reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

żywe srebro

Boże dziewczyny wiem o czym mówicie tak jakbym widziała siebie i swoja Lenę, ona mi wczoraj taki popis zrobiła przez cały dzien że wysiadłam i w końcu nie wytrzymałam i nawrzeszczałam na nią i troche ją poszarpałam, no ale zaczęła mi na złosc robić bo nie chciałam jej włączyc bajki i powysypywała ziemie z kwiatków, cały pokój mi zwaliła ziemią- no tego juz nie wytzrymałam , potem wyrzuty sumienia wiadomo, dzisiaj od rana jest w miare spokojnie i oby tak zostało:):)
 
reklama
Ataki histerii... hmmm... nic nowego ;-)
Maks miewa czasami na dworze, Oluś każdego dnia w domu, w sklepie, na placu zabaw... teraz już mnie tak nie dołują i nie przybijają, choć teraz kiedy cała nasza trójka przeziębiona i jesteśmy uwięzieni w domu, to dostaje szału :zawstydzona/y:

Reghino przy pierwszym dziecku tez bywało, ze ustępowałam, bo przyznam szczerze, że nie wierzyłam na początku w istnienie buntu 2latka... ale teraz już wierzę i w czasie ataku zostawiam dziecko samo, staram się odwrócić uwagę lub mocno przytulam...

Martusiu u nas bywa histeria, bo czapka nie ta ;-)

Charlene doskonale wiem co masz na myśli ;-)moje dzieciaczki też często sprawdzają, czy czasem nie zmieniłam zdania ;-) a jak robią mi specjalnie za złość!!!:wściekła/y:
co do krzyków - ojjj bardzo często mi się zdarza... jestem cholerykiem i tak naprawdę było do przewidzenia, że jak będę miała dzieci, to krzyknę na nie. Bym musiała ich nie urodzić, aby je to ominęło... Nie tłumaczę się, uważam jednak, ze nigdy nie będziemy doskonałymi matkami... Uważam jednak, ze dzieci nie potrzebują matek doskonałych, nie krzyczących i nie popełniających błędów... Dzieci potrzebują matek kochających i potrafiących przyznać się do błędu. Ale nie mamy się kajać za to, że coś zrobiłyśmy źle!!! Nie twórzmy dla naszych dzieci Utopii, bo boleśnie się rozczarują kiedy wejdą w prawdziwy świat...

Zdarzyło mi się dać po rączkach chłopakom, ale zdarza się to coraz rzadziej, bo jakoś lepiej panuję nad sobą. Nie potrząsam nimi, nie daje klapsów, krzyczę i to bardzo często, bo w sumie tylko to czasami na nich działa. Kiedy akurat myję jednego, a drugi chce jeść proszek, nie mogę spokojnie powiedzieć "nie jedź tego, bo to trucizna", tylko muszę krzyknąć...

Co do bicia - czasami Maks bije mnie, Tatę, Babcie, braciszka, dzieci w przedszkolu, ale zdarza się to już sporadycznie, choć bywało, że rączka latała mu przy byle okazji
 
Masz rację Maks_olo! Nie ma matek doskonałych, mimo że urodziłyśmy dzieci to nadal jesteśmy tylko ludźmi ;), a więc w chwili złości czy bezsilności zdarzy nam się krzyknąć... Ale rozumiem Twoje wyrzuty sumienia Charlene bo ja mam tak samo.. Jak młody doprowadzi mnie do krzyku to potem jest mi przede wszystkim strasznie głupio że podniosłam głos na takiego malucha, który jeszcze w większości nie rozumie, że to co robi może być złe... Ale rzadko się to u nas zdarza, może właśnie dlatego, że jeszcze są to zachowania często nieświadome, więc ciężko być o nie złym. Ale też zauważyłam, że jak coś z uporem powtarza i moje tłumaczenia nie działają, to jak podniosę głos (nie wrzasnę, ale głośniej, dobitniej coś powiem, taki półkrzyk ;)), to dociera do młodego w dwie sekundy o co mi chodzi :/
U nas zaczyna się takie dziwne zachowanie z którym nie wiem jak sobie poradzić - jak młody przebudzi się nad ranem i nie może zasnąć to z zamkniętymi oczami i marudzeniem włóczy się po łóżku, ale tak że zawsze uderzy głową w ścianę :/// i czasami obudzę się dopiero od odgłosu uderzenia :/// wciągu dnia też tak próbuje czasem jak jest zły, ale to od razu kładę go płasko na ziemi bo parę razy próbował uderzyć główką :/// jak mu coś nie pasuje to pierwsze co to w moich rękach próbuje lecieć do tyłu... i nie wiem o co mu chodzi z tą główką :///
 
Ale też zauważyłam, że jak coś z uporem powtarza i moje tłumaczenia nie działają, to jak podniosę głos (nie wrzasnę, ale głośniej, dobitniej coś powiem, taki półkrzyk ;)), to dociera do młodego w dwie sekundy o co mi chodzi :/

U nas zaczyna się takie dziwne zachowanie z którym nie wiem jak sobie poradzić - jak młody przebudzi się nad ranem i nie może zasnąć to z zamkniętymi oczami i marudzeniem włóczy się po łóżku, ale tak że zawsze uderzy głową w ścianę :/// i czasami obudzę się dopiero od odgłosu uderzenia :/// wciągu dnia też tak próbuje czasem jak jest zły, ale to od razu kładę go płasko na ziemi bo parę razy próbował uderzyć główką :/// jak mu coś nie pasuje to pierwsze co to w moich rękach próbuje lecieć do tyłu... i nie wiem o co mu chodzi z tą główką :///
Dokładnie! Czasami mogę do chłopców mówić 10 razy, próbować łapać kontakt wzrokowy i nic. A tylko użyję "półkrzyku" i zaraz rozumieją... Niestety działa tu prawo głośniejszego, ale czy w życiu tak nie jest?

U nas też był etap z główką, może nie aż tak silny, jak u Twojego smyka, ale był. Na szczęście samo przeszło...
 
Ale czy w ten sposób nie uczy się dziecka, ze tylko krzyku, czy półkrzyku trzeba słuchać? Że prośby powiedziane normalnie można ignorować? Mnie to martwi, bo ze Stasiem jest podobnie. Tez już wybiera sobie czego posłucha, a czego nie. I czasem, a nawet coraz czesciej musze podnosic glos, zeby cos uzyskac.
Rozumiem, że moze cos bardzo chciec zrobić/dostać itp, a czegoś wręcz przeciwnie. Ale mnie wkurza najbardziej własny brak pomysłów, co zrobić by jednak posłuchał mnie, a nie był przy tym "złamany".

Może to za wcześnie? Może trzeba więcej czasu, żeby rozumiał? Tylko np rozumie, ze trzeba ciszy kiedy usypiam Zosię, a on wtedy właśnie najgłośniej się bawi. A jak podniose głos, to ryczy i nici z ciszy. :/
 
magnez Oczywiście, ze jak mama krzyczy, to dziecko się uczy, że teraz trzeba posłuchac, ale czy tak nie jest w życiu codziennym? Myślisz, ze w przedszkolu jak jest? Dzieci słuchają, idą za dzieckiem, które jest najgłośniejsze.... W szkole podstawowej przywódcą, najfajniejszym kolegą jest ten który jest najgłośniejszy... W szkole średniej nauczyciel często krzyczy, bo inaczej nic nie osiągnie...
Myślę, że nie wiele możemy uzyskać kiedy dziecko "idzie do świata". Synek nigdy nie uderzył brata... zaczęło się kiedy poszedł do przedszkola...
Nie jesteśmy i nigdy nie będziemy w stanie powstrzymać naszych dzieci przed brojeniem, robieniem głupstw... ale czy jest to potrzebne?
Zawsze byłaś grzeczna i słuchałaś rodziców?

Jak sama widzisz - Staś zaczyna mieć własne zdanie i nie zawsze Cię słucha. Ale czy o to chodzi w wychowaniu dzieci? że zawsze muszą być nam posłuszne?

Maks ma zaraz 3 lata i myślisz, że jest cicho, gdy kładę spać Olka?
 
magnez Oczywiście, ze jak mama krzyczy, to dziecko się uczy, że teraz trzeba posłuchac, ale czy tak nie jest w życiu codziennym? Myślisz, ze w przedszkolu jak jest? Dzieci słuchają, idą za dzieckiem, które jest najgłośniejsze.... W szkole podstawowej przywódcą, najfajniejszym kolegą jest ten który jest najgłośniejszy... W szkole średniej nauczyciel często krzyczy, bo inaczej nic nie osiągnie...
Myślę, że nie wiele możemy uzyskać kiedy dziecko "idzie do świata". Synek nigdy nie uderzył brata... zaczęło się kiedy poszedł do przedszkola...
Nie jesteśmy i nigdy nie będziemy w stanie powstrzymać naszych dzieci przed brojeniem, robieniem głupstw... ale czy jest to potrzebne?
Zawsze byłaś grzeczna i słuchałaś rodziców?

Jak sama widzisz - Staś zaczyna mieć własne zdanie i nie zawsze Cię słucha. Ale czy o to chodzi w wychowaniu dzieci? że zawsze muszą być nam posłuszne?

Maks ma zaraz 3 lata i myślisz, że jest cicho, gdy kładę spać Olka?

CHyba mnie nie rozumiesz. Przykład z usypianiem podałam, żeby pokazać że STaś jest zdolny sprowokować mnie do krzyku, byleby uwaga była skupiona na nim.
Cieszy mnie, ze ma własne zdanie, ale są rzeczy na które się nie zgodzę, lub których wymagam. I chcę, żeby mnie posłuchał bez krzyku. Bo skoro krzyczę na trzylatka, jak głośno będę musiała się drzeć, żeby posłuchał mnie gdy będzie w podstawówce? Chcę, żeby uznał, że prośby czy polecenia wypowiedziane normalnym tonem sa tak samo ważne jak te wykrzyczane. I chcę, żeby wiedział, że nie musi iśc za tym kto głośniej krzyczy. Czy to w przedszkolu, czy w życiu.

I nie wiem jak to uzyskać. Może mam za mało cierpliwości? A może złe metody? A może na każde dziecko trzeba krzyczeć? Może jakieś mamy, które juz to przeszły by pomogły.
 
To że czasami tylko mój krzyk trafia do dzieci, to nie znaczy, że o wszystko jest krzyk. Przeważnie Maks wykonuje moje prośby bez protestu, ale bywają "bunty" czy przekora, że krzyknę i jest spokój. Nie drę się na dzieci bez powodu, nie drę się tak, ze słyszy cały blok. Krzyknę i nie uważam, aby działa się im przez to krzywda. Nie chcę ich trzymać w "różowym, słodkim" życiu, bo niedługo przyjdzie im się zmierzyć z rzeczywistością, na którą nie mamy wpływu...

Zrozumiałam Cię doskonale. Maks też wie, że musi być cicho jak Olek śpi, ale z przekory zaczyna być głośno, bo wie, że wtedy będę dla niego, a nie dla Olka... ja nie widzę w tym nic dziwnego. Nie oduczysz dziecka tego, że chce, aby mu poświęcano uwagę... i nie ważne, że poświęcasz mu mnóstwo czasu - zawsze będzie chciał wtedy,kiedy Ty nie możesz...

Na dziecko z podstawówki nie trzeba krzyczeć głośniej niż na 3latka...

cyt "Chcę, żeby uznał, że prośby czy polecenia wypowiedziane normalnym tonem sa tak samo ważne jak te wykrzyczane. I chcę, żeby wiedział, że nie musi iśc za tym kto głośniej krzyczy. Czy to w przedszkolu, czy w życiu."
Też bym tego chciała, ale jestem realistką i uważam, ze mało jest dzieci, które to pojmą.
To czy będzie szedł w życiu za tym który najgłośniejszy zalezy w dużej mierze od szkoły do jakiej trafi, od rówieśników, którzy mu zaimponują. Niewielki już będziesz miała na to wpływ niestety...


Jeszcze jedno - nie uważam, że nie mamy żadnego wpływu na dziecko, że i tak nic nie wskóramy. Jednak dzieci, tak samo jak dorośli są różni, jedni cały czas się buntują, inni podporządkowują...
 
Ostatnia edycja:
No to masz super :)

Nie krzyczę na Stasia cały czas również, ale ostatnio coraz częściej. I u mnie zwykle krzyk jest wyrazem złości i bezradności. I nie chcę wiedzieć co się stanie kiedy odkryje, ze pod tym krzykiem nie ma nic więcej, żadnego argumentu. Ze się przyzwyczai iprzestanie słuchać a ja zostanę bezradna i bezsilna nawet bardziej niz porzed tem, bo nawet krzyk nie podziała.
Albo będzie słuchał mnie tylko ze strachu. I potem "w zyciu" bedzie sluchał kazdego, kto na niego wrzasnie

Dlatego szukam i pytam i się zastanawiam (czasem pewnie az za bardzo ;-)
I żeby było jasne, pisze o sobie ;-)
 
Ostatnia edycja:
reklama
Albo będzie słuchał mnie tylko ze strachu. I potem "w zyciu" bedzie sluchał kazdego, kto na niego wrzasnie
Ale moje dzieci nie odbierają mojego krzyknięcia ze strachem! Po prostu chyba wtedy widzą, że jest to dla mnie bardzo ważne...

Nasze postrzegania świata bardzo różnią się od siebie... Ty uważasz, że od Małego trzeba wpajać wszystko i że to metoda na sukces; ja uważam, że nie mamy wpływu na pewne sprawy. Nasze nauki nie zawsze przyniosą chciany rezultat i musimy się z tym pogodzić - podsumowując.

Pozdrawiam Cię ciepło ;-)


Jeszcze jedno - pomyśl o sobie. Jak Ciebie wychowali Rodzice? Nigdy nie krzyknęli? jak się to na Tobie odbiło? czy w życiu idziesz za tymi, którzy krzyczą najgłośniej? słuchasz tych, którzy używają argumentu "gęby"?
 
Do góry