Dzieki Slonce mam nadzieje...Nie pytam o tate bo ja przechodzilam walke z rakiem mojej mamy 10 lat wiec wierz mi "rozumiem Cie doskonale" i zadne tu slowa nie pomoga a chemia jest okropna ale wierz mi ze najgorsza chemia jest lepsza od sytuacji gdy ta chemia nie pomoze wcale jak bylo u mojej mamy, chorowala na raka krwi (ale nie bialaczke - gorsza odmiana gdzie chemia w sumie nie pomaga, przeszczep zaden tez i lekarze daja 3 lata) ale walczyla b. dzielnie cale 10 lat i dzieki POZYTYWNEMU mysleniu, wsparciu rodziny i lekom, lekarzom na koncu tyle udalo je sie jeszcze pozyc, zadziwila wszystkich bo przekroczyla ta granice 3 lat...Duzo ciepla i calusow Ci Slonce sle oraz sily...dla mnie najgorsze bylo przykleic sobie usmiech na twarz i wchodzic codziennie na chematologie kiedy moja mama mnie nie poznawala, nie wiedziala kim jestem...ale zartowalam wtedy "oj mamus to ja sylwia nie wyglupiaj sie"...nie bede wiecej pisac bo 28 kwietnia byla 4 rocznica a ja nadal nie moge sie pozbierac...Caluje
Przytulam kochanie...

ale wczesniejsze dni byly gorsze: nic nie jadl, zwijal sie z bolu :-( wczoraj byl wszpitalu na dolewke chemi, mowil ze znowu nienajlepiej sie czuje, ale chumorek mu dopisywal

jestem osłabiona często kręci mi się w głowie mam co chwile mdłości i jestem strasznie śpiąca
to się ma głowe co

a niestety teraz musze z nimi wspolpracowac... (ZA CO???