reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Bunt 2-latka?

Dołączył(a)
23 Lipiec 2019
Postów
1
Witam,potrzebuję porady.Mam prawie 2letniego synka.Od kilku tygodni syn dostaje strasznych histerii włącznie z waleniem glowa o podłoże.Nie radzę sobie kompletnie z tym.O ile wcześniej probowalam być cierpliwa tak teraz tracę zimną krew i choć wiem że robię źle to krzykiem reaguje na jego krzyk.Nie chce tego robić,zawsze mam wyrzuty sumienia jednakze podczas takich kryzysowych sytuacji ewidentnie włącza mi sie gadzi mózg(walcz albo uciekaj).Histerie są dosłownie o wszystko_O zabawkę którą zabrał kuzyn,o to że nie może gdzieś pójść,o to że jadąc autem nie może napic się mleka z piersi już teraz natychmiast(nadal go karmię).O cokolwiek co tylko mu sie nie spodoba.Do tego teraz doszło również kopanie,uderzenie mnie.Probowalam przytulać,tłumaczyć ale było tylko gorzej więc uznałam że lepiej będzie po prostu dac mu czas na uspokojenie sie,kiedys skutkowalo,teraz piszczy tak glosno i tak dlugo ze robi sie caly czerwony i spocony.Czy powinnam udac sie do jakiegos specjalisty?czy jest w ogole sens z tak malym dzieckiem?Nie chce spieprzyc mojemu dziecku zycia a obecna sytuacja chyba ku temu podąża...Czy to normalne zachowanie tzw bunt 2latka?mamy w rodzinie bratanka 2.5 r ma ale u niego nie bylo tak silnych emocji.Czy duze znaczenie moze miec fakt ze syn jest ze mna mocno zwiazany,tata duzo wyjazdow sluzbowych mial,teraz my wrocilismy do PL na stale a on zostal za granicą,niezbyt dobrze sie miedzy nami uklada wiec i tez ja chodze non stop poddenerwowana?O ile widze ciagly rozwoj intelektualny u syna,jest inteligentnym chlopczykiem,coraz więcej mówi tak rozwój fizyczny mnie martwi-nie przybiera na wadze,jest dość chudy.Czy takie zachowanie może mieć podłoże psychiczne?brak ojca,moje wypalenie macierzyństwem?czy też nie powinnam szukać czegoś czego nie ma i uznać to za zwyczajny bunt 2latka i uzbroić się w nervosol(A dzięki niemu w cierpliwość)?
 
reklama
Rozwiązanie
Taka kochana jest z tym gilem ze az kolana miekna:) o matko odmożdżylo mnie totalnie rozplywam sie nad gilem.

Kochana....lepiej, ze się nad gilem rozczulasz niż miałabyś tego dziecka nie lubić :)
Ja się rozczulam nad potarganymi wlosami mojej córki. Gaba ma kręcone włoski i jak wstaje po nocy to wyglada jak mała, zbłąkana, potargana owieczka... rozmawiam z moim mężem o jej kupach! Gowniany temat... :)
Tez mi trudno jej odmawiać. Ona jest takim słodkim diabelkiem. I zdaje sobie z tego sprawę! Uśmiechy, przytulanki i słodkie buziaki to jej codzienna broń. Ale dla jej dobra musiałam sobie wyhodować pierwsza warstwę grubej skory. Inaczej rozpuścilabym ja jak dziadowski bicz.
Witam,potrzebuję porady.Mam prawie 2letniego synka.Od kilku tygodni syn dostaje strasznych histerii włącznie z waleniem glowa o podłoże.Nie radzę sobie kompletnie z tym.O ile wcześniej probowalam być cierpliwa tak teraz tracę zimną krew i choć wiem że robię źle to krzykiem reaguje na jego krzyk.Nie chce tego robić,zawsze mam wyrzuty sumienia jednakze podczas takich kryzysowych sytuacji ewidentnie włącza mi sie gadzi mózg(walcz albo uciekaj).Histerie są dosłownie o wszystko_O zabawkę którą zabrał kuzyn,o to że nie może gdzieś pójść,o to że jadąc autem nie może napic się mleka z piersi już teraz natychmiast(nadal go karmię).O cokolwiek co tylko mu sie nie spodoba.Do tego teraz doszło również kopanie,uderzenie mnie.Probowalam przytulać,tłumaczyć ale było tylko gorzej więc uznałam że lepiej będzie po prostu dac mu czas na uspokojenie sie,kiedys skutkowalo,teraz piszczy tak glosno i tak dlugo ze robi sie caly czerwony i spocony.Czy powinnam udac sie do jakiegos specjalisty?czy jest w ogole sens z tak malym dzieckiem?Nie chce spieprzyc mojemu dziecku zycia a obecna sytuacja chyba ku temu podąża...Czy to normalne zachowanie tzw bunt 2latka?mamy w rodzinie bratanka 2.5 r ma ale u niego nie bylo tak silnych emocji.Czy duze znaczenie moze miec fakt ze syn jest ze mna mocno zwiazany,tata duzo wyjazdow sluzbowych mial,teraz my wrocilismy do PL na stale a on zostal za granicą,niezbyt dobrze sie miedzy nami uklada wiec i tez ja chodze non stop poddenerwowana?O ile widze ciagly rozwoj intelektualny u syna,jest inteligentnym chlopczykiem,coraz więcej mówi tak rozwój fizyczny mnie martwi-nie przybiera na wadze,jest dość chudy.Czy takie zachowanie może mieć podłoże psychiczne?brak ojca,moje wypalenie macierzyństwem?czy też nie powinnam szukać czegoś czego nie ma i uznać to za zwyczajny bunt 2latka i uzbroić się w nervosol(A dzięki niemu w cierpliwość)?
Normalne. Meliska i do przodu. On nie rozumie dlaczego nie może. Nie rozumie Twoich tłumaczeń. Nie rozumie też swoich emocji. Po prostu je wyraża tak jak potrafi. Polecam ten wpis Link do: (Nie) bunt dwulatka – Być bliżej


