reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

3 latek nie mówi i ma duże opóźnienia w innych sprawach :/

Ważne, że idziecie do przodu. :)
Polecam Ci książkę - "Autyzm - przełom w podejściu. Program Son-Rise, który pomógł rodzinom na całym świecie" autor Raun Kaufman. Tam jest dużo rzeczy przydatnych właśnie przy maluchach - jak się z nimi bawić, jak ich zachęcać do mówienia i stwarzać sytuacje komunikacyjne i wiele innych.
A druga książka, też myślę, że warta zapoznania się dla Was "Nie-zgrane dziecko w świecie gier i zabaw. Zajęcia dla dzieci z zaburzeniami przetwarzania sensorycznego" autor Carol Kranowitz. Świetne pomysły na różne zabawy i gry z maluchem, które wspierają rozwój, a także stymulują dziecko. :)
Zobacz, może macie je w lokalnej bibliotece. Naprawdę polecam!
Fajnie, że ta pani dala Wam już dużo wskazówek - to z umieszczeniem zabawek (czy książek) tak, by dziecko musiało prosić o nie - klaaasyk, ale jaki dobry u maluchów!
Tak jak mówiłam i pani to potwierdziła, musicie szybko robić diagnozę. Super, że udało się na luty. :)
Idźcie do przodu, najważniejsze, to nie stać w miejscu. :)
Super, że córeczka się rozwija. Ja jeszcze proponuje dla Ciebie i córki książkę „Aspergirls. Siła kobiet z zespołem Aspergera.” Mimo tego, że ma diagnozę autyzmu. Poczytaj fora i grupy na fejsie, na których wypowiadają się, nie rodzice dzieci z zespołem Aspergera i autyzmem (ogólnie spektrum autyzmu), ale same osoby w spektrum. Jest niezła strona niegrzecznedzieci.org.pl. Autyzm to nie żadne piasek, nie da się odkopać nikogo z autuzmu. Sama jestem w spektrum, mam Zespół Aspergera, mam syna w spektrum. Konsekwencje udawania „normalnych”, szczególnie u dziewczynek to w na etapie dorastania i dorosłości depresja, stany lekowe, zaburzenia odżywiania, z próbami samobójczymi włącznie. Za naprawdę dobrych ośrodki diagnozujących i prowadzących dzieci i dorosłych ze spektrum uważam Prodeste. Tam przyznajmnie nie uważają, że spektrum się leczy. Trudne zachowania dzieci w spektrum to nie przejaw spektrum. To jest objaw traumy w jakiej żyją dzieci, bo kontakt z „normalnym” światem jest dla nich zbyt trudny. I to jest fakt, żadna terapia ani dieta cud tego nie zmieni.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Super, że córeczka się rozwija. Ja jeszcze proponuje dla Ciebie i córki książkę „Aspergirls. Siła kobiet z zespołem Aspergera.” Mimo tego, że ma diagnozę autyzmu. Poczytaj fora i grupy na fejsie, na których wypowiadają się, nie rodzice dzieci z zespołem Aspergera i autyzmem (ogólnie spektrum autyzmu), ale same osoby w spektrum. Jest niezła strona niegrzecznedzieci.org.pl. Autyzm to nie żadne piasek, nie da się odkopać nikogo z autuzmu. Sama jestem w spektrum, mam Zespół Aspergera, mam syna w spektrum. Konsekwencje udawania „normalnych”, szczególnie u dziewczynek to w na etapie dorastania i dorosłości depresja, stany lekowe, zaburzenia odżywiania, z próbami samobójczymi włącznie. Za naprawdę dobrych ośrodki diagnozujących i prowadzących dzieci i dorosłych ze spektrum uważam Prodeste. Tam przyznajmnie nie uważają, że spektrum się leczy. Trudne zachowania dzieci w spektrum to nie przejaw spektrum. To jest objaw traumy w jakiej żyją dzieci, bo kontakt z „normalnym” światem jest dla nich zbyt trudny. I to jest fakt, żadna terapia ani dieta cud tego nie zmieni.
Ale ja z wszystkim tym, co napisałaś się zgadzam. Nie wiem, czemu uznalas inaczej. :) A nic tak na mnie nie działa jak płachta na byka jak leczenie autyzmu dietą. 🙈 Jeszcze jak dziecko ma rzeczywiście zdiagnozowane problemy z jelitami czy alergie - jak najbardziej. Ale wtedy leczy się jelita, nie autyzm. Często mnie pytają matki innych dzieci z autyzmem, czemu moja córka nie jest na diecie 3 razy bez?!?! Przecież każde dziecko z autyzmem powinno być!! 🙈
 
