a ja sie dzisiaj strasznie wkurzylam na "tesciowa" i az sie poklocilam przez to z Mackiem. Chodzi o to, ze co weekend zostawiamy u niej Wiktora zeby troche odpoczac, ostatnio skrocilismy to zostawianie do ok 2 godzin w ktorych sprzatamy mieszkanie i robimy zakupy. zreszta ten pomysl na zostawianie go tam wyszedl od niej samej, sama prosila zeby go tam zostawiac. dzisiaj tez poszlismy na obiad i przy okazji go zostawic. najpierw zaczela sie dopytywac kiedy po niego wrocimy bo ona taka biedna zostanie z nim wyjatkowo sama (bo Macka tata jest chory) a takto ona co tydzien jak wiktor zasnie to wychodzi po zakupy albo na rower (ma caly dzien na to a akurat to robi w czasie kiedy jest u niej wiktor, no ale nic). po czym sie pyta o ktorej jutro go przyprowadzimy, a ze jutro Maciek gra w pilke to powiedzial ze mozemy go jakos wzesniej przyprowadzic. Ona na to ze dobrze ale mamy go wczesniej zabrac bo, cytuje "ona tez chce sobie troche pozyc"... czujecie??? dziecko zostaje u niej 4 godziny w tygodniu, ona sama pracuje na 1/2 etatu i do mnie taki tekst, jakby popilnowanie Wiktora przez 2 godziny to bylo jakies straszne wyrzeczenie i jakby wielka laske mi robila. Wracajac do domu poklocilam sie z Mackiem ktory uwaza ze przesadzam i nadinterpretuje jej slowa i wreszcie musial sie wrocic po malego, ktorego w najblizszym czasie nie planuje juz u niej zostawiac. nikt mi laski zadnej nie robi. sorki ze tyle sie rozpisalam, ale jak sie skarze Mackowi to mu jest przykro a wlasciwie nikogo bliskiego nie mam zeby sie wyzalic.