reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Weź udział w konkursie „Butelkowe S.O.S. - chwila, która uratowała nasz dzień” i opowiedz, jak butelka pomogła Ci w rodzicielskim kryzysie! 💖 Napisz koniecznie Do wygrania super nagrody, które ułatwią codzienne życie rodziców. Ekspres i sterylizator z osuszaczem od marki Baby Brezza

reklama

Jak sobie radzicie, bo ja po mału wysiadam

Oj tak. U nas aktualnie wycie na maksa, bo np. nie moze dotknąc księżyca.
Jak to przeczytałam to pomyślałam, ze śmieszne.
Ale później przypomniałam sobie, ze to samo jest u nas i wtedy mi nie jest do śmiechu zazwyczaj :D Zazwyczaj, bo czasem te powody są tak absurdalne, że wymiękam i nie jestem w stanie się nie śmiać, chociaż wiem, ze nie powinnam, bo dla niego to koniec świata.
Mój ostatnio płakał, bo mu powiedziałam, że tata ma tak samo na nazwisko jak on, a on powiedział, ze to jego nazwisko, a nie taty i płacz 🤡
 
reklama
Ale to tez jest tak, że np moje podejście względem tego płaczu ewoluowalo razem z dzieckiem, w pewnym momencie widać, kiedy reagować, a kiedy odczekac, itd. Mysle, ze autorka na razie jest w takiej matni troche. My tu pokazujemy perspektywę, ale dopóki sama nie zobaczy, byc moze nie bedzie umiała sie przestawić. No ale moze te rady i dyskusja cos pomogą.
 
Jak to przeczytałam to pomyślałam, ze śmieszne.
Ale później przypomniałam sobie, ze to samo jest u nas i wtedy mi nie jest do śmiechu zazwyczaj :D Zazwyczaj, bo czasem te powody są tak absurdalne, że wymiękam i nie jestem w stanie się nie śmiać, chociaż wiem, ze nie powinnam, bo dla niego to koniec świata.
Mój ostatnio płakał, bo mu powiedziałam, że tata ma tak samo na nazwisko jak on, a on powiedział, ze to jego nazwisko, a nie taty i płacz 🤡
Dokładnie tak samo mam. No śmiać sie chce, jak sie slyszy/czyta, ale ja często juz jade na oparach cierpliwości, zwłaszcza rano, jak sie z mężem spieszymy do pracy, a dziecko robi "scenę". Ktoś powie, jak ona sie o dziecku wypowiada. No cóż.
 
Ale to tez jest tak, że np moje podejście względem tego płaczu ewoluowalo razem z dzieckiem, w pewnym momencie widać, kiedy reagować, a kiedy odczekac, itd. Mysle, ze autorka na razie jest w takiej matni troche. My tu pokazujemy perspektywę, ale dopóki sama nie zobaczy, byc moze nie bedzie umiała sie przestawić. No ale moze te rady i dyskusja cos pomogą.
Myślę, że u mnie duzo dało to, że niania przyszła jak ja już wróciłam do pracy i nie było innej opcji, ja nie miałam.jak reagowac. Sposób byl prosty - zabrać dziecko na spacer. Spacer działał jak reset. Ale regresy były, dalej czasem są, tylko z czasem coraz mniejsze.
 
Dziękuję wam za odzew. Dobrze jest przeczytać jak inne mamy sobie radzą w podobnej sytuacji.
Dzisiaj ulotniłam się 2 razy po 30 minut jak była opiekunka i na początku płacz, łzy, potem trochę udało się czymś zająć dziecko i co chwila już było tylko takie pojękiwanie. Oczywiście jak mnie zobaczyła to ręce do góry i wołała o ratunek, potem problem żeby znowu uciec.
Ciężko tak zostawić, ale na pewno macie rację muszę zacząć inaczej reagować na płacz, tłumaczyć sobie, że to właśnie normalne…. Oby mi to przeszło, bo w pracy trzeba się skupić a nie myśleć, czy tu krzywda mu się nie dzieje.
Co do karmień miałam nadzieje karmić córę do 2 roku życia. Też jestem ciekawa jak się przestawi na ten czas kiedy mnie nie będzie, a będzie tylko normalne jedzenie.
Ciężko też będzie z usypianiem, bo jak na razie albo noszenie albo cyc )to jak ja ja jestem daje radę).
I w ogóle miała być rozmowa z mężem, a skończyło się na kłótni. Zdecydowanie za dużo brałam na siebie i zaczynam czuć się winna. Chciałam dobrze, bo byłam w domu więc mąż nie musiał być zaangażowany tak bardzo. A niech odpocznie po pracy, a niech się wyśpi-tak myślałam. Teraz mam za swoje.