Jeśli masz dziecko w wieku 18 miesięcy i więcej, pewnie już słyszałeś te wszystkie ostrzeżenia przed słynnym buntem dwulatka? Czy ów bunt faktycznie istnieje? A jeśli tak, to o co w nim właściwie chodzi?

Kiedy piszę ten tekst, moje dziecko ma 1,5 roku i… wcale się nie buntuje. Przynajmniej ja tak uważam. Kiedy ucieka w jednym bucie, kiedy pręży się, bo nie chce wejść do wózka i kiedy ze stoickim spokojem odpowiada mi „nie” na niemal każde pytanie. A przecież ma 18 miesięcy, klamka zapadła. Zaczyna się.

Znajoma wrzuca na fb pytanie, co robić z rozwydrzonym dzieckiem, bo ma 20 miesięcy i zrobiło się złośliwe, a wręcz „manipuluje”. „Oooo, bunt dwulatka?” – kiwa pokrzepiająco głową inna mama, kiedy obserwuje nasze negocjacje na temat siadania na chodniku w listopadzie. Nie-bunt, odpowiadam w myśli. Bo ja w żaden bunt nie wierzę.

Moje dziecko się nie buntuje

Moje dziecko szuka siebie


Moje dziecko szuka siebie, a ja szukam wyjaśnień. Trochę dla porządku w głowie, a trochę dla wszystkich tych rodziców, którzy chcą się pochylić nad tym, czego właśnie doświadcza ich dziecko. Przekopałam więc domowe zasoby, przewertowałam wszystkie rozwojówki i kilka książek zawodowych, zebrałam to w całość i postanowiłam podzielić się z Wami. Może komuś z Was pozwoli to lepiej zrozumieć, co dzieje się w głowie dziecka, kiedy rozpoczyna się słynny „bunt dwulatka”.

Zacznę od buntu. Jak mantrę powtarzam „moje dziecko się nie buntuje”. Dlaczego? Wystarczy zajrzeć do Słownika Języka Polskiego PWN, aby pod tym hasłem znaleźć opis „wystąpienie przeciwko jakiejś władzy”. Nie czuję się władcą mojego dziecka, a przede wszystkim nie traktuję jego dążeń ku autonomii jako coś wymierzanego „przeciwko” nam. Samo stawianie sprawy w ten sposób kojarzy mi się z tworzeniem obozów, dwóch sprzecznych układów sił, z których ktoś chce wygrać kosztem kogoś innego. Oczywiście samo słowo „bunt” nie jest tutaj istotne, ale to, jaką postawę przyjmiemy, może już mieć znaczenie.


Co podpowiada nam psychologia?

Trochę teorii. Spośród dostępnych koncepcji rozwojowych, wybrałam te, dzięki którym łatwiej jest zrozumieć zmiany, jakich doświadcza dziecko w drodze ku niezależności.