Ale ja z wszystkim tym, co napisałaś się zgadzam. Nie wiem, czemu uznalas inaczej. :) A nic tak na mnie nie działa jak płachta na byka jak leczenie autyzmu dietą. 🙈 Jeszcze jak dziecko ma rzeczywiście zdiagnozowane problemy z jelitami czy alergie - jak najbardziej. Ale wtedy leczy się jelita, nie autyzm. Często mnie pytają matki innych dzieci z autyzmem, czemu moja córka nie jest na diecie 3 razy bez?!?! Przecież każde dziecko z autyzmem powinno być!! 🙈
To uznaj w takim razie, że to była moja nadinterpretacja :)), wynikająca z przeżyć w dzieciństwie.

Bardzo ważna jest akceptacja dziecka w całej jego odmienności, z jego stimami, specyficznymi potrzebami, sposobem przeżywania. Nie wolno mu ich zabierać. Dziecko musi mieć jakieś swoje sanktuarium, miejsce gdzie nie musi umieć się zachowywać i nie musi być "normalne". Dzieci i dorośli w spektrum mają swój świat, który często przeraża neurotypowych członków ich rodzin, ale on jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania. Trzeba uważać na terapie, szczególnie te oparte na programach behawioralnych, ABA - to prosta droga do skrzywdzenia dziecka. Mamy z synem szczęście, jesteśmy oboje inteligentni, mówimy, ja pracuję, zarabiam całkiem nieźle, mam rodzinę, ale kontakt ze światem ludzi, mimo lat doświadczenia i rozmaitych technik i sposobów radzenia sobie z trudnościami, jest wyzwaniem. Nie mija poczucie obcości, nieadekwatności, nigdy nie minie lęk, to jest cena jaką się płaci za udział w życiu społecznym. Funkcje wykonawcze, jak to w spektrum, leżą i kwiczą. To trochę takie chodzenie w przymałych butach, niby cię nie zabije i nawet nauczyłaś się chodzić tak żeby inni nie widzieli, że kulejesz, ale i tak ciągle boli.

Nie musisz brać tego mojego wpisu do siebie. To mój taki mały wkład w ogólną dyskusję, na temat dzieci ze spektrum, na temat terapii i odkopywania z autyzmu. Prawdą jest, że dziecko jeśli chce przetrwać na tym świecie musi nauczyć się w nim żyć, stąd pomysł, mało szczęśliwy, na rozmaite terapie. Moim zdaniem i tylko moim, pomysł że osoby neurotypowe terapeutyzują osoby atypowe jest kiepski, ale póki co niczego innego nie ma. Może w przyszłości będzie inaczej.

Żadna terapia nie nauczy Twojej córki w wieku nastoletnim kontaktów z rówieśnikami, nie nauczy jej reguł gry w stosunkach damsko-męskich, nie nauczy sposobów zdobycia pracy. Ona osiągnie to sama, jeśli będzie miała odrobinę szczęścia i spotka właściwych ludzi na swojej drodze, ale i tak życie będzie ją boleć. Dlatego bardzo potrzebuje podbudowy w postaci akceptacji, miłości (tylko nie warunkowej, pt. "ale bądź grzeczna") i przestrzeni dla siebie.
 
Poczytałem o tych poradniach w moim mieście to syf, kiła i mogiła. Opinie w okolicach 1.5/5
Ale to nie problem, akurat mam możliwość zapłacenia za te wszystkie wizyty i chociaż będę miał wgląd również w opinie o lekarzu.
Ćwiczenia z YT już były przerabiane, niestety większość skończyła się płaczem i krzykiem :(
W tym momencie ciężko powiedzieć na kiedy się do lekarza zapisać przez obecną sytuację. Nie wiem jak tutaj Panie mają podejście ale ja nie będę narażał dziecka na kontakt z lekarzem który najpewniej pracuje też w tym momencie w 1 albo 2 szpitalach. Trzeba poczekać aż się trochę ustabilizuje sytuacja :/
Ale dzięki za rady :) spróbujemy może w pierwszej kolejności
Poczytaj książki pani prof. Jagody Cieszyńskiej i o metodzie krakowskiej, moim zdaniem czasami warto korzystać z pomocy specjalistów nawet jak są daleko, ja nie byłam z córka u pani profesor ale córka mówi dzięki wdrożonej metodzie krakowskiej, łatwo nie było ale zaczęła mówić po dwóch miesiącach intensywnej pracy, jak będziesz potrzebował namiary na genialnego logopedę z Katowic daj znać trzymam kciuki pamiętaj tez ze dziecko które nie mówi boi się innych dzieci które mówią, dziecko które nie mówi rozwija się wolniej.. wiem co mówię, przeczytaj książki tam znajdziesz odpowiedzi na wiele swoich pytań i wiedz ze dzieci szybko nadrabiają jak im się tylko trafnie pomorze
 
