reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Boję się, że niemowlę mnie znienawidzi :(

Trochę do poczytania o tych "buntach" 2 i 3 latków:
 
Ostatnia edycja:
reklama
ale to jest bunt, czy Ci się podoba czy nie. To, że dziecko nie robi tego specjalnie, nie znaczy, że buntem tego się nie nazywa.
BUNT definicja - stanowczy sprzeciw wobec kogoś lub czegoś 🤔
Nazywanie takiego zachowania buntem, to jak używanie słów, których znaczenia się nie zna.
Albo się ktoś buntuje, albo nie. Buntować się, to znaczy robić coś na złość komuś.
Najlepiej tłumaczyć, każde "nieodpowiednie" zachowanie dziecka tym, że przechodzi bunt 🙈
 
Oczekiwanie od ludzi wspierania patologicznych zachowań rodzi kolejne patologie.
Pewne rzeczy należy skrytykować i wyrazić jasno sprzeciw. Zachęcam przeczytać jak ta mama, której tak bronisz jeszcze chwilę temu rzucała "spierdalaj" do dziewczyn pytających dlaczego stosuje przemoc i próbujących na początku spokojnie wyjaśnić czemu to złe.
To jest to co powiedziała Malina, są granice tolerancji i te granice kończą się tam gdzie komuś się dzieje krzywda. Brak stanowczej reakcji społeczeństwa to to samo co przyzwolenie.
Jak tak dalej pójdzie to za kilka lat zaczniemy tłumaczyć pedofili i wspierać ich żeby znaleźli w sobie siłę do nie gwałcenia dzieci.
Jeśli na przemoc odpowiadasz przemocą, to niewiele się różnisz. Krytyka jest potrzebna, ale konstruktywna, czyli taka, która sproboje człowieka zrozumieć, by móc pokazać mu możliwe rozwiązania. Rzucenie hasła poczytaj matce, która ma małe dziecko, a więc i znikoma ilość czasu na czytanie nie jest pomocą i zdecydowanie nie jest dobra krytyka. Dlaczego wysyłasz jej błędy, skoro znasz jej życie że zdawkowych wypowiedzi z forum. A jak wiadomo, one nie odzwierciedlają całego obrazu tego, w jaki sposób żyje. Pochodz przez miesiąc w jej butach, to będziesz miała pewien obraz sytuacji. Dopiero potem będziesz mogła powiedzieć co czuje i jak radzić sobie z takimi emocjami. Nie chodzi o ciucianie, ale o zrozumienie i wyczucie, kiedy co i w jaki sposób powiedzieć. To nie jest zarezerwowane wyłącznie dla dzieci.
 
Jeśli na przemoc odpowiadasz przemocą, to niewiele się różnisz. Krytyka jest potrzebna, ale konstruktywna, czyli taka, która sproboje człowieka zrozumieć, by móc pokazać mu możliwe rozwiązania. Rzucenie hasła poczytaj matce, która ma małe dziecko, a więc i znikoma ilość czasu na czytanie nie jest pomocą i zdecydowanie nie jest dobra krytyka. Dlaczego wysyłasz jej błędy, skoro znasz jej życie że zdawkowych wypowiedzi z forum. A jak wiadomo, one nie odzwierciedlają całego obrazu tego, w jaki sposób żyje. Pochodz przez miesiąc w jej butach, to będziesz miała pewien obraz sytuacji. Dopiero potem będziesz mogła powiedzieć co czuje i jak radzić sobie z takimi emocjami. Nie chodzi o ciucianie, ale o zrozumienie i wyczucie, kiedy co i w jaki sposób powiedzieć. To nie jest zarezerwowane wyłącznie dla dzieci.

Jeśli kogoś przerasta czytanie na temat tego jak nie krzywdzić własnego dziecka (artykuł przesłała @aniaslu założycielka tego forum o odpowiednim wykształceniu) to rzeczywiście nie ma o czym gadać
 
Jeśli na przemoc odpowiadasz przemocą, to niewiele się różnisz. Krytyka jest potrzebna, ale konstruktywna, czyli taka, która sproboje człowieka zrozumieć, by móc pokazać mu możliwe rozwiązania. Rzucenie hasła poczytaj matce, która ma małe dziecko, a więc i znikoma ilość czasu na czytanie nie jest pomocą i zdecydowanie nie jest dobra krytyka. Dlaczego wysyłasz jej błędy, skoro znasz jej życie że zdawkowych wypowiedzi z forum. A jak wiadomo, one nie odzwierciedlają całego obrazu tego, w jaki sposób żyje. Pochodz przez miesiąc w jej butach, to będziesz miała pewien obraz sytuacji. Dopiero potem będziesz mogła powiedzieć co czuje i jak radzić sobie z takimi emocjami. Nie chodzi o ciucianie, ale o zrozumienie i wyczucie, kiedy co i w jaki sposób powiedzieć. To nie jest zarezerwowane wyłącznie dla dzieci.

