Cześć, szukam kobiet, którym w ciąży przytrafił się duet: wewnątrzmaciczne zahamowanie wzrastania płodu (FGR) + małowodzie - jeżeli tu jesteście, to czy mogłybyście podzielić się swoimi doświadczeniami?
Interesuje mnie w zasadzie wszystko, ale szczególnie to kiedy (tc) padło u Was takie rozpoznanie, jak ciężki był to FGR (jak to wyglądało centylowo) i jak ciężkie było to małowodzie oraz w którym tc rozwiązano ciążę i co było kropką nad i przy tej decyzji. Ale chętnie też dowiedziałabym się czy i jak długo byłyście hospitalizowane, jakie rokowania przedstawiali Wam lekarze, jak postępowało FGR/małowodzie, czy lekarze podejmowali jakieś próby leczenia, czy wyłącznie obserwowali oraz oczywiście jak miewają się Wasze pociechy.
Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi
Hej. U mnie wystąpił ten duet.

Ogólnie to miałam dość późno rozpoznanie, bo późno zmieniłam lekarza prowadzącego i poradnie. Poprzedni miał wszystko gdzieś. Miałam późne wewnątrzmaciczne zahamowanie wzrastania płodu. W nowej poradni zlecono mi USG pod koniec ciąży na 37 TC, ze względu na cukrzycę ciążową i sprawdzenie, jak się ma maluch. Lekarz porównał je z USG 3 trymestru i coś mu się nie podobało. Zlecono mi kolejne na 38 TC. Okazało się, że dziecko stoi w miejscu, w ogóle nie rośnie i bardzo spada na siatkach. Musiałabym sprawdzić, bo niestety nie pamiętam, ale z dość wysokiego centyla spadło finalnie na bodajże 10 centyl w siatkach. Do tego miałam małowodzie. Nie pamiętam szczegółów, ale jak lekarz sprawdzał w tych 4 ćwiartkach, to w 2 w ogóle nie miałam wód, a w 2 jakieś resztki.
Ogólnie lekarz powiedział, że jeszcze by tydzień poczekali normalnie, bo przepływy miałam bardzo dobre mimo wszystko, ktg też ok. Ale gwoździem do trumny była informacja, że ja bardzo słabo czuję ruchy od kilku dni. Czułam je bardzo słabo, wiele godzin w ogóle, potem po kilkanaście godzin. Dopiero jak nacisnęłam dziecku np na stopez to raz lub dwa ją prostowali i zginało i koniec.
Lekarz powiedział, że biorąc do kupy fakt, że ciąża jest donoszona, mam małowodzie, dziecko przestało rosnąć, a przede wszystkim biorąc pod uwagę fakt, że ja słabo czuje ruchy, to w trosce o dobrostan dziecka, podejmujemy ryzyko o wywołaniu porodu.
Tak się przejęłam, że nie zdążyli mi wywołać, bo zaczęłam rodzić sama z siebie.


Jedyne co, to przebito mi pęcherz płodowy, żeby przyspieszyć.
Finalnie synek nie urodził się bardzo mały, bo 52 cm i 2960 g - choć jak na moją rodzinę był ewenementem maleńkim, ja będąc wcześniakiem i to dużo młodszym byłam większa, a moja pierwsza córka miała 60 cm i 4 kg.

Synek od porodu ma drobne problemy, okazało się, że ma anemię, mimo żelaza ciągle się pogłębiała, opieką hematologa, gastrologa. Ma 2 lata i prawie 4 miesiące i dopiero powoli z niech wychodzimy... Pierwsze 6 miesięcy w miarę ok przybierał i rósł, potem zaczęły się problemy, zaczął spadać na siatkach i wagą i wzrostem. Obecnie jest malutki, szczupły i mało waży. Wg polskich warszawskich siatek jest na 3 centylu i wagą i wzrostem. Wg who 6 centyl. Waży obecnie 10.7 kg i ma 84 cm, na roczek ważył 8.4 kg i miał 74 cm.
Dla porównania jego siostra na rok ważyła 12.5 kg i miała 84 cm, a na 2 lata ważyła 13.8 kg i miała 96 cm.
Także u nas nie było jako takie zahamowanie wzrastania płodu tylko późne zahamowanie wzrastania płodu, ale może jakoś Ci to pomoże.