To uznaj w takim razie, że to była moja nadinterpretacja :)), wynikająca z przeżyć w dzieciństwie.

Bardzo ważna jest akceptacja dziecka w całej jego odmienności, z jego stimami, specyficznymi potrzebami, sposobem przeżywania. Nie wolno mu ich zabierać. Dziecko musi mieć jakieś swoje sanktuarium, miejsce gdzie nie musi umieć się zachowywać i nie musi być "normalne". Dzieci i dorośli w spektrum mają swój świat, który często przeraża neurotypowych członków ich rodzin, ale on jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania. Trzeba uważać na terapie, szczególnie te oparte na programach behawioralnych, ABA - to prosta droga do skrzywdzenia dziecka. Mamy z synem szczęście, jesteśmy oboje inteligentni, mówimy, ja pracuję, zarabiam całkiem nieźle, mam rodzinę, ale kontakt ze światem ludzi, mimo lat doświadczenia i rozmaitych technik i sposobów radzenia sobie z trudnościami, jest wyzwaniem. Nie mija poczucie obcości, nieadekwatności, nigdy nie minie lęk, to jest cena jaką się płaci za udział w życiu społecznym. Funkcje wykonawcze, jak to w spektrum, leżą i kwiczą. To trochę takie chodzenie w przymałych butach, niby cię nie zabije i nawet nauczyłaś się chodzić tak żeby inni nie widzieli, że kulejesz, ale i tak ciągle boli.

Nie musisz brać tego mojego wpisu do siebie. To mój taki mały wkład w ogólną dyskusję, na temat dzieci ze spektrum, na temat terapii i odkopywania z autyzmu. Prawdą jest, że dziecko jeśli chce przetrwać na tym świecie musi nauczyć się w nim żyć, stąd pomysł, mało szczęśliwy, na rozmaite terapie. Moim zdaniem i tylko moim, pomysł że osoby neurotypowe terapeutyzują osoby atypowe jest kiepski, ale póki co niczego innego nie ma. Może w przyszłości będzie inaczej.