Początek tego procesu ma miejsce około 18 miesiąca życia, choć już w okolicy piętnastego można zauważyć pewne symptomy zapowiadające (warto jednak pamiętać, że są to orientacyjne ramy, a każde dziecko ma niepowtarzalną osobowość i swoje tempo rozwoju). W psychologii rozwojowej i psychologii klinicznej dziecka, dużo uwagi poświęca się zmianom, jakie zachodzą od urodzenia do 3 roku życia. Okres poniemowlęcy (1-3 r.ż) opisywany jest przez badaczy, jako niezwykle istotny dla kształtowania się osobowości (Oleś, 2003). W odniesieniu do „buntu dwulatka” ciekawe mogą wydać się teorie koncentrujące się na wczesnych relacjach i ich znaczeniu dla budowania tzw. struktury Ja, która jest centralną częścią osobowości. Koncepcje te określane są mianem teorii relacji z obiektem, który stanowi matka lub inna osoba sprawująca opiekę nad dzieckiem (w opisie będę zamiennie używać matka/opiekun).

Teorie relacji z obiektem
Jedną z takich teorii stworzyła Margaret Mahler opisując ją jako proces separacji-idywiduacji. Nazwa skomplikowana, wiec spieszę, żeby wyjaśnić, o co w tym chodzi. W procesie tym dziecko stopniowo nabiera świadomości o swojej odrębności od matki i przekonania o własnej indywidualności. Mahler twierdziła, że stadia tego procesu zachodzą na siebie, nie mają sztywnych ram, jednak zamykają się przed ukończeniem przez dziecko trzeciego roku życia (Oleś, 2003). To, co interesujące z punktu widzenia dwulatków, to okresy między 16 a 23 miesiącem życia oraz między 24 a 36.

Między 16 a 23 miesiącem

Ten pierwszy okres nazwany został przez Mahler fazą ponownego zbliżenia i wiąże się z nabyciem świadomości odrębności od matki(lub znaczącego opiekuna), a w związku z tym z doświadczeniem ambiwalencji wobec niej. Od uwielbienia po ogromną niechęć, od rozczarowania (bo nie pozwala na wszystko), po owe uwielbienie (bo to z nią chce dzielić wszystkie doświadczenia). Jest to więc faza konfliktu między autonomią a zależnością. Nie może więc dziwić fakt, że dziecko w tym czasie czuje się zagubione i sprawia wrażenie rozchwianego.


Między 24 a 36 miesiącem

W kolejnej fazie następuje konsolidacja, czyli tworzenie zintegrowanego obrazu obiektu(matki/opiekuna) a przede wszystkim jego stałości. Dziecko zaczyna rozumieć, że ów obiekt może być zarówno „dobry” jak i „zły”, a nie jak dotychczas albo taki, albo taki. W tym okresie wyraźne jest poczucie własnej odrębności dziecka, które wyraża się w zachowaniu, mowie (w której królują zaimki ja, moje, sam), swobodnym poruszaniu się i aktywności („zaczął się bawić beze mnie, nie mogę w to uwierzyć!”).

W nawiązaniu do tej teorii Donald Winnicott (1993) podkreślał, że w procesie separacji, ogromne znaczenie ma „wystarczająco dobra więź” z matką. Mając bowiem poczucie bezpieczeństwa i stabilności obiektu (matki), dziecku łatwiej jest budować obraz siebie, jako osoby niezależnej. Pisząc o tym okresie, Winnicott podkreślał istotną rolę przytulanek/kocyków, które dzieci kojarzą z matką i jej zapachem. Jego zdaniem takie „obiekty przejściowe” pomagają przetrwać okres separacji, a w późniejszym czasie również inne stresujące sytuacje. Co ciekawe, taki obiekt może zostać wybrany tylko i wyłącznie przez dziecko, nie może zostać narzucony ani „podsunięty” przez rodzica. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj. Warto zaznaczyć, że posiadanie lub nie takiej maskotki nie jest w żaden sposób diagnostyczne, część dzieci po prostu tak ma, a część nie.

Etapy rozwoju osobowości
Inną grupę koncepcji, do których sięgnęłam, stanowią te dotyczące poczucia tożsamości własnego „ja”. Znowu skomplikowany termin, który wyjaśnią po części wybrane przeze mnie koncepcje.

Pierwsza z nich, autorstwa Jane Loevinger, skupiała się na etapach rozwoju osobowości. Autorka opisywała stadia rozwoju, wymieniając wśród nich stadium symbiotyczne, w którym następuje różnicowanie siebie od matki i wypracowania poczucia o swojej odrębności, które przejawia się między innymi w mowie i komunikatach typu „nie chcę” (Oleś, 2003). Spójrzmy więc na to NIE dziecka oczami Loevinger i zobaczymy tam człowieka dążącego ku niezależności, a nie manipulatora i buntownika.

Drugą teorię opisał Erik Erikson, który podkreślał znaczenie ośmiu przełomowych okresów w życiu człowieka. W każdym z nich pojawia się konkretne zadanie rozwojowe, którego rozwiązanie może mieć znaczenie dla dalszego życia. Zadania te mogą zostać rozwiązane w sposób adaptacyjny lub nieadaptacyjny, a więc wiązać się z postępem albo regresją. Mówiąc potocznie, możemy uznać je za takie levele, które po zaliczeniu, wynoszą nas na wyższy etap.


