Dzieci śpią, a ja tak sobie myślę, czy ze mną jest wszystko ok.
Wciąż coś nie tak... Nawet mi głupio pisać, bo ciągle tylko marudzę

Przecież jakby ktoś z zewnątrz popatrzył, to nic się nie dzieje. Mam zdrowe, kochane dzieci, kochającego męża, mamy pracę, a jednak... Rano najpierw wkurzył mnie małżonek szukający portfela (w ostatniej chwili oczywiście), bo dziś akurat do Krakowa miał jechać, no i prawo jazdy było konieczne. Potem zadzwoniłam do mamy, czy mogłaby przyjść do dzieci, bo chciałam Juli zrobić badanie moczu, no i iść do dentysty, bo znów chyba trzeba włożyć coś w ten zębodół. No i usłyszałam, że ona się chyba rozdwoić musi, zatem uniosłam się honorem i nawet jak przyszła, powiedziałam, że moczu już złapać nie zdążę, a do dentysty pójdę po południu, po rehabilitacji (dzieci z M). Normalnie za każdym razem łaska. Boli to jak cholera. Co zejdę na dół, to widzę, jak karmi syna mojej siostry :-( a jak nie karmi, to pilnuje. No nic... Potem zadzwoniła siostra, że Tymi już dwa razy obudził jej dziecko i czy mógłby nie skakać (nie skakał tylko odnosił zabawki w ramach sprzątania). Niby wiem, że sen dziecka ważny, ale ja nie jestem w stanie zapanować nad każdym jego krokiem, nie jestem też w stanie się z nim bawić w tym czasie (raczej jak Julka śpi, to mam czas dla niego), bo muszę posprzątać, ugotować, itp. Zresztą uważam, że i on ma prawo do normalnego życia. Wystarczy, że jak Jula śpi, to ciągle zwracam mu uwagę, żeby nie mówił za głośno. No i tak od rana kiszę się w tym syfie, marząc o lecie i o tym, że zabiorę dzieci i pójdę do koleżanki na ogród, i nikomu nie będziemy przeszkadzać.
Mamobartka, Synkowi zdrowia życzę! Natalce również, żeby od niego nie złapała.
Co do wagi Natalki, to Wasza droga jest ciut dłuższa od naszej. Weszłam ostatnio na wątek wagowy i prędko tam nie wejdę :-( Jeszcze dobił mnie widok synka koleżanki, cztery dni starszy, a klocek taki, że hej. Mój Tymi też był konkretny. W wieku Julci przybrał mi pół kilo w tydzień i lekarz kazał przestać karmić w nocy. Z Julką chyba jest coś nie tak i jakoś tak czuję, że poniedziałkowa wizyta pocieszająca nie będzie. Ja mam jeszcze możliwość podtuczenia Małej jakąś mieszanką - i pewnie niedługo się do tego odwołam, bo Jula w nocy ciągle głodna, w dzień też wciąż by jadła. Taka przerwa jak u Was w dzień, to nam się nawet w nocy nie zdarza. No nic, trzymam kciuki, żeby było dobrze. I życzę cierpliwości w karmieniu Natki.
Co do prezentu dla M, to ja na ogół ciuchy

Nie zachwyca go to, ale ja się nie znam na jego zabawkach. Teraz jakby była jakaś okazja i kasa odpowiednia, to kupiłabym GPS, bo znacznie ułatwia poruszanie się po ulicach w obcym mieście.