Żadna terapia nie nauczy Twojej córki w wieku nastoletnim kontaktów z rówieśnikami, nie nauczy jej reguł gry w stosunkach damsko-męskich, nie nauczy sposobów zdobycia pracy. Ona osiągnie to sama, jeśli będzie miała odrobinę szczęścia i spotka właściwych ludzi na swojej drodze, ale i tak życie będzie ją boleć. Dlatego bardzo potrzebuje podbudowy w postaci akceptacji, miłości (tylko nie warunkowej, pt. "ale bądź grzeczna") i przestrzeni dla siebie.
No cóż, zgadzam się w każdym stopniu i podpisuje nogami i rękami. :) Myslę, że nie do końca mnie zrozumialaś. Jestem przeciwnikiem tresowania dziecka z autyzmem jak szczeniaka, by robił to, a tamtego nie, bo tak trzeba i naginania sila dziecka ze spektrum do społeczeństwa. :)
A z piaskiem i odkopywaniem, myslę, że nie zrozumialas o co chodzi, ale to nie szkodzi. Generalnie chodziło o to, że im mniejsze dziecko, tym łatwiej do niego dotrzeć. Jeśli się autystę pozostawi i calkowicie z nim nie bedzie robić, zero kontaktów społecznych itd., to on nie pójdzie do przodu. Będzie tylko gorzej. A z maluchem z autyzmem można naprawdę dużo zrobić. Nie wytresować, ale pokazać mu, że się go kocha i akceptuje.
Son-Rise na tym w głównej mierze bazuje (o którym tu wpsominałam). I od razu dodam, że nie twierdzę, że cale podejście Son-Rise jest dobre (bo tam chyba Kaufmann właśnie zaklada, że z autyzmu można wyleczyć), ale jeśli chodzi o podejście do terapii, pelne akceptacji i szacunku, to się z tym zgadzam. Nie wolno zakazywac dziecku jego "izmów", tak sa tam określane stimy, czyli zachowania stereotypowe, stereotypie. Dają dziecku poczucie bezpieczeństwa. Zresztą, to są dziecka "zainteresowania". Jak my byśmy się czuli, gdybyśmy np. grali w ulubioną grę na konsoli albo oglądali ulubiony serial, a ktoś by nam wylączał i mówił, że to nieodpowiednie i powinniśmy zamiast tego np. robić na drutach? ;) Sama pewnie bym szybko nie wytrzymała i takiej osobie pokazała, co myślę. My się w jak ot nazwałas stimy córki włączaliśmy. Tygodniami, miesiącami - i to dało mega efekty. Startowaliśmy z pozycji, w ktorej z corką w ogóle nie było kontaktu, wspólnego pola uwagi, nie patrzyła na nas ani nic. Jeśli chciała układac dwie godziny cztery klocki w wieżę, potem równolegle obok i potem w wieżę i tak ciągle - siadaliśmy obok nie ze swoimi klockami i po prostu robiliśmy to samo. Pokazywaliśmy jej, że akceptujemy ją i jej zabawy. Nikt jej nie zabierał i nie dawał w zamian lalki, bo ma się bawić lalką, bo jest dziewczynką. Od początku była akceptowana i tak samo jej specyficzne zachowania. Układaliśmy te rzedy obok niej. A ona powoli zaczęła to zauważać. Zaczęła na nas patrzeć (co dla nas było mega przełomem), a potem brała nas za rękę i prowadziła w swój kąt, byśmy układali obok niej, a potem nawet razem z nią. Zaczęła się otwierać na nas i na kontakt z nami.
Terapia to nie tylko tresura. Jest masa terapii polegająca na podążaniu za dzieckiem. Skoro ona chciala godzinę układac klocki w rzadek, to zamiast ja "olać" i zająć swoimi sprawami, zajmowaliśmy się nią w taki sposob, jaki nam pozwala - czyli ukladalismy obok to samo co ona. Z czasem zaczęło ją to interesować i zaczeła nas włączać w swoje działania.
Wiem, że niektórym kojarzy się terapia czy nawet behawiorka źle, bo wciąż kojarzy się z tym podejściem sprzed 30 czy 20 lat - a więc na tresowaniu dziecka, by zachowywało się w porządany sposób.
Ale jest tez inny rodzaj terapii. Taki, który otwiera dziecko na nas, na świat poprzez jego zainteresowania i potrzeby.
Ty jestes bardzo wysokofunkcjonująca, tak samo jak Twój syn. Ale jest masa dzieci z autyzmem, które funkcjonują nisko albo mają oprócz autyzmu niepełnosprawność intelektualną. Dzięki terapii (nie tresurze) mają możliwośc rozwinąć skrzydła - chociażby zacząć się porozumiewać czy komunikować w alternatywny sposob, jeśli nie są w stanie mówic.
Autyzm nie jest chorobą, nie można go leczyć. Można leczyć jelita, jeśli dziecko ma chore. Mozna leczyć padaczkę, jeśli dziecko ją ma. Ale autyzm to zaburzenie rozwoju, to coś jak cecha charakteru. Po prostu jest. U każdego dziecka jest tez inny, inaczej się objawIa, daje inne możliwości i inne ogranicza. Dzięki mądrej terapii, mądrej, pełnej szacunku i akceptacji do dziecka i do autyzmu, można dziecku pomoc rozwinąć się i wykorzystac predyspozycje, które ma, a samo nie byloby w stanie po prostu ich wykorzystać. :)
 
Poczytaj książki pani prof. Jagody Cieszyńskiej i o metodzie krakowskiej, moim zdaniem czasami warto korzystać z pomocy specjalistów nawet jak są daleko, ja nie byłam z córka u pani profesor ale córka mówi dzięki wdrożonej metodzie krakowskiej, łatwo nie było ale zaczęła mówić po dwóch miesiącach intensywnej pracy, jak będziesz potrzebował namiary na genialnego logopedę z Katowic daj znać trzymam kciuki pamiętaj tez ze dziecko które nie mówi boi się innych dzieci które mówią, dziecko które nie mówi rozwija się wolniej.. wiem co mówię, przeczytaj książki tam znajdziesz odpowiedzi na wiele swoich pytań i wiedz ze dzieci szybko nadrabiają jak im się tylko trafnie pomorze
Hej, dzięki ale w dalszych postach pisałem już że nasz synek zaczął mówić jednak trochę poszło to w Echolalie i nawija na okrągło to co usłyszy, z grubsza do siebie. Wdrożyliśmy narazie małe punkty takie które pomagają się porozumieć i po 3 tygodniach jest kapkę lepiej. Do samej diagnozy jeszcze miesiąc 😑
 
