Mam w rodzinie malucha. Dziecko zaraz kończy 11 miesięcy. Nie siada, nie raczkuje, nie mówi mama ani tata. Nie pokazuje palcem, nie bawi się w a kuku, nie macha rączką na pożegnanie.Potrafi ślizgać się po kaflach na podłodze, ale raczkowaniem czy czolganiem się nazwać tego nie można. Małe za miesiąc będzie miało rok. Byli u neurologa. Ma wzmożone napięcie mięśniowe. Ma rehabilitację raz w tygodniu plus domowo. Coś z USG przezciemiączkowym było nie tak. Potem w porządku. Brak poprawy po ćwiczeniach. Mam przeczucie, że coś jest nie tak. Mama chłopca mówi, że każdy ma swój czas, powoli, stopniowo nadgoni. W sumie jej dziecko, nie moja sprawa. Martwię się, bo mi go szkoda. Wczesna interwencja to najlepsze co można zrobić dla dziecka.
*Korp? Przepraszam, a co to oznacza? Nie słyszałam o czymś takim.
Jak dla mnie, to skoro w USG było coś nie tak, to należało rozszerzyć diagnostykę. Tylko to praca dla neurologa. Niestety rozwój duchowy dość znacznie wpływa na rozwój mózgu, stąd określono granicę. Bo jeśli wprowadzi się rehabilitację, to można nadrobić pewne kwestie. Tylko skoro w wieku 11 miesięcy dziecko nie pełza naprzemiennie, nie siada, itp to warto skonsultować się nie tylko z rehabilitantem, ale też lekarzem rehabilitacji.
Wiesz rozumiem zaniepokojenie i opis, ale z autopsji wiem, że to z boku to może wyglądać tak, że mama nic nie robi, a wcale tak być nie musi. Inna kwestią, że nikogo do niczego nie przymusisz.
Korp to badanie określające kompetencje dziecka w różnych świętach działania. Dzięki niemu widać jak się dziecko rozwija. Czy rozwój jest prawidłowy, a jeśli nie, to nad czym należy pracować. Robi się go w poradni psychologiczno pedagogicznej. U nas zlecenie wystawił neurolog do określenia poziomu rozwoju dziecka, które ma uszkodzony mozg
 
 
		


 
 
		

 Chryste panie! Tyle LAT straconych. Jak to dziecko ma mówić, rozumieć, rozwijać się, skoro NIE SŁYSZY??? Masakra. Nie spodziewałam się. Chociaż jak teraz sobie przypominam, to po porodzie na badaniu słuchu bardzo długo nie chciała mu się zapalić zielona lampka, że słyszy. Paliła się czerwona, pomarańczowa, pani wpychała mu słuchawkę do uszka głęboko i "na chama" rozszerzała małżowinę, aż w końcu za piątym, szóstym razem badanie wyszło. Szczerze mówiąc lepiej by zrobiła jakby nie zaliczyła nam tego badania i dziecko dostało by szybciej pomoc audiologa. Może aparat?
 Chryste panie! Tyle LAT straconych. Jak to dziecko ma mówić, rozumieć, rozwijać się, skoro NIE SŁYSZY??? Masakra. Nie spodziewałam się. Chociaż jak teraz sobie przypominam, to po porodzie na badaniu słuchu bardzo długo nie chciała mu się zapalić zielona lampka, że słyszy. Paliła się czerwona, pomarańczowa, pani wpychała mu słuchawkę do uszka głęboko i "na chama" rozszerzała małżowinę, aż w końcu za piątym, szóstym razem badanie wyszło. Szczerze mówiąc lepiej by zrobiła jakby nie zaliczyła nam tego badania i dziecko dostało by szybciej pomoc audiologa. Może aparat?  Coś okropnego. Zaczynam się bać zabierać go do lekarzy, bo co chwila coś innego, kiepskiego wynajdują. A niby taki mały, słodki, grzeczny chłopczyk. Tylko z tyloma problemami.
 Coś okropnego. Zaczynam się bać zabierać go do lekarzy, bo co chwila coś innego, kiepskiego wynajdują. A niby taki mały, słodki, grzeczny chłopczyk. Tylko z tyloma problemami. 