Pomoc męża przy dziecku ogranicza się tylko do 30 minutowych - 1h zabaw (nie zawsze codziennie), gdzie i tak dziecko zaraz chce do mnie, bo jak słyszy mnie w domu to od razu marudzi i mąż nie radzi sobie z odwróceniem uwagi, tak jakby nie chciał, jakby za bardzo go to męczyło-takie odnoszę wrażenie.
Jeżeli chodzi o pracę domowe to sprząta, robi zakupy - obiady gotuje od czasu do czasu. Przy sprzątaniu oczywiście padają uwagi w moim kierunku, bo często w tym chaosie nie posprzątał wszystkiego za swoim czy dziecka tyłkiem.
Ta frustracja zaczęła stopniowo narastać w momencie kiedy zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem (zaraz po mnie łapie infekcje dziecko) i wtedy zauważyłam, że nawet w takich momentach nic się nie zmienia….
Dziecko też dużo waży, od początku bardzo dynamicznie przybierało na wadze, długo nie chodziła- noszenie w trakcie usypiania to wyczyn- nie raz przewracałam się gramoląc się na łóżko chcąc ją położyć.
W tym okresie ciągłych chorób, zębów rozpoczęliśmy adaptację niań, bo już czas. Ja wracam na pełny etat, będę poza domem około 9h.
I ta adaptacja przebiega właśnie tak jak to opisałam. Największy problem mam z płaczem, zawsze staram się, żeby dziecko nie zanosiło się, nie histeryzowało. Po prostu od razu reaguje. Mąż ma odmienne zdanie i jakoś nie ma też tej umiejętności, żeby ją wyciszyć. I tego się obawiam co będzie z nianią, jak ona sobie poradzi i jak dziecko będzie reagować. Jestem zdania, że obcym dzieckiem trzeba się zajmować tak samo dobrze jak swoim, tylko jaka ja mam pewność, że niania jest tą właściwą osobą i odpowiednio zadba o potrzeby malucha-nie jest opiekunką z polecenia.
Babcia na ten moment nie może zająć się małą, a radzą sobie świetnie razem.
Jeżeli chodzi o pracę domowe to sprząta, robi zakupy - obiady gotuje od czasu do czasu. Przy sprzątaniu oczywiście padają uwagi w moim kierunku, bo często w tym chaosie nie posprzątał wszystkiego za swoim czy dziecka tyłkiem.
Ta frustracja zaczęła stopniowo narastać w momencie kiedy zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem (zaraz po mnie łapie infekcje dziecko) i wtedy zauważyłam, że nawet w takich momentach nic się nie zmienia….
Dziecko też dużo waży, od początku bardzo dynamicznie przybierało na wadze, długo nie chodziła- noszenie w trakcie usypiania to wyczyn- nie raz przewracałam się gramoląc się na łóżko chcąc ją położyć.
W tym okresie ciągłych chorób, zębów rozpoczęliśmy adaptację niań, bo już czas. Ja wracam na pełny etat, będę poza domem około 9h.
I ta adaptacja przebiega właśnie tak jak to opisałam. Największy problem mam z płaczem, zawsze staram się, żeby dziecko nie zanosiło się, nie histeryzowało. Po prostu od razu reaguje. Mąż ma odmienne zdanie i jakoś nie ma też tej umiejętności, żeby ją wyciszyć. I tego się obawiam co będzie z nianią, jak ona sobie poradzi i jak dziecko będzie reagować. Jestem zdania, że obcym dzieckiem trzeba się zajmować tak samo dobrze jak swoim, tylko jaka ja mam pewność, że niania jest tą właściwą osobą i odpowiednio zadba o potrzeby malucha-nie jest opiekunką z polecenia.
Babcia na ten moment nie może zająć się małą, a radzą sobie świetnie razem.