No cóż, zgadzam się w każdym stopniu i podpisuje nogami i rękami. :) Myslę, że nie do końca mnie zrozumialaś. Jestem przeciwnikiem tresowania dziecka z autyzmem jak szczeniaka, by robił to, a tamtego nie, bo tak trzeba i naginania sila dziecka ze spektrum do społeczeństwa. :)
A z piaskiem i odkopywaniem, myslę, że nie zrozumialas o co chodzi, ale to nie szkodzi. Generalnie chodziło o to, że im mniejsze dziecko, tym łatwiej do niego dotrzeć. Jeśli się autystę pozostawi i calkowicie z nim nie bedzie robić, zero kontaktów społecznych itd., to on nie pójdzie do przodu. Będzie tylko gorzej. A z maluchem z autyzmem można naprawdę dużo zrobić. Nie wytresować, ale pokazać mu, że się go kocha i akceptuje.
Son-Rise na tym w głównej mierze bazuje (o którym tu wpsominałam). I od razu dodam, że nie twierdzę, że cale podejście Son-Rise jest dobre (bo tam chyba Kaufmann właśnie zaklada, że z autyzmu można wyleczyć), ale jeśli chodzi o podejście do terapii, pelne akceptacji i szacunku, to się z tym zgadzam. Nie wolno zakazywac dziecku jego "izmów", tak sa tam określane stimy, czyli zachowania stereotypowe, stereotypie. Dają dziecku poczucie bezpieczeństwa. Zresztą, to są dziecka "zainteresowania". Jak my byśmy się czuli, gdybyśmy np. grali w ulubioną grę na konsoli albo oglądali ulubiony serial, a ktoś by nam wylączał i mówił, że to nieodpowiednie i powinniśmy zamiast tego np. robić na drutach? ;) Sama pewnie bym szybko nie wytrzymała i takiej osobie pokazała, co myślę. My się w jak ot nazwałas stimy córki włączaliśmy. Tygodniami, miesiącami - i to dało mega efekty. Startowaliśmy z pozycji, w ktorej z corką w ogóle nie było kontaktu, wspólnego pola uwagi, nie patrzyła na nas ani nic. Jeśli chciała układac dwie godziny cztery klocki w wieżę, potem równolegle obok i potem w wieżę i tak ciągle - siadaliśmy obok nie ze swoimi klockami i po prostu robiliśmy to samo. Pokazywaliśmy jej, że akceptujemy ją i jej zabawy. Nikt jej nie zabierał i nie dawał w zamian lalki, bo ma się bawić lalką, bo jest dziewczynką. Od początku była akceptowana i tak samo jej specyficzne zachowania. Układaliśmy te rzedy obok niej. A ona powoli zaczęła to zauważać. Zaczęła na nas patrzeć (co dla nas było mega przełomem), a potem brała nas za rękę i prowadziła w swój kąt, byśmy układali obok niej, a potem nawet razem z nią. Zaczęła się otwierać na nas i na kontakt z nami.
Terapia to nie tylko tresura. Jest masa terapii polegająca na podążaniu za dzieckiem. Skoro ona chciala godzinę układac klocki w rzadek, to zamiast ja "olać" i zająć swoimi sprawami, zajmowaliśmy się nią w taki sposob, jaki nam pozwala - czyli ukladalismy obok to samo co ona. Z czasem zaczęło ją to interesować i zaczeła nas włączać w swoje działania.
Wiem, że niektórym kojarzy się terapia czy nawet behawiorka źle, bo wciąż kojarzy się z tym podejściem sprzed 30 czy 20 lat - a więc na tresowaniu dziecka, by zachowywało się w porządany sposób.
Ale jest tez inny rodzaj terapii. Taki, który otwiera dziecko na nas, na świat poprzez jego zainteresowania i potrzeby.
Ty jestes bardzo wysokofunkcjonująca, tak samo jak Twój syn. Ale jest masa dzieci z autyzmem, które funkcjonują nisko albo mają oprócz autyzmu niepełnosprawność intelektualną. Dzięki terapii (nie tresurze) mają możliwośc rozwinąć skrzydła - chociażby zacząć się porozumiewać czy komunikować w alternatywny sposob, jeśli nie są w stanie mówic.
Autyzm nie jest chorobą, nie można go leczyć. Można leczyć jelita, jeśli dziecko ma chore. Mozna leczyć padaczkę, jeśli dziecko ją ma. Ale autyzm to zaburzenie rozwoju, to coś jak cecha charakteru. Po prostu jest. U każdego dziecka jest tez inny, inaczej się objawIa, daje inne możliwości i inne ogranicza. Dzięki mądrej terapii, mądrej, pełnej szacunku i akceptacji do dziecka i do autyzmu, można dziecku pomoc rozwinąć się i wykorzystac predyspozycje, które ma, a samo nie byloby w stanie po prostu ich wykorzystać. :)

