reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Brak gaworzenia i siadu u 9 miesięcznego dziecka.

aczkolwiek zdarzają się i mamy, które niemalże doszukują się problemów u dziecka. Nie mówię oczywiście o autorce, ale obserwuję kilka takich w swoim otoczeniu. Uważam, że w razie wątpliwości najlepiej poszukać specjalisty, pojechać prywatnie i od specjalisty w danej dziedzinie dowiedzieć się czy jest ok czy też trzeba pracy z dzieckiem. Lekarze POZ najczęściej mają beznadziejną wiedzę, dawno nie aktualizowaną, a dobry specjalista od razu stwierdzi, czy coś z dzieckiem jest nie tak. Choć jeśli kolejny lekarz mówi, że dziecko ma na coś jeszcze czas, to ma i warto odpuścić sobie popychanie dziecka w rozwoju.
Lekarze na NFZ przede wszystkim traktują młodą mamę czesto po macoszemu.
Moja pediatra sama szczerze mi powiedziała,ze lekarze nie chcą pracowac na NFZ....
Pakiety medyczne np w Lux med to tez beznadzieja....No chyba ze jestes VIP.
Ja jako dziecko mialam jedną pediatrę,i to był lekarz z powołania a nie z łaski.
Ta moja uwierzcie,jest naprawdę oki,odpowie na pytania,ale jak na wizyte bilansową jest 20 minut, tym mierzenie ważenie i bilans to nie da sie wszystkiego rozstrzygnąć.
 
reklama
Też uważam, że wszystko trzeba sprawdzić. Dlatego z synkiem jeździłam po lekarzach. Słyszałam, że jest OK i od razu się uspokajałam. Miesiąc później synek dalej nie siedział, więc znowu do fizjoterapeuty 😅
Mój bratanek rozwijał się podobnie. Gaworzył, siadał, chodził... Ale nie mówił. Tylko to zaniepokoiło rodziców. Brak pokazywania palcem i reakcji na imię już nie niepokoił. To pojechali mu zbadać słuch jak miał 3,5 roku. Od tego badania, poprzez szereg kolejnych, wyszły mu zaburzenia ze spektrum autyzmu. Teraz ma 10 lat i jest na poziomie dwulatka.
To faktycznie dziwne...aczkolwiek mój siostrzeniec bardzo późno o zaczął mówić...tylko,ze społecznie bylo z nim ok.
Moja córka na szczęście reaguje juz na swoje imię,albo na moj głos😅,odwraca się,usmiecha cieszy na nasz widok....
 
Wiecie co, powiem Wam tak. Moja starsza niemal nie głużyła. Zaczęła raczkować miesiąc przed pierwszymi urodzinami, a po dwóch miesiącach zaczęła biegać. Palcem zaczęła pokazywać jakoś po 13-14 miesiącu życia. W wieku 20 miesięcy mówi "am am" na jedzenie, "hau hau" na pieska, "papa" i "aja aja" jak kogoś głaszcze. Osoba, która z nią ciągle przebywa mówi, że nie ma się co stresować mówieniem, bo ona za to rozwojowo wyprzedza rówieśników w innych rzeczach. Dogaduje się z nami (choć ostatnio trochę nas nie lubi - bunt 😀) bez problemu. Jest niezwykle sprawna manualnie i ma wysoki poziom empatii (nie wiem za kim, bo ja nie mam tej części mózgu wcale wg niektórych). Wkurzyłam się na ostatnim szczepieniu, bo mi pediatra poz wciskała, że ma krzywe nóżki, złą cerę i zeza i pojechałam do specjalistów. Nóżki zdrowe, cera zdrowa, oczka zdrowe. Wydalam niemal 1k, ale przynajmniej wiem, że jest okej i wymysłami tamtej nie będę się przejmować następnym razem. Więc jak ja słucham tych cudownych lekarzy-długopisów, którzy w mojej opinii są tylko od kwalifikacji do szczepień okresowych, to mnie krew zalewa.
Ech...tylko co sie czlowiek stresu najje to jego.
 
No widzisz, a moja głużyła, potem sylabizowala, a potem przestała. Siadać zaczęła jak miała ponad 9 miesięcy. Miała prawie 10 jak zaczęła pełzać i raczkować. Chodzić jak miała 16 miesięcy, już nie pamiętam. Ale dalej nie pokazywała palce. Nie rozumiała nas, nie dogadywała się z otoczeniem, wiele wiele innych rzeczy.
Córka ma autyzm wczesnodzieciecy, potem doszła padaczka. Teraz ma 6 lat.

Czemu to pisze? Bo nie każde dziecko, które nie głużyło na czas albo nie gaworzyło na czas albo nie siedziało na czas nadrobi, bo "ma czas". I "moje tak miało, a teraz jest ok" często może zrobić krzywdę większa niż pomóc. Bo niektóre dzieci nigdy nie nadrobią. A niektóre nadrobią, ale nie same, tylko dzięki terapii, fizjoterapii, rehabilitacji.
Moja córka obecnie mówi, jest komunikatywna, nauczyła się w końcu robić papa i pokazywać palcem jak miała ponad 3 lata. Ale nie nauczyła się sama z siebie, bo do tego dorosła. Nauczyła się po latach codziennej terapii i zajęć.
Jeśli dziecko nie łapie się w jakieś widełki czasowe i nie siada w wymaganym wieku, czy nie chodzi, czy nie głuży, nie gaworzy na czas itd., rozwija się po prostu nieprawidłowo, ZAWSZE trzeba to sprawdzić. Choćby się miało potem okazać, że wszystko ok i dziecko nadrobiło w swoim tempie. Bo lepiej usłyszeć "nie ma problemu, wszystko ok" niż potem "dlaczego przyszła pani tak późno, dziecko od dawna powinno mieć terapię/fizjoterapię/rehabilitację/leki/aparat słuchowy itd., na co pani czekała? Dziecko straciło czas, który nie wiadomo, czy odzyska".
Najgorzej niestety jest jak dziecko zaczyna tracic umiejętności 😔
Ja oczywiscie jak juz wspomnialam sprawdzę gdzie sie da i co sie da.
Ile dzieci tyle przypadkow.
Ja sie chcialam tym postem trochę pocieszyc,poszukać wsparcia.
 
Też uważam, że wszystko trzeba sprawdzić. Dlatego z synkiem jeździłam po lekarzach. Słyszałam, że jest OK i od razu się uspokajałam. Miesiąc później synek dalej nie siedział, więc znowu do fizjoterapeuty 😅
Mój bratanek rozwijał się podobnie. Gaworzył, siadał, chodził... Ale nie mówił. Tylko to zaniepokoiło rodziców. Brak pokazywania palcem i reakcji na imię już nie niepokoił. To pojechali mu zbadać słuch jak miał 3,5 roku. Od tego badania, poprzez szereg kolejnych, wyszły mu zaburzenia ze spektrum autyzmu. Teraz ma 10 lat i jest na poziomie dwulatka.
No widzisz, a moja mając półtora roku miała już diagnozę, po chwili opinie o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju, mając dwa lata miała orzeczenie o niepełnosprawności i była w terapii w najlepszych ośrodku dla dzieci z autyzmem w moim mieście, gdzie miała zajęcia 3-4 dni w tygodniu indywidualne plus w domu masa zajęć. Mając 3 i pół roku to ona już sporo nadrobiła rzeczy, nad którymi z Twoim bratankiem nawet nikt jeszcze nie zaczął pracować... A moja już miała pecs i potrafiła na nich pokazać, czy chce jabłko czy herbatnika, na nich rozumiała, że idziemy do sklepu albo że zaraz idzie spać. Mówiła już pierwsze słowa, zaczęła dzięki pecs nas rozpoznawać i zrozumiała kto to mama i tata.
Taki czas, to jest czas stracony... I to najważniejszy, bo wtedy mózg jest najbardziej plastyczny i chłonny jak gąbka. Najwięcej braków można nadrobić.
Moja córka przy diagnozie miała głęboki autyzm wczesnodzieciecy i prawdopodobnie upośledzenie umysłowe w stopniu umiarkowanym lub znacznym. A teraz jest w normie intelektualnej i funkcjonuje naprawdę wysoko. Poza problemami emocjonalnymi, społecznymi i typowo związanymi z autyzmem ;) funkcjonuje dość podobnie do rówieśników. :) Ale to zasługa wczesnej diagnozy i tony włożonej i dalej wkładanej w nią pracy dzień w dzień.
Dlatego tak ważna jest szybka i jak najwcześniejsza reakcja. :)
Najgorzej niestety jest jak dziecko zaczyna tracic umiejętności 😔
Ja oczywiscie jak juz wspomnialam sprawdzę gdzie sie da i co sie da.
Ile dzieci tyle przypadkow.
Ja sie chcialam tym postem trochę pocieszyc,poszukać wsparcia.
Ona w sumie nie tyle traciła nawet, co nie zyskiwała nowych. Przestała robić bababa, mamamama, dadadada, ale zaczęła i ciągle robiła kekekekeke 🤷
Zobacz neurologopede koniecznie, czasem takie opóźnienie to kwestia problemów z wedzidelkiem. :)
 
Ech...tylko co sie czlowiek stresu najje to jego.
ja po tym jak w dwa miesiące od pierwszego raczkowania nauczyła się biegać postanowiłam sobie, że nie będę w ogóle czytać, tak z wczuwaniem się, co robią na danym etapie cudze dzieci. Sama sprawdzam co powinna umieć, ale traktuję te widełki z przymrużeniem oka. Nie słucham też poganiania typu taka duża, a jeszcze w pieluchę czy sama nie je, itp. To pogodne, radosne, przyjaźnie nastawione do świata dziecko - i tę cechę charakteru chciałabym w niej pielęgnować, zamiast cisnąć ją, bo córka koleżanki już je sama nożem i widelcem albo dawno robi na nocnik. Nauczyłam się nie martwić się na zapas. Kontrolować, ale nie przesadzać, bo dziecko, które pół życia spędziło w przychodniach w poszukiwaniu choroby, która nie istnieje, ale mama uważa, że coś z nim nie tak, też nie jest szczęśliwe i nie rozwija się psychicznie prawidłowo.
 
No widzisz, a moja mając półtora roku miała już diagnozę, po chwili opinie o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju, mając dwa lata miała orzeczenie o niepełnosprawności i była w terapii w najlepszych ośrodku dla dzieci z autyzmem w moim mieście, gdzie miała zajęcia 3-4 dni w tygodniu indywidualne plus w domu masa zajęć. Mając 3 i pół roku to ona już sporo nadrobiła rzeczy, nad którymi z Twoim bratankiem nawet nikt jeszcze nie zaczął pracować... A moja już miała pecs i potrafiła na nich pokazać, czy chce jabłko czy herbatnika, na nich rozumiała, że idziemy do sklepu albo że zaraz idzie spać. Mówiła już pierwsze słowa, zaczęła dzięki pecs nas rozpoznawać i zrozumiała kto to mama i tata.
Taki czas, to jest czas stracony... I to najważniejszy, bo wtedy mózg jest najbardziej plastyczny i chłonny jak gąbka. Najwięcej braków można nadrobić.
Moja córka przy diagnozie miała głęboki autyzm wczesnodzieciecy i prawdopodobnie upośledzenie umysłowe w stopniu umiarkowanym lub znacznym. A teraz jest w normie intelektualnej i funkcjonuje naprawdę wysoko. Poza problemami emocjonalnymi, społecznymi i typowo związanymi z autyzmem ;) funkcjonuje dość podobnie do rówieśników. :) Ale to zasługa wczesnej diagnozy i tony włożonej i dalej wkładanej w nią pracy dzień w dzień.
Dlatego tak ważna jest szybka i jak najwcześniejsza reakcja.
Ty widziałaś problem. Niektórzy wypierają. Szczerze mówiąc, teraz mam znajomą, której synek (w wieku mojego , w marcu 2 lata) nie raguje na imię, nie pokazuje palcem, nie komunikuje potrzeb ani w żaden inny sposób się nie komunikuje. Dopiero niedawno zaczął gaworzyć. Zasugerowałam jej badanie słuchu (jak do niego krzyczałam po imieniu, a on nic), to stwierdiła , że nie będzie z nim po lekarzach jeździć. On teraz jest zajęty i ma czas. Ale widuję go z 2 razy w tygodniu na całe popołudnie i ciągle tak jest. Nawet nie zwrócił uwagi, że go na kolana wzięłam i coś gadałam. Ja już dawno bym z nim była u lekarza, ale ona nie widzi problemu. Szczerze liczę na to, że z dzieciakiem wszystko OK.
 
No widzisz, a moja mając półtora roku miała już diagnozę, po chwili opinie o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju, mając dwa lata miała orzeczenie o niepełnosprawności i była w terapii w najlepszych ośrodku dla dzieci z autyzmem w moim mieście, gdzie miała zajęcia 3-4 dni w tygodniu indywidualne plus w domu masa zajęć. Mając 3 i pół roku to ona już sporo nadrobiła rzeczy, nad którymi z Twoim bratankiem nawet nikt jeszcze nie zaczął pracować... A moja już miała pecs i potrafiła na nich pokazać, czy chce jabłko czy herbatnika, na nich rozumiała, że idziemy do sklepu albo że zaraz idzie spać. Mówiła już pierwsze słowa, zaczęła dzięki pecs nas rozpoznawać i zrozumiała kto to mama i tata.
Taki czas, to jest czas stracony... I to najważniejszy, bo wtedy mózg jest najbardziej plastyczny i chłonny jak gąbka. Najwięcej braków można nadrobić.
Moja córka przy diagnozie miała głęboki autyzm wczesnodzieciecy i prawdopodobnie upośledzenie umysłowe w stopniu umiarkowanym lub znacznym. A teraz jest w normie intelektualnej i funkcjonuje naprawdę wysoko. Poza problemami emocjonalnymi, społecznymi i typowo związanymi z autyzmem ;) funkcjonuje dość podobnie do rówieśników. :) Ale to zasługa wczesnej diagnozy i tony włożonej i dalej wkładanej w nią pracy dzień w dzień.
Dlatego tak ważna jest szybka i jak najwcześniejsza reakcja. :)

Ona w sumie nie tyle traciła nawet, co nie zyskiwała nowych. Przestała robić bababa, mamamama, dadadada, ale zaczęła i ciągle robiła kekekekeke 🤷
Zobacz neurologopede koniecznie, czasem takie opóźnienie to kwestia problemów z wedzidelkiem. :)
Mam nadzieję mimo wszystko,ze to nic poważnego....niby do roku ma ostatecznie czas
 
ja po tym jak w dwa miesiące od pierwszego raczkowania nauczyła się biegać postanowiłam sobie, że nie będę w ogóle czytać, tak z wczuwaniem się, co robią na danym etapie cudze dzieci. Sama sprawdzam co powinna umieć, ale traktuję te widełki z przymrużeniem oka. Nie słucham też poganiania typu taka duża, a jeszcze w pieluchę czy sama nie je, itp. To pogodne, radosne, przyjaźnie nastawione do świata dziecko - i tę cechę charakteru chciałabym w niej pielęgnować, zamiast cisnąć ją, bo córka koleżanki już je sama nożem i widelcem albo dawno robi na nocnik. Nauczyłam się nie martwić się na zapas. Kontrolować, ale nie przesadzać, bo dziecko, które pół życia spędziło w przychodniach w poszukiwaniu choroby, która nie istnieje, ale mama uważa, że coś z nim nie tak, też nie jest szczęśliwe i nie rozwija się psychicznie prawidłowo.
No tak,ale brak gaworzenia po skończonym 9 miesiącu to juz kurcze chyba nie fanaberia
 
reklama
ja po tym jak w dwa miesiące od pierwszego raczkowania nauczyła się biegać postanowiłam sobie, że nie będę w ogóle czytać, tak z wczuwaniem się, co robią na danym etapie cudze dzieci. Sama sprawdzam co powinna umieć, ale traktuję te widełki z przymrużeniem oka. Nie słucham też poganiania typu taka duża, a jeszcze w pieluchę czy sama nie je, itp. To pogodne, radosne, przyjaźnie nastawione do świata dziecko - i tę cechę charakteru chciałabym w niej pielęgnować, zamiast cisnąć ją, bo córka koleżanki już je sama nożem i widelcem albo dawno robi na nocnik. Nauczyłam się nie martwić się na zapas. Kontrolować, ale nie przesadzać, bo dziecko, które pół życia spędziło w przychodniach w poszukiwaniu choroby, która nie istnieje, ale mama uważa, że coś z nim nie tak, też nie jest szczęśliwe i nie rozwija się psychicznie prawidłowo.
Diagnozowanie tak małych dzieci to często zabawa. Synek się cieszył na wizyty fizjoterapeutki 🙂
Jak nas coś niepokoi, to lepiej sprawdzić od razu. rodzice będą spokojniejsi i dziecko bez presji będzie się rozwijać.
Nie należy też robić z dzieci takich niesamodzielnych istot. Niech próbują jeść, ubierać się i sikać na nocnik. Czasem się uda, czasem nie. Czasem zjedzą widelcem, czasami wymuszą na rodzicach karmienie łyżeczką.
 
Do góry