Dlatego ja ostrożnie podchodzę do wszystkiego, co się ogłasza w związku z wirusem. Czy to konieczność noszenia zbawczych maseczek, szczepienia półprzymusowe czy piętnasta fala na jesień. W mojej rodzinie i otoczeniu zachorowali wszyscy oprócz mnie, męża i mojej mamy. Kuzyn przeszedł jak męskie przeziębienie, ciotka raczej kiepsko, jedna koleżanka miała 37 st gorączki i tyle, druga była w szpitalu, trzeciej wyszło, że była chora, bo miała przeciwciała, nawet nie wiedziała, że dotknął jej wirus.
I teraz tak. Ciotka oszalała kompletnie, omija spotkania rodzinne (w rodzinie jest osiem osób), nie wychodzi do sklepu, rzuciła pracę (sic!), chodzi w maseczce wszędzie. Dwa razy była chora, miesiąc w miesiąc. Ja żyję jakby wirusa nie było, ale najlepszym przykładem jest moja matka, która prowadzi firmę, codziennie ma kilku klientów i nic. Mój mąż pracuje w ogromnej firmie, mówię o pracownikach w setki. Nawet się nie przeziębił od zeszłego roku (ku swojej rozpaczy

).
Dziwne.