I nie muszę znać czyjegos życiorysu od a do z żeby wytykać bicie dzieci. Co to za paranoja 🤯
 
Jezu Chryste, przestańcie już o tym biciu, bo naprawdę. Ona uważa, że klaps to nie bicie, nam się to w pałach nie mieści, koniec.

Proponuję powrócić do głównego wątku i jego sensu, czyli wspierania młodych mam w ich wątpliwościach, a nie licytowaniu się, która ma lepsze podejście i jest bardziej świadoma procesów psychologicznych zachodzących w głowie malucha. Bo znowu robi się bagienko pod tytułem "JA to dopiero jestem pedagog-amator, a ty robisz wielką krzywdę swojemu dziecku". Jeśli ktoś nie miał doświadczeń z wyrzutami sumienia matki wobec swojego malucha, podobnych do autorki, to najlepiej niech się przeniesie gdzie indziej. Przypominam, że osobie, która jest w kryzysie psychicznym, nie powinno się mówić "Ja nie mam takich problemów, u mnie idzie gładko, ale radzę ci..." Takiej dziewczynie nie pomogą przechwałki o tym, ile kto ma fakultetów z pracy z trudnymi przypadkami i jak cudownie sobie radzi, mimo że ma gorzej - a czytałam już takie wpisy na innych tematach. Darujmy sobie opowieści jakie jesteśmy zaradne, może lepiej opowiedzieć, że nam też jest ciężko i że ta czy tamta mama nie jest sama w swoich odczuciach. Radzisz sobie, nie masz wątpliwości, nie upadasz pod krzyżem? Brawa i kwiatki dla Ciebie, ale pozostań pasywną czytelniczką.
 
Tyle, że pierwsza agresja wypłynęła od matki bijacej swoje dziecko. Na reakcje tłumu bo nikt jej nie pochwalił tylko odważył się skrytykować.
Nie, nie ma zupełnie nic złego w krytyce, nie każda osoba która się z nami nie zgadza albo krytykuje nasze zachowanie jest hejterem i przemocowcem. Nie mamy też ani obowiązku ani zasobów brać na siebie przewidywanie reakcji każdego obcego człowieka na słowa krytyki, zwłaszcza jeśli krytyka jest uzasadniona.
I zawsze będąc w sytuacji kiedy ktoś stosuje przemoc wobec dzieci będę stała za dzieckiem nie za przemocowcem.
Oczekiwanie, że nikt nic nie powie bo nie daj borze szumiący bijacej matce będzie przykro i ciężko jest po prostu absurdalne. Nikt tu jej nie wyzwał, nikt jej nie groził, nikt nie potraktował jej nawet w 1% tak źle jak ona wszystkich.
Nieważne, kto zaczął. Zacząć jest łatwo. Krzyczeć i bić jest łatwo. Ciężko spokojnie podejść do trudnego tematu. Jaki jest cel pisania: wylać swoją złość, bo ktoś daje klapsy dziecku, czy spróbować dotrzeć do tej kobiety, żeby już tak nie robiła?

Mnie ta samodzielna krytyka tylko denerwuje. Jak moje dziecko nie chce spać ani odpoczywać, a widać, że jest przemęczone, to krzyknę. Od tego mojego krzyku do spania dziecka w swoim łóżku mijają 2 minuty (dziecko się wtuli, jak już przestaje uciekać to śpi od razu, ja odkładam). JEDYNĄ radą, jaką usłyszałam jest - uwaga uwaga - NIE KRZYCZEĆ! No naprawdę, nie wpadłam na to, że to złe. Jakbym wiedziała, co zrobić innego, to bym nie krzyczała.

A z osobami, które od razu zaczynają obrażać rozmówcę, jeśli się z czymś nie zgadzają, dyskusja zazwyczaj nie ma sensu. Bo ona i tak wie swoje, a inni się czepiają...
 
Posłuchajcie - sorry, ale będę usuwała kolejne wpisy w tym wątku, które nie dotyczą pytania autorki. Załóżcie wątek dotyczący tematu, który wywołał taką dyskusję. Uważam, że to, co się dzieje jest bardzo nie ok, w stosunku do mamy, która podzieliła się swoimi emocjami i ewidentnie potrzebuje wsparcia i słów otuchy, a może jakiś rad. Tymczasem jej problem został unieważniony, jej potrzeba również. Tak więc trzy, dwa, jeden start.
 
