Mój Antoś jest w miare grzeczny i się słucha. Jak mu sie mowi ze czegos nie wolno to w miarę kuma i daje spokój (bo pewnie nie tak bardzo mu na tym zależy) ale jak mu na czymś zależy, to zaczyna tak charakterystycznie wrzeszczeć, a potem natychmiast sie kładzie i dostaje histerii - niezle co...
na ogół (podkreslam na ogół

jestem konsekwentna i go zostawiam poprostu wychodzę, olewam go ale kontrolowanie, gdzies za krzaka mam go na oku... on wtedy po jakims czasie skuma ze nie ma widowni i przestaje, zajmuje sie czyms innym. Ale nie zawsze moge tak zrobić bo naprzykład jestemsmy na srodku ulicy i wtedy niestety na opamietanie sie dostaje klapsa w pieluche - nie jestem dumna z tego , ale zupelnie nie wiem co mam wtedy robić? - macie jakis pomysl?
Ostatnio trzaskalismy sie po buzi...
On mnie (a wie ze nie mozna bic po buzi) to ja jego i mówie ze nie wolno, a on mnie znowu - to ja mocniej.. swietna zabawa... ale do czasu az go zabolało - nie wiedział czy ma płakać czy smiac sie. Najgorsze jest to ze ja czasem chce byc powazna i robie grozna minę, grozem palcem, ale nie moge wytrzymac, jak on tak patrzy łobuzersko spod oczu i dalej wyciąga ręke zeby psocić... parskam wtedy smiechem, a on pozniej uwaza swoje brojenie za swietny zart

hmmm wiem ze to nie jest dobre...
Na ogól nie mam z nim problemow, ale (juz pisałam) tak mi dał popalic w Londynie, ze mialam ochote wrzucic go do Tamizy i udawać ze nigdy nie mialam dziecka.. okropnosc, cale szczescie po powrocie dziecko wrocilo do normy..