Odnośnie zdania o sprzątaniu chciałam napisać, że nie jestem w stanie sprzątać po sobie i dziecku na bieżąco, a tego oczekiwałby mąż. (Ciuchy porozwieszane, naczynia w zlewie itd.)
Ech…..
 
Zapytam jeszcze o nianię: jakiego rodzaju umowy zawieraliście jeżeli już? Ewentualnie spisywaliście jakieś dane z dowodu? Czy były z tym jakieś problemy , że niania nie chciała podać?
 
Dziękuję wam za odzew. Dobrze jest przeczytać jak inne mamy sobie radzą w podobnej sytuacji.
Dzisiaj ulotniłam się 2 razy po 30 minut jak była opiekunka i na początku płacz, łzy, potem trochę udało się czymś zająć dziecko i co chwila już było tylko takie pojękiwanie. Oczywiście jak mnie zobaczyła to ręce do góry i wołała o ratunek, potem problem żeby znowu uciec.
Ciężko tak zostawić, ale na pewno macie rację muszę zacząć inaczej reagować na płacz, tłumaczyć sobie, że to właśnie normalne…. Oby mi to przeszło, bo w pracy trzeba się skupić a nie myśleć, czy tu krzywda mu się nie dzieje.
Co do karmień miałam nadzieje karmić córę do 2 roku życia. Też jestem ciekawa jak się przestawi na ten czas kiedy mnie nie będzie, a będzie tylko normalne jedzenie.
Ciężko też będzie z usypianiem, bo jak na razie albo noszenie albo cyc )to jak ja ja jestem daje radę).
I w ogóle miała być rozmowa z mężem, a skończyło się na kłótni. Zdecydowanie za dużo brałam na siebie i zaczynam czuć się winna. Chciałam dobrze, bo byłam w domu więc mąż nie musiał być zaangażowany tak bardzo. A niech odpocznie po pracy, a niech się wyśpi-tak myślałam. Teraz mam za swoje.

Odnośnie zdania o sprzątaniu chciałam napisać, że nie jestem w stanie sprzątać po sobie i dziecku na bieżąco, a tego oczekiwałby mąż. (Ciuchy porozwieszane, naczynia w zlewie itd.)
Ech…..
Jeśli chcesz karmić do 2 rż to dziecko sie przestawi, ze cie nie bedzie. Nie ma mamy=nie ma mleka. Po roku nie jest to jedyny sposob żywienia dziecka. To, ze teraz wisi, wynika z innych czynników/powodow. Jak sie oswoi z opiekunka, to nie będzie tego problemu. Twój organizm tez sie przestawi. Ja nic nie musiałam robić, a tez znikalam na wiele godzin. Dziecko odrabialo pozniej, a stopniowo redukowaly sie karmienia samoistnie.

Będziesz pracowała z domu czy biura?

"Teraz mam za swoje" - nie biczuj sie.
 
Zapytam jeszcze o nianię: jakiego rodzaju umowy zawieraliście jeżeli już? Ewentualnie spisywaliście jakieś dane z dowodu? Czy były z tym jakieś problemy , że niania nie chciała podać?
To zależy jak chce niania - co do umowy.
Bo w teorii powinnaś podpisać z nią normalną umowę o dzieło albo o pracę. Powinnaś zgłosić ją do zusu, zapłacić jej ubezpieczenie, emerytalne, żeby jej się liczył staż pracy. Albo przez agencję, to wtedy to ogarnia agencja.

Bez umowy może się dowalić skarbówka, ze jest nieudokumentowana kasa, bo to jednak ilości, ktore nie są darowizną.
 
