Witam się niedzielnie.
No faktycznie jakiś etacik mi się dostał- prawie jak informacja turystyczna ;-)
Wczoraj dopadła mnie paskudna chandra wieczorem więc nic nie pisałam. Dzisiaj jest już lepiej. Wszystko przez moją siostrę, którą dopadły skurcze i jak pojechała do szpitala tak się znowu w dwie godzinki uwinęła i ma już swoją córę przy sobie. A skąd chandra? A no stąd, ze siostra miała termin tydzień po mnie a tu już po wszystkim. A u mnie nawet oznak zbliżającego się porodu ze świecą szukać. Jak tak dalej pójdzie to nie urodzę nigdy, albo będę rodzić przez 20 godzin.
Ale poza tym bardzo się cieszę, że znowu jestem ciocią. Karolinka urodziła się o 19:12, waży 2950 ima 50 cm.
Za mną odpukać nikt nie chodzi i nie pyta. Tzn. na początku długiego weekendu wszystkie moje koleżanki odmeldowały się z pytaniem czy już rodzę, ale po moim zapewnieniu, że na pewno je poinformuję jak urodzę odpuściły. Rodzice i teściowie też przesadnie nadgorliwi nie są z pytaniami, za to W. ciągle mówi do brzuszka żeby się Mała nie spieszyła, bo im później się na świecie pojawi tym matka później do pracy wróci. No i niby wszystko się zgadza ale jak sobie Mała za bardzo do serducha to weźmie to w ciąży będę chodziła tak długo jak słonica
Elvie, Anik- trzymam kciuki żeby wasze maluchy się jednak zdecydowały na wychodzenie.
Mysio- rzucaj patelnią i czym chcesz. Każdy sąd cię uniewinni a jak będą problemy to daj znać. Teściowa w tej branży pracuje to pomoże ;-)
Nie pamiętam komu co jeszcze miałam napisać, więc będę się odzywać w ciągu dnia. Teraz idę zapolować na jakieś śniadanko. Gdzieś tu na forum coś o parówkach było więc będąc wyrodną matką zrobię sobie paróweczki na ciepło polane ketchupem i już w łonie będę karmić dziecko syfem

Miłego dzionka majóweczki.