Wow. Podziwiam i zazdroszczę podejścia. Choć nie wiem czy jest ono cały czas na mega pozytywie czy też masz gorsze dni. Nie będę owijał w bawełnę że jest zajebiście i sobie radzimy. Tak jak dzisiaj czuje się jak po ciężkim dniu pracy psychicznej. Bawię się z synkiem, trochę na swoich trochę na jego zasadach, ale też staram się siadać obok ale np. z puzzlami to nie działa, mogę nawet i 500 ułożyć a on popatrzy a i tak robi swoje albo pójdzie gdzieś indziej. Tak jest dłuższy czas już. Wszyscy mówią o tych klockach 🙂 a on nie, ułożył albo dał ułożyć zamek z 2 miesiące temu i tyle, jak coś się ułoży to rozwali i tyle roboty 😛 jak nie siedzę z synkiem bo chce chwilę odpocząć to zaczyna nawijać seriami to co usłyszał aż przechodzi często w słowa które nie idzie zrozumieć. No to znowu wstaje i idę żeby chociaż siedzieć obok czy coś zaproponować. Zamieniamy się z żoną ale to też inne sprawy są do życia potrzebne a odpoczynek jest w sumie jak usnie, 1.5h teraz przed spaniem a i tak już oko leci. Może i faktycznie to za jakiś czas zaprocentuje ale narazie postępy są maleńkie, może po tej diagnozie coś ruszy, będziemy mieli do czynienia z ludźmi którzy mają na ten temat pojęcie bo my tylko co wyczytamy a i to chyba niewiele dało.
Naprawdę podziwiam rodziców którzy mają tą wielką werwę i 1000 pomysłów na godzinę co i jak z dzieckiem pracować, ja się czuję zwyczajnie zmęczony psychicznie po 4 latach non stop coś, a przed nami całe życie.
 
