- Dołączył(a)
- 25 Sierpień 2023
- Postów
- 1
Cześć .
Może zacznę od początku, jestem szczęśliwą mamą 15 miesięcznej Oli, mąż wtedy jeszcze partner bardzo się cieszył o wieści że niedługo zostanie tatą, tym bardziej że dwa lata wcześniej poroniłam. Kiedy urodziła się malutka na początku angażował się w pomoc, zawsze mogłam na niego liczyć, niestety jak zaczęły się coraz większe problemy, on się od małej odsuwał, denerwowało go już czasami wszystko, ze się nie może wyspać, odpocząć gdzie ja nie przysypiałam prawie całych nocy bo mała miała refluks. W nocy do małej wstaje przeważnie ja, nawet kiedy mąż ma wolne, bo on musi odpocząć. W marcu wzięliśmy ślub, zaraz po nim dowiedziałam się, że jestem w ciąży oczywiście nie planowaliśmy tego, tym bardziej mój mąż bo zawsze jak mówił że chce dwójkę dzieci tak po urodzeniu Oli zdecydował że jedno dziecko w zupełności mu wystarczy. Po tej wiadomości dopiero się zaczęło gadanie że wrobiłam go w tą ciążę, bo on drugiego dziecka nie chciał , przepłakałam wiele dni, tym bardziej jak dowiedziałam się że ciąża jest zagrożona , miałam bardzo wcześnie skurcze, kilka razy byłam na Izbie przyjęć tym dwa razy w szpitalu, do męża nic nie docierało że mam się oszczędzać, nie dźwigać, nawet jak był w domu to na mnie spadały obowiązki i opiekowanie się córką. Jestem już załamana nie mam żadnego wsparcia, boję się jak to będzie wyglądało jak urodzi się drugie dziecko, skoro już teraz robię prawie wszystko sama. Męża nie interesuje moje samopoczucie, nieraz chciałabym odpocząć, ale jednak nie mogę bo on tego nie rozumie, to on jest najważniejszy bo pracuje. Jeszcze ciągle słyszę, że to ja jestem ta zła bo się ciągle czepiam, że to nie ja chodzę do pracy... Już nie mam siły, ciągle prawie się kłócimy bo ja już naprawdę nie mam czasami siły na nic, a on po kłótni mówi mi że może się wyprowadzić jak mi tak źle.
Może zacznę od początku, jestem szczęśliwą mamą 15 miesięcznej Oli, mąż wtedy jeszcze partner bardzo się cieszył o wieści że niedługo zostanie tatą, tym bardziej że dwa lata wcześniej poroniłam. Kiedy urodziła się malutka na początku angażował się w pomoc, zawsze mogłam na niego liczyć, niestety jak zaczęły się coraz większe problemy, on się od małej odsuwał, denerwowało go już czasami wszystko, ze się nie może wyspać, odpocząć gdzie ja nie przysypiałam prawie całych nocy bo mała miała refluks. W nocy do małej wstaje przeważnie ja, nawet kiedy mąż ma wolne, bo on musi odpocząć. W marcu wzięliśmy ślub, zaraz po nim dowiedziałam się, że jestem w ciąży oczywiście nie planowaliśmy tego, tym bardziej mój mąż bo zawsze jak mówił że chce dwójkę dzieci tak po urodzeniu Oli zdecydował że jedno dziecko w zupełności mu wystarczy. Po tej wiadomości dopiero się zaczęło gadanie że wrobiłam go w tą ciążę, bo on drugiego dziecka nie chciał , przepłakałam wiele dni, tym bardziej jak dowiedziałam się że ciąża jest zagrożona , miałam bardzo wcześnie skurcze, kilka razy byłam na Izbie przyjęć tym dwa razy w szpitalu, do męża nic nie docierało że mam się oszczędzać, nie dźwigać, nawet jak był w domu to na mnie spadały obowiązki i opiekowanie się córką. Jestem już załamana nie mam żadnego wsparcia, boję się jak to będzie wyglądało jak urodzi się drugie dziecko, skoro już teraz robię prawie wszystko sama. Męża nie interesuje moje samopoczucie, nieraz chciałabym odpocząć, ale jednak nie mogę bo on tego nie rozumie, to on jest najważniejszy bo pracuje. Jeszcze ciągle słyszę, że to ja jestem ta zła bo się ciągle czepiam, że to nie ja chodzę do pracy... Już nie mam siły, ciągle prawie się kłócimy bo ja już naprawdę nie mam czasami siły na nic, a on po kłótni mówi mi że może się wyprowadzić jak mi tak źle.