać. Mój mąż przeszedł to szybko bez duszności, ja miałam duże problemy z oddychaniem a wirus z dnia an dzień niszczył płuca nie reagując na leki. No ale ja mialam pecha, przeszłam to nawet gorzej niż moja 64letnia mama a ona się przemęczyła z wirusem. U mnie konieczna była nagla hospitalizacja i karetką mnie przewieźli bo coraz gorzej oddychałam.
 
Nie wiem, co rozumiesz pod pojęciem „zarazki”. Wirus to nie jest jakiś żywy organizm. Serio on sobie nie „przejdzie” ze stołu do ciągu komunikacyjnego. Musi być przeniesiony. Powietrze unosi wirusa mniej niż klasyczne wyplucie.

Myslalam, ze to jasne, ze spływał ze mnie sarkazm..? 🤔


Dla mnie akurat okazała się straszniejsza niż sobie wyobrażałam. Wczesniej się w ogóle wirusem nie przejmowałam a jak już przeszłam chorobę w taki sposób to zaczęłam się porządnie bać. Mój mąż przeszedł to szybko bez duszności, ja miałam duże problemy z oddychaniem a wirus z dnia an dzień niszczył płuca nie reagując na leki. No ale ja mialam pecha, przeszłam to nawet gorzej niż moja 64letnia mama a ona się przemęczyła z wirusem. U mnie konieczna była nagla hospitalizacja i karetką mnie przewieźli bo coraz gorzej oddychałam.

No i ten aspekt tego wirusa jest niezwykle ciekawy.
Ja przykładowo, tez mam astme, wirusa przeszlam ale karetki nie było po co wzywać. Owszem, czułam się jak przejechana mrówka ale w sumie po trzech tygodniach wszystko było już w porzadku.
Nawet aż tak bardzo nie kaszlalam. Najbardziej dała mi się we znaki temperatura i osłabienie. Nie kaszel.
Moj mąż gorzej kaszlał ale pozbierał się szybciej ode mnie.
Zastanawiajace jest to, jak inne są ludzkie reakcje na jednego i tego samego wirusa.
 
Zastanawiajace jest to, jak inne są ludzkie reakcje na jednego i tego samego wirusa.
Dlatego ja ostrożnie podchodzę do wszystkiego, co się ogłasza w związku z wirusem. Czy to konieczność noszenia zbawczych maseczek, szczepienia półprzymusowe czy piętnasta fala na jesień. W mojej rodzinie i otoczeniu zachorowali wszyscy oprócz mnie, męża i mojej mamy. Kuzyn przeszedł jak męskie przeziębienie, ciotka raczej kiepsko, jedna koleżanka miała 37 st gorączki i tyle, druga była w szpitalu, trzeciej wyszło, że była chora, bo miała przeciwciała, nawet nie wiedziała, że dotknął jej wirus.

I teraz tak. Ciotka oszalała kompletnie, omija spotkania rodzinne (w rodzinie jest osiem osób), nie wychodzi do sklepu, rzuciła pracę (sic!), chodzi w maseczce wszędzie. Dwa razy była chora, miesiąc w miesiąc. Ja żyję jakby wirusa nie było, ale najlepszym przykładem jest moja matka, która prowadzi firmę, codziennie ma kilku klientów i nic. Mój mąż pracuje w ogromnej firmie, mówię o pracownikach w setki. Nawet się nie przeziębił od zeszłego roku (ku swojej rozpaczy 😂).

Dziwne.
 
reklama
Wyłączyć TV i włączyć kanał profesora Zięby?
Nie wiem kto to jest i żyje mi się fajnie. Wyłączyć TV i przestać wariować !
Dlatego ja ostrożnie podchodzę do wszystkiego, co się ogłasza w związku z wirusem. Czy to konieczność noszenia zbawczych maseczek, szczepienia półprzymusowe czy piętnasta fala na jesień. W mojej rodzinie i otoczeniu zachorowali wszyscy oprócz mnie, męża i mojej mamy. Kuzyn przeszedł jak męskie przeziębienie, ciotka raczej kiepsko, jedna koleżanka miała 37 st gorączki i tyle, druga była w szpitalu, trzeciej wyszło, że była chora, bo miała przeciwciała, nawet nie wiedziała, że dotknął jej wirus.

I teraz tak. Ciotka oszalała kompletnie, omija spotkania rodzinne (w rodzinie jest osiem osób), nie wychodzi do sklepu, rzuciła pracę (sic!), chodzi w maseczce wszędzie. Dwa razy była chora, miesiąc w miesiąc. Ja żyję jakby wirusa nie było, ale najlepszym przykładem jest moja matka, która prowadzi firmę, codziennie ma kilku klientów i nic. Mój mąż pracuje w ogromnej firmie, mówię o pracownikach w setki. Nawet się nie przeziębił od zeszłego roku (ku swojej rozpaczy 😂).

Dziwne.
U nas ja miałam, dziecko miało, a mąż nie , mimo tego, ze żyliśmy normalnie ( kochaliśmy się itp.), moja cała rodzinka pracuje w szpitalu covidowym. Widujemy się i żyjemy normalnie wszyscy! Ja z synkiem chorowaliśmy w grudniu i nadal mamy przeciwciała. Trzy miesiące po chorobie miałam kontakt z osobami chorymi, ale sie nie zarazilam. Nie szczepię się, spotykam się ze znajomymi, wychodzę gdzie chcę i na prawdę jest cudownie. Polecam wszystkim.
 
Do góry