Wow. Podziwiam i zazdroszczę podejścia. Choć nie wiem czy jest ono cały czas na mega pozytywie czy też masz gorsze dni. Nie będę owijał w bawełnę że jest zajebiście i sobie radzimy. Tak jak dzisiaj czuje się jak po ciężkim dniu pracy psychicznej. Bawię się z synkiem, trochę na swoich trochę na jego zasadach, ale też staram się siadać obok ale np. z puzzlami to nie działa, mogę nawet i 500 ułożyć a on popatrzy a i tak robi swoje albo pójdzie gdzieś indziej. Tak jest dłuższy czas już. Wszyscy mówią o tych klockach 🙂 a on nie, ułożył albo dał ułożyć zamek z 2 miesiące temu i tyle, jak coś się ułoży to rozwali i tyle roboty 😛 jak nie siedzę z synkiem bo chce chwilę odpocząć to zaczyna nawijać seriami to co usłyszał aż przechodzi często w słowa które nie idzie zrozumieć. No to znowu wstaje i idę żeby chociaż siedzieć obok czy coś zaproponować. Zamieniamy się z żoną ale to też inne sprawy są do życia potrzebne a odpoczynek jest w sumie jak usnie, 1.5h teraz przed spaniem a i tak już oko leci. Może i faktycznie to za jakiś czas zaprocentuje ale narazie postępy są maleńkie, może po tej diagnozie coś ruszy, będziemy mieli do czynienia z ludźmi którzy mają na ten temat pojęcie bo my tylko co wyczytamy a i to chyba niewiele dało.
Naprawdę podziwiam rodziców którzy mają tą wielką werwę i 1000 pomysłów na godzinę co i jak z dzieckiem pracować, ja się czuję zwyczajnie zmęczony psychicznie po 4 latach non stop coś, a przed nami całe życie.
Ja też nie raz czuję się styrana i zmęczona i wykończona psychicznie, i jak myślę, co będzie, jak mała będzie miała 8 czy 15 lat, to aż mi włoski dęba na karku stają. ;)
Bo nie każde dziecko z autyzmem funkcjonuje fantastycznie i wysoko, a jego autyzm polega na tym, że ma mało kolegów i jest dobry z matmy. ;)
Córka jest też m.in. nadpobudliwa, bardzo mało śpi, jest też agresywna, nie panuje nad emocjami, skacze ze skrajności w skrajność. Jest 00:13, a ona chodzi po domu, klaszcząc i śpiewając na cały głos, skacząc przy tym. Wczoraj wstała o 3 w nocy, bo była już wyspana. Ona nigdy nie siedzi i nigdy nie jest cicho. Nawet jak bawi się sama, to cały czas jest głośna, krzyczy, śpiewa, a przy tym skacze, tupie i klaszcze. Im głośniej, tym lepiej. I mówi, mówi, mówi.
Znajomi jak do nas przychodzą to po trzech godzinach wychodzą zmęczeni jak po maratonie biegania, w szoku, że ona po prostu nawet na minutę się nie uspokaja i nie jest cicho. I zawsze się śmieją, że nie wiedzą, jak my to wytrzymujemy. ;)
No nie zawsze jest łatwo. Po prostu. Ale wiem, że ona ten swój hałas lubi. To śpiewanie, mówienie, skakanie, klaskanie ciągłe. Czasem daję jej dzwonki, czy garnki, grzechotki i wtedy jest zabawa na całego. Jak kupiłam jej flet, to miesiąc z nim chodziła i spała, grała (a raczej gwizdała po prostu) na nim na spacerach, idąc na zajęcia, idąc do przedszkola. ;) Albo chodzę z nią i klaszcze jak ona, a ona ma z tego super radoche. ;)
Też czasem chciałabym mieć chwilę ciszy i spokoju i myślę, że zaraz oszaleje. ;) Ale wiem, że to niczyja wina. Jej też nie. Taka po prostu jest. Staram się tylko, by nie przeszkadzała zbytnio otoczeniu - może śpiewać, mówić, klaskać o 24, ale nie może krzyczeć i piszczeć - przeszkadzałaby sąsiadom, a to ludzie, którzy mają takie same prawa jak my, nie jesteśmy ponad nimi - oni mają prawo odpoczywać i mieć ciszę nocną. :)
Co do puzzli - moja córka do dziś nie przepada. Układa jak ją najdzie ochota, ale niezbyt dużo elementów. A że syn klocków nie lubi - nie musi. :) Na pewno ma inne rzeczy, które lubi. Moja np miała fazy na szklane kulki, więc kupilam worek 100 kulek, żeby jej nigdy nie zabrakło. Miała fazy na kamienie i układanie ich w rzędy, więc w domu była masa kamieni, a na spacerach chodzilysmy razem, ona szukała "idealnych" , a ja jej przynosiłam te, które mi się wydawały ok do jej kolekcji - a ona je brała lub wyrzucała, bo jednak nie były tak fajne, jak mi się wydawało. :D Albo fazę na zabawy fasola, soczewicą, ryżem. Odkryłam wtedy tyle rodzajów nasion, o których istnieniu nie miałam nawet pojęcia. Na pewno są rzeczy, które synka też bardziej interesują i które lubi. :)
 