reklama
Zapytam jeszcze o nianię: jakiego rodzaju umowy zawieraliście jeżeli już? Ewentualnie spisywaliście jakieś dane z dowodu? Czy były z tym jakieś problemy , że niania nie chciała podać?
Czesc, czytalam twojego posta na poczatku i teraz, chyba duzo juz dostalas odpowiedzi. Ale ja tez chcialam napisac, ze wszystko co robisz, i to jak to wszystko wyglada jest NORMALNE. Tak jest z malymi dziecmi. Nie wiem jakie masz otoczenia, ale ja dlugo myslalam ze robie cos źle, aż poznalam fajne mamy, które nie pudrowały. W internecie czasem można poczytać, że wszystko jest kwestia organizacji 😅 też musisz mieć na uwadze, że dla każdej wspierający mąż to znaczy co innego, śpiące dziecko też znaczy co innego - czasem ktos mi mówił, że jego dziecko pieknie śpi, a potem w kolejnych rozmowach okazywało się, że to pięknie to oznacza calą noc z cycem w buzi, tylko ta mama potrafila wtedy spać, a ja np. nie. Albo dla jednej to, że mąż posiedzi z dzieckiem 30 min jak ona myje wlosy to jest super mąż, a dla innej to będzie za mało.

Co do niani, ja miałam od 15 msc życia i było mi bardzo ciężko się przestawić i oddać synka pod opiekę. Potem tak samo mi ciężko było z przedszkolem, z pójsciem do pracy itp. Ale wszystko to z perspektywy oceniam na plus, wiec nie bój się. Ważne - zaufac niani, polubić ją. Ja mialam do wyboru pare Pań, ale jedna jak przyszła od razu była zainteresowana małym, zagadywala go, probowala czyms zaciekawić i złapala jakis kontakt. Reszta to rozmawiala z nami wlasciwie, byly mile, ale wlasnie ta, ktora przyszla "do dziecka" skradla moje serce.
Podpisalismy z nia umowe uaktywniajaca - to jest forma zatrudnienia niani, tam byly wtedy jakies ulgi, nie wiem jak jest teraz. Ale tak to sie nazywa, mozna poczytac na stronie ZUS. Tym wlasnie zajal sie mąż. On ogarnal umowy, odprowadzal skladki. Placilismy jej tygodniowki, co piatek. Dane z dowodu byly w umowie, ja wzielam ja od niej od razy 1 dnia pracy, zrobilam zdjecie dowodu. Byla to oczywistosc.
Jesli lubisz karmic piersia to kibicuje mocno. Mnie to jednak juz mocno meczylo, chociaz mialam walke ze sobą, ale zakonczylam karmienie mniej wiecej wtedy, kiedy przyszla niania. Ja tez wtedy zaczynalam prace i to byloby juz dla mnie za duzo. Z perspektywy czasu takze oceniam, ze dobrze zrobilam i zaluje teraz, ze nie zrobilam tego wczesniej. Nie chodzi mi tutaj o karmienie, ale konkluzja jest taka - jesli cos ci przeszkadza, zmieniaj to od razu i nie czekaj w zawieszeniu, ze mkze jeszcze chwile, a moze jakis to bedzie...
Co do meza, ja z moim czesto nie moglam sie dogadac, ale, od poczatku ustalikismy pewne rzeczy, nawet gdy karmilam piersia na zmiane co druga noc usypialismy tj. jak syn przysnal na piersi to przysnal, ale poniewaz spal tragicznie zaczelam oddzirlac karmienie od usypiania i karmic go wczesniej np przed kapielą tak by jeszcze nie byl calkiem spiacy, a potem jak darl sie to karmilam znowu, ale tylko wtedy u coraz krocej, w koncu jadl juz normalnie, wiec nie byl glodny i zaczal zapominac o tym. A wtedy mozna bylo go usypiac na zmiane. Nawet jak karmilam, a nie zasnal do konca to dawalam mezowi, zeby go ulozyl w lozku, pobujal. W nocy tez rezygnowalam z karmien i jak budzul sie po godziniez dwoch od karmiebia to bral go maz i bujał. Oczywiscie nie byl zadowolony, ale tak to jest i tyle. Wprowadzilismy tez poranki w weekendy dla siebie po pewnym czasie tzn na zmiane w sobote, niedziele kazdy z nas mial po 3-4h na swoje rzeczy a drugi rodzic przejmuje calkiem dziecko. Maz tez odpowiada za codzienne zakupy. Takze taki podzial jakis trzeba wprowadzic i oddac zadania. Jak maly mial mamoze to maz ogarnial dom.
Do pracy tez wrocilam najpierw na pol etstu, potem na 6h, a jak juz poczulam sie pewniej to na caly etat.

Glowa do góry, syn ma teraz 4 lata i to jest niebo a ziemia. Do krzykow, fochow przywyka sie z czasem, juz nie robia tak na mnie wrazenia, a bo te pierwsze to wspominam, ze az bylam cala spocona ze stresu 🤣🤣
 
Do góry