Nieważne, kto zaczął. Zacząć jest łatwo. Krzyczeć i bić jest łatwo. Ciężko spokojnie podejść do trudnego tematu. Jaki jest cel pisania: wylać swoją złość, bo ktoś daje klapsy dziecku, czy spróbować dotrzeć do tej kobiety, żeby już tak nie robiła?

Mnie ta samodzielna krytyka tylko denerwuje. Jak moje dziecko nie chce spać ani odpoczywać, a widać, że jest przemęczone, to krzyknę. Od tego mojego krzyku do spania dziecka w swoim łóżku mijają 2 minuty (dziecko się wtuli, jak już przestaje uciekać to śpi od razu, ja odkładam). JEDYNĄ radą, jaką usłyszałam jest - uwaga uwaga - NIE KRZYCZEĆ! No naprawdę, nie wpadłam na to, że to złe. Jakbym wiedziała, co zrobić innego, to bym nie krzyczała.

A z osobami, które od razu zaczynają obrażać rozmówcę, jeśli się z czymś nie zgadzają, dyskusja zazwyczaj nie ma sensu. Bo ona i tak wie swoje, a inni się czepiają...
Niech popatrzą na nas. Bardzo się ode mnie różnisz, a jeszcze chyba się nigdy nie pożarłyśmy 🥰🤣

Ja wrzeszczę czasem. No przepraszam bardzo, jeśli zdycham na okres i mam do tego jakieś problemy z jelitem drażliwym i po dziesięciu minutach w łazience wracam, a tam sajgon jakby mi CBŚ wpadło na chatę i wywaliło wszystko z szafek, to nie wiem kto by powiedział "Ależ moje drogie dziewczynki, nie wolno tak robić, bo mamusia przechodzi teraz początek cyklu miesięcznego, o którym później, ale teraz bardzo was proszę, żebyście ładnie posprzątały wszyściutko i dały mamusi buzi." Nie. Wrzasnę "Czy ja was na chwilę nie mogę zostawić, żeby iść do łazienki?!" Potem mi głupio, jest kac moralny, przepraszam i potem wytłumaczę na spokojnie, ale nie dałabym rady się opanować w tej właśnie chwili. Jestem człowiekiem. Jaką matką, to mnie ocenią na starość, ale jestem człowiekiem, nie androidem i mam granice cierpliwości.

Albo jak w zeszłym roku 23.12 tuż przed powrotem męża do domu z pracy karmiłam niemowlaka i myślałam sobie, że wcale nie jest tak źle. Sztachnęłam się zapachem niemowlęcej główki i dotarło do mnie, że jest jakoś cicho. Wstałam, a w kuchni moja starsza wysypała na jeden kopczyk mąkę i cukier. Do końca. Wtedy nie krzyczałam, nie powiedziałam nic. Zatkało mnie z bólu egzystencjalnego 🤣
 
reklama
Posłuchajcie - sorry, ale będę usuwała kolejne wpisy w tym wątku, które nie dotyczą pytania autorki. Załóżcie wątek dotyczący tematu, który wywołał taką dyskusję. Uważam, że to, co się dzieje jest bardzo nie ok, w stosunku do mamy, która podzieliła się swoimi emocjami i ewidentnie potrzebuje wsparcia i słów otuchy, a może jakiś rad. Tymczasem jej problem został unieważniony, jej potrzeba również. Tak więc trzy, dwa, jeden start.
Dziękuję. Mi się też zdarzyło popłynąć, przyznaję. To dobry pomysł, żeby to pousuwać :)

Pisałam już wcześniej, że wydawało mi się, że córka mnie nienawidzi. I nawet miałam wrażenie, że tymi ledwo widzącymi ślepkami patrzy na mnie i myśli, że jestem beznadziejna i nie powinno mnie przy niej być. Leżałam po cesarce zdechła i obolała, mąż koło niej skakał, słyszałam jak płacze, a on ją tuli, całuje, szybko jej przechodziło i sobie myślałam "nosiłam cię w brzuchu tyle miesięcy, a on lepiej sobie radzi z tobą niż ja..." W kwietniu będą trzy lata i teraz jesteśmy tak blisko, że mogłabym ją normalnie zadusić tak ją kocham i uwielbiam, a ona mnie :) Mamusia to, mamusia tamto, leci do mnie ze wszystkim i jestem pewna, że nie pamięta tamtych brzydkich miesięcy. I że wcale tak nie myślała, to wszystko siedziało w mojej głowie.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Do góry