juz

dzieciaki w szkole, taka bloga chwila ciszy po burzliwym poranku. U nas noc malo ciekawa byla bo ja po tym zebraniu firmowym pojechalam z sasiadka prosto na wieczorek swiateczny do jej kosciola. Zaprosila mnie w formie goscia bo miala prezentacje podczas tego wieczoru (dosc orginalna musze przyznac) natomiast moje dzieci pojechaly z nianka i jej mezem najpierw na pokaz lampek choinkowych a pozniej do kina na swiateczny film. Chyba nakarmila ich jakims syfem bo Vincent w srodku nocy zbudzil sie wymiotujac i placzac ze jest chory.

Musze z nia dzis porozmawiac i dowiedziec sie co takiego zaserwowala im do zjedzenia. Podejzewam ze jakiegos macsyfa albo tlusty chemiczny popcorn kinowy. Na szczescie rano wydawalo mi sie ze wszystko w porzadku....pozostaje tylko pranie po nocnych sensacjach.
Teraz sie delektuje spokojna kawka i za chwile bede sie zbierac do pracy.
Sempe - strasznie dlugo walczysz z tymi szkodnikami

wspolczuje...dla pocieszenia powiem ze wczoraj dostalam notke ze szkoly ze pojawily sie u jakiegos dziecka wszy, mam tylko cicha nadzieje ze to swinstwo sie nie rozprzestrzeni na moich chlopakow. Oliver sobie zapuscil fajne wloski i dopiero niedawno zaczal naprawde miec konkretny fryz...szkoda by mi bylo je scinac.
mama - owsiki???? no kurcze czego te dzieciaki nie przywloka do tych szkol.
zuzinka - no nic, popatrz optymistycznie ze...prace ma!
leika a Ty nam jeszcze nie pokazalas chyba swojego maluszka????
weroniczka? jak u was,
Joas - walczycie z chorobskami (kurcze przez moment zaczelam sie zastanawiac jak sie pisze "chorobska" tak mnie ta ostatnia dyslekcja wytraca z pionu


)