W interesującym nas wieku 2-3 lat rozgrywa się stadium „autonomia a wstyd i zwątpienie”. Dziecko w tym okresie dąży do niezależności i samodzielności („ja sam!”). Jednocześnie jest otwarte na poznawanie „reguł gry” otaczającego świata, ucząc się przy tym, co może przekraczać jego granice i granice innych ludzi. Erikson podkreślał kluczową rolę rodziców i ich postawy wobec tych autonomicznych dążeń dziecka. Uważał on, że nadmierna kontrola i toczenie walki z dzieckiem, może sprawić, że kryzys, którego doświadcza dziecko znacznie przedłuży się w czasie. Zamiast nabywać poczucia własnej skuteczności i niezależności, może utwierdzić się w poczuciu wstydu i zwątpienia, a przez to zahamować swoje tendencje ku autonomii i niezależnej osobowości (Becelewska, 2006). Erikson zwracał więc uwagę na konieczność zachowania równowagi między dążeniem dziecka do autonomii (które wiąże się z repertuarem wielu nowych umiejętności) a chęcią kontrolowania tych zachowań przez rodziców. Zadania rodziców na tym etapie rozwoju dziecka znacząco różnią się więc od tych z okresu niemowlęcego. Teraz zadaniem rodzica jest podążać za dzieckiem i towarzyszyć mu, jednocześnie tłumacząc mu zasady i ograniczenia, które napotyka na swojej drodze (Bee, 2004). Myślę więc, że gdyby Erikson spojrzał na tytuły poradników, w których mówi się o tym, jak stłumić dwulatka, albo pokazać mu, kto tu rządzi, mógłby się złapać za głowę.

Jeszcze trochę z rozwojówki
Zróbmy kolejny krok. Mając już podstawy teorii dotyczącej kształtowania się osobowości, sięgnijmy po psychologię rozwojową. Co znajdujemy? W okresie tym dużo mówi się o rozwoju samowiedzy – między 16 a 24 miesiącem życia dzieci rozpoznają siebie w lustrze, co ma związek ze skonstruowaniem reprezentacji ja („ten w lustrze to ja!”)

Drugi i trzeci rok to czas „wielkiego ja”, czyli intensywnego wykorzystania zaimków osobowych „ja” i dzierżawczych „moje” (a skoro „moje”, to nie dziw mi się, że te MOJE buty chcę założyć sam, mimo, że się spieszysz i nie złość się, że nie chcę się dzielić MOJĄ zabawką, bo przecież jest MOJA). W tym wieku dużo zmian zachodzi również w sferze fizycznej, poznawczej i społecznej, ale w tym krótkim opisie chciałam skupić się wyłącznie na emocjach.

I słowo o potrzebach
Jeśli interesujecie się NVC, wiecie zapewne, że zakłada ono, że za każdym zachowaniem stoją jakieś potrzeby, a ludzie wybierają różne strategie, żeby je zaspokoić. U dzieci w wieku określanym mianem „buntu dwulatka” żywe są wszystkie te potrzeby, które dotyczą wspomnianej już autonomii i potrzeby bycia branym pod uwagę. Dzieci wybierają przeróżne strategie, żeby te potrzeby zaspokoić. Od ogromnego znaczenia, jakie nadają temu, żeby zjeść na czerwonym talerzu (nie zielonym), przez to, żeby samemu się ubrać, rozebrać, nakarmić, po to, żeby podejmować decyzje w wielu kluczowych (albo mniej) sprawach dotyczących codzienności. Będąc gdzieś z boku tego procesu, można odnieść wrażenie, że to wszystko jest jakieś wyolbrzymione. Bo przecież talerz to talerz. Ubranie przez rodzica zajmie mniej czasu. Ciężkie zakupy szybciej przyniesie tata, a większość rozmów może nie przybierać formy dyskusji.

Owe wyolbrzymienie to jednak często nasza dorosła ocena. Bo w świecie tego dwu, trzylatka, to sprawy najwyższej rangi, dotykające czegoś najważniejszego, czyli autonomii właśnie. Jeśli więc przyjmiemy, że wszystkie potrzeby służą życiu, a nasze dziecko całą sobą chce zaspokoić te, które są w nim aktualnie żywe, być może łatwiej będzie nam towarzyszyć w tym, czego doświadcza.

Czy to będzie potrzeba wybierania własnych planów

Czy też ta, w której chodzi o wybór własnej drogi do ich realizacji

Czy te dotyczące wolności, przestrzeni, bycia branym pod uwagę, uczenia się, rozwoju