Ja się martwiłam, że dzieci nie będą mnie lubiły, bo ciągle jestem z nimi, ale nie mam czasu. Już pomijając te wszystkie szczepienia, na które oczywiście ja z nimi chodzę. Ja ciągle jestem w domu z dzieckiem lub dziećmi, ale muszę też ugotować, wyprać, posprzątać... Ciągle coś, czasu na prawdziwą zabawę niewiele. A z tatą to przecież tylko zabawa, tata nic nie musi! I wychodzi na to, że dzieci nadal mnie kochają. Synek (3l) biegnie do mnie i "mamuuusia. Kocham Cię ". A córka (1,5) po prostu jak mnie zobaczy, to "mamaaaa" i się tuli. Nawet jak mnie nie widziała 2 minuty, bo w łazience byłam

Ale często mam wyrzuty sumienia, że tak mało się z nimi bawię. Są dni, że mogę i to robię. Ale od kilku dni jesteśmy chorzy, a dzieci po lekach dostały dużo więcej siły niż mama. I one chcą się bawić, a ja spać. I one ciągle same sobie czas organizują, bo ja ledwo coś zrobię i nie mam siły... I mi tak smutno, że się nie bawię.
Albo jak synek za mną płacze jak mnie nie ma. Wyjdę na godzinę, to jest w domu płacz, a jak wracam to "mamooo, tęskniłem za Tobą"! I niby mogę nie wychodzić bez niego, ale nie chcę. Potrzebuję wyjść z koleżankami, bez dzieci, na basen czy gdzieś. Ciągle jestem dla dzieci, potrzebuję być też dla siebie. A później wracam i mam wyrzuty sumienia, że w domu była godzina płaczu.