Ja też nie raz czuję się styrana i zmęczona i wykończona psychicznie, i jak myślę, co będzie, jak mała będzie miała 8 czy 15 lat, to aż mi włoski dęba na karku stają. ;)
Bo nie każde dziecko z autyzmem funkcjonuje fantastycznie i wysoko, a jego autyzm polega na tym, że ma mało kolegów i jest dobry z matmy. ;)
Córka jest też m.in. nadpobudliwa, bardzo mało śpi, jest też agresywna, nie panuje nad emocjami, skacze ze skrajności w skrajność. Jest 00:13, a ona chodzi po domu, klaszcząc i śpiewając na cały głos, skacząc przy tym. Wczoraj wstała o 3 w nocy, bo była już wyspana. Ona nigdy nie siedzi i nigdy nie jest cicho. Nawet jak bawi się sama, to cały czas jest głośna, krzyczy, śpiewa, a przy tym skacze, tupie i klaszcze. Im głośniej, tym lepiej. I mówi, mówi, mówi.
Znajomi jak do nas przychodzą to po trzech godzinach wychodzą zmęczeni jak po maratonie biegania, w szoku, że ona po prostu nawet na minutę się nie uspokaja i nie jest cicho. I zawsze się śmieją, że nie wiedzą, jak my to wytrzymujemy. ;)
No nie zawsze jest łatwo. Po prostu. Ale wiem, że ona ten swój hałas lubi. To śpiewanie, mówienie, skakanie, klaskanie ciągłe. Czasem daję jej dzwonki, czy garnki, grzechotki i wtedy jest zabawa na całego. Jak kupiłam jej flet, to miesiąc z nim chodziła i spała, grała (a raczej gwizdała po prostu) na nim na spacerach, idąc na zajęcia, idąc do przedszkola. ;) Albo chodzę z nią i klaszcze jak ona, a ona ma z tego super radoche. ;)
Też czasem chciałabym mieć chwilę ciszy i spokoju i myślę, że zaraz oszaleje. ;) Ale wiem, że to niczyja wina. Jej też nie. Taka po prostu jest. Staram się tylko, by nie przeszkadzała zbytnio otoczeniu - może śpiewać, mówić, klaskać o 24, ale nie może krzyczeć i piszczeć - przeszkadzałaby sąsiadom, a to ludzie, którzy mają takie same prawa jak my, nie jesteśmy ponad nimi - oni mają prawo odpoczywać i mieć ciszę nocną. :)
Co do puzzli - moja córka do dziś nie przepada. Układa jak ją najdzie ochota, ale niezbyt dużo elementów. A że syn klocków nie lubi - nie musi. :) Na pewno ma inne rzeczy, które lubi. Moja np miała fazy na szklane kulki, więc kupilam worek 100 kulek, żeby jej nigdy nie zabrakło. Miała fazy na kamienie i układanie ich w rzędy, więc w domu była masa kamieni, a na spacerach chodzilysmy razem, ona szukała "idealnych" , a ja jej przynosiłam te, które mi się wydawały ok do jej kolekcji - a ona je brała lub wyrzucała, bo jednak nie były tak fajne, jak mi się wydawało. :D Albo fazę na zabawy fasola, soczewicą, ryżem. Odkryłam wtedy tyle rodzajów nasion, o których istnieniu nie miałam nawet pojęcia. Na pewno są rzeczy, które synka też bardziej interesują i które lubi. :)
Trzeba będzie szukać 🙂 ale oczywiście jedyną rzeczą jaką synek brał do buzi nawet jak byl maleńki i ma ciągoty chyba do dzisiaj to są to małe okrągłe rzeczy, kulki 😑😝
Ale widzę że nasze dzieci są zupełnie inne, jak synek gada to gada ale w domu najlepiej jak jest spokój, nic nie gra a tv jest wyłączony, woli ciszę a hałas go denerwuje.

A powiedz mi jeszcze a może też ktoś inny słyszał. Jak duże jest prawdopodobieństwo że drugie dziecko również będzie miało spektrum? Wydaje mi się że raz na pewno słyszałem o tym
 
Ostatnia edycja:
reklama
Trzeba będzie szukać 🙂 ale oczywiście jedyną rzeczą jaką synek brał do buzi nawet jak byl maleńki i ma ciągoty chyba do dzisiaj to są to małe okrągłe rzeczy, kulki 😑😝
Ale widzę że nasze dzieci są zupełnie inne, jak synek gada to gada ale w domu najlepiej jak jest spokój, nic nie gra a tv jest wyłączony, woli ciszę a hałas go denerwuje.

A powiedz mi jeszcze a może też ktoś inny słyszał. Jak duże jest prawdopodobieństwo że drugie dziecko również będzie miało spektrum? Wydaje mi się że raz na pewno słyszałem o tym
Moja córka też lubi jak jest cisza, każe nam wyłączać tv albo muzykę. Były czasy, że zabraniała nam się odzywać i się bardzo denerwowała i krzyczała, jak rozmawialiśmy czy śpiewaliśmy. Natomiast ona sama lubi już robić hałas, ale musi nad nim panować po prostu i musi pochodzić od niej. :)
Jeśli chodzi o statystykę, jak jest, jeśli masz już dziecko w spektrum, to na pewno szansa na kolejne dziecko z autyzmem zwiększa się. Nie pamiętam o ile, coś kojarzę, że 20 procent, ale mogę się mylić, bo naprawdę nie pamiętam. Musisz w internecie poszukać. :)
 
Do góry