Zapytam jeszcze o nianię: jakiego rodzaju umowy zawieraliście jeżeli już? Ewentualnie spisywaliście jakieś dane z dowodu? Czy były z tym jakieś problemy , że niania nie chciała podać?
Czesc, czytalam twojego posta na poczatku i teraz, chyba duzo juz dostalas odpowiedzi. Ale ja tez chcialam napisac, ze wszystko co robisz, i to jak to wszystko wyglada jest NORMALNE. Tak jest z malymi dziecmi. Nie wiem jakie masz otoczenia, ale ja dlugo myslalam ze robie cos źle, aż poznalam fajne mamy, które nie pudrowały. W internecie czasem można poczytać, że wszystko jest kwestia organizacji

też musisz mieć na uwadze, że dla każdej wspierający mąż to znaczy co innego, śpiące dziecko też znaczy co innego - czasem ktos mi mówił, że jego dziecko pieknie śpi, a potem w kolejnych rozmowach okazywało się, że to pięknie to oznacza calą noc z cycem w buzi, tylko ta mama potrafila wtedy spać, a ja np. nie. Albo dla jednej to, że mąż posiedzi z dzieckiem 30 min jak ona myje wlosy to jest super mąż, a dla innej to będzie za mało.
Co do niani, ja miałam od 15 msc życia i było mi bardzo ciężko się przestawić i oddać synka pod opiekę. Potem tak samo mi ciężko było z przedszkolem, z pójsciem do pracy itp. Ale wszystko to z perspektywy oceniam na plus, wiec nie bój się. Ważne - zaufac niani, polubić ją. Ja mialam do wyboru pare Pań, ale jedna jak przyszła od razu była zainteresowana małym, zagadywala go, probowala czyms zaciekawić i złapala jakis kontakt. Reszta to rozmawiala z nami wlasciwie, byly mile, ale wlasnie ta, ktora przyszla "do dziecka" skradla moje serce.
Podpisalismy z nia umowe uaktywniajaca - to jest forma zatrudnienia niani, tam byly wtedy jakies ulgi, nie wiem jak jest teraz. Ale tak to sie nazywa, mozna poczytac na stronie ZUS. Tym wlasnie zajal sie mąż. On ogarnal umowy, odprowadzal skladki. Placilismy jej tygodniowki, co piatek. Dane z dowodu byly w umowie, ja wzielam ja od niej od razy 1 dnia pracy, zrobilam zdjecie dowodu. Byla to oczywistosc.
Jesli lubisz karmic piersia to kibicuje mocno. Mnie to jednak juz mocno meczylo, chociaz mialam walke ze sobą, ale zakonczylam karmienie mniej wiecej wtedy, kiedy przyszla niania. Ja tez wtedy zaczynalam prace i to byloby juz dla mnie za duzo. Z perspektywy czasu takze oceniam, ze dobrze zrobilam i zaluje teraz, ze nie zrobilam tego wczesniej. Nie chodzi mi tutaj o karmienie, ale konkluzja jest taka - jesli cos ci przeszkadza, zmieniaj to od razu i nie czekaj w zawieszeniu, ze mkze jeszcze chwile, a moze jakis to bedzie...
Co do meza, ja z moim czesto nie moglam sie dogadac, ale, od poczatku ustalikismy pewne rzeczy, nawet gdy karmilam piersia na zmiane co druga noc usypialismy tj. jak syn przysnal na piersi to przysnal, ale poniewaz spal tragicznie zaczelam oddzirlac karmienie od usypiania i karmic go wczesniej np przed kapielą tak by jeszcze nie byl calkiem spiacy, a potem jak darl sie to karmilam znowu, ale tylko wtedy u coraz krocej, w koncu jadl juz normalnie, wiec nie byl glodny i zaczal zapominac o tym. A wtedy mozna bylo go usypiac na zmiane. Nawet jak karmilam, a nie zasnal do konca to dawalam mezowi, zeby go ulozyl w lozku, pobujal. W nocy tez rezygnowalam z karmien i jak budzul sie po godziniez dwoch od karmiebia to bral go maz i bujał. Oczywiscie nie byl zadowolony, ale tak to jest i tyle. Wprowadzilismy tez poranki w weekendy dla siebie po pewnym czasie tzn na zmiane w sobote, niedziele kazdy z nas mial po 3-4h na swoje rzeczy a drugi rodzic przejmuje calkiem dziecko. Maz tez odpowiada za codzienne zakupy. Takze taki podzial jakis trzeba wprowadzic i oddac zadania. Jak maly mial mamoze to maz ogarnial dom.
Do pracy tez wrocilam najpierw na pol etstu, potem na 6h, a jak juz poczulam sie pewniej to na caly etat.
Glowa do góry, syn ma teraz 4 lata i to jest niebo a ziemia. Do krzykow, fochow przywyka sie z czasem, juz nie robia tak na mnie wrazenia, a bo te pierwsze to wspominam, ze az bylam cala spocona ze stresu

