Po zobaczeniu zdjęcia leżaczka Celinki coś mi się przypomniało - o ile odnośnie samych leżaczków to niewiele wiem, o tyle odnośnie karuzelek i wiszących zabawek nad główką dziecka: w czasie ostatniej szkoły rodzenia mieliśmy zajęcia ze specjalistą rozwoju psychomotorycznego noworodków i niemowląt. Przekazuję, co pani nam powiedziała (do Waszej samodzielnej oceny):
- dzieciom do 1 m-ca, a najlepiej do 3 m-cy nie powinno się wieszać karuzelek nad łóżeczkiem. Dziecko w tym czasie prawie nie widzi, więc jego zadaniem jest najpierw w ogóle zobaczyć świat, a potem nauczyć się ogniskować wzrok. Jak na karuzeli wisi pięć pajacyków/misiów/czegobądź, a każdy z nich dynda czterema łapkami i jeszcze czułkami bądź uszkami, to dziecko nie ma szansy nauczyć się koncentracji wzroku na jednym punkcie. A jeszcze jak karuzelka się rusza i wydaje dźwięki, to już w ogóle jest za dużo bodźców. Mały układ nerwowy dziecka reaguje na nadmiar bodźców odcięciem, więc często dzieci zasypiają przy takiej karuzelce, ale to nie jest wcale efekt usypiający, wręcz przeciwnie. I taka karuzela powieszona za wsześnie w późniejszym wieku może spowodować problemy dziecka z koncentracją, czytaniem itp. - bo nie nauczyło się w odpowiednim momencie koncentrować punktowo wzroku.
Rada pani - po 3-4 tygodniach, kiedy dziecko zaczyna widzieć dalej niż 15cm od twarzy, można mu powiesić nad łóżeczkiem JEDNĄ prostą zabawkę. Najlepiej jaskrawą piłeczkę jak od ping-ponga lub coś równie prostego w kształcie (taką piłeczką na przykład bada się zdolność koncentracji wzroku u niemowląt). I od początku często patrzeć dziecku w oczy z odległości mniejszej niż 20cm, żeby nauczyło się ludzkiej twarzy. A karuzelki wprowadzać po 3 m-cu, jak dziecko umie już koncentrować wzrok na pojedynczym punkcie i wodzić oczkami za poruszającym się przedmiotem.