Hej Dziewczyny Kochane. Ja nadal w dwupaku. Po południu pojechałam do szpitala - już drugą dobe skurcze mnie męczyły - fakt - mało bolesne, ale raczej martwiłam sie o Małą - bo po każdym skurczu jakos tak rzucała się dziwnie. Zadzwoniłam - i kazali przyjechać.
Położna mnie zbadała - i stwierdziłą, że te skurcze sens jakis maja - bo rozwarcie powstało, ale na ile - nie wiem. W ogóle zapomniałam języka w gębie, i mój angielski nagle, ze strachu chyba - okazał się marny - hahaha.
Wszystko przygotowane do porodu, skurcze rzadko, nieregularnie, ale są. Małą ma się bardzo dobrze - tzn jej serduszko wskazuje na dobre samopoczucie. Więc - do domu, żeby było jak najbardziej naturalnie - i powrót jak skurcze będą regularne, co 5 minut, 60 sekund każdy.
Jak dla mnie - to za duzo - do ogarnięcia ;-) Czuję się jakbym pierwszy raz w zyciu rodziła. Zawsze akcja zaczynała się i już. A teraz jakieś dziwne, nie jasne sytuacje.
No trudno. Czekam. I po tej wizycie w szpitalu przezroczysty sluz zaczał ze mnie lecieć litrami - normalnie cieknie mi po nogach, ale nie jest to woda - tylko taka śluzoata maź.
Położna stwierdziła, że zobaczymy sie w ciagu kilku, lub kilkunastu godzin... A ja siedzę i się zastanawiam ile to jest to kilkanaście... ;-)
Myślałąm, że o tej porze będe już po. Z tego stresu spać nie mogę.
Bluetooth - bidulka na koniec jakies komplikacje, złe wyniki - mam nadzieje, że kroplówka zadziałała i jest po.
Miki - mam nadzieję, że przysiady zadziałają.
Kacha-wawa - Ty juz mi śmigaj na porodówke - co to ma znaczyć? Może po tym masażu szyjki coś się ruszy. Trzymam kciuki.
Kciuki za wszystkie czekające.