Kiedyś była przesada w jedną stronę : dziecko się nie liczyło. Teraz jest nagonka w drugą : tylko dziecko się liczy. Ciągła bliskość, karmienie do samoodstawienia, wstawanie w nocy, gotowanie zdrowo i samodzielnie 5-ciu posiłków, organizowanie dziecku mnóstwa wydarzeń sensorycznych - a gdzie jest rodzic w tym wszystkim? Zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach bardzo często młodzi rodzice wychowują dziecko bez pomocy osób trzecich.
Chyba sobie to wkleję gdzieś w telefonie. Mistrzostwo!
Co do histerii - moja młodsza potrafi się tak wściec, że wyje i wyje, a jak źle złapie powietrze albo właśnie nie złapie, to odlatuje. Trzeba jej dmuchnąć w buzię i wraca do siebie - czyli ryczy dalej. Zdrowa jak koń, uparta jak osioł. I nawet gdybym chciała jej ulec, to nic nie da, bo w tym szale ona nie chce już niczego, ani tego co chciała, ani mamy, ani taty, ani siostry, ani smoka, ani pić, ani jeść. Trzeba poczekać, olać, ona się zmęczy, pytamy czy chce się przytulić i jak chce to tulimy i tłumaczymy. Spocona jak szczur, czerwona, łzy, smarki, ślina, nieraz jest gotowa do spania ze zmęczenia. I co? Nie dbam o jej emocje? Bo odmówiłam picia coli pół godziny przed snem? Bo chciałam się wysrać w spokoju i zamknęłam łazienkę na klucz? Bo nie dałam banana, kiedy trzy minuty zostały do miękkości makaronu na obiad?
Chyba kogoś tu powaliło ostro. Zielona napisała słowo w słowo to co ja myślę o współczesnym trendzie w wychowaniu. Dodam jeszcze, że wściekłość, złość i inne emocje są naturalne i potrzebne. Moje dzieci nauczą się je poskramiać w młodym wieku, więc gdy coś pójdzie nie po ich myśli w dorosłości, to najwyżej zaklną, wrzasną i na tym się skończy. Oswajam swoje dzieci ze wszystkimi emocjami i nie odpuszczam jeśli robią jazdy - ZWŁASZCZA jeśli robią jazdy. I tak, będą na przykład czekały cztery minuty na ostatni element posiłku, bo tak robią cywilizowani ludzie. W restauracji też nie rzucisz się na ziemię, bo kelner nie wraca, a tobie burczy w brzuchu. Dlaczego? Bo rodzice cię nauczyli, że tak się nie robi. I zapewniam, bardzo ci się nie podobała ta nauka, jak to dziecku. Dzieci są złe kiedy im się odmawia i reagują właśnie wścieklizną, a jeśli któreś ma temperament, to już w ogóle. Dorośli też są źli, ale w dzieciństwie ktoś ich nauczył, że nie zawsze ma się to, czego chce.
Zaiste, teraz gabinety psychologów są pełne dorosłych zaniedbanych emocjonalnie w dzieciństwie przez rodziców, a za trzydzieści lat będą oblegane przez ludzi, którzy nie umieją sobie radzić z trudnym życiem, bo na etapie wchodzenia w społeczeństwo, czuła mamusia i czuły tatuś nie pokazali, że lajf is brutal. Zresztą już to widać, różnica między pracownikami lat 22 i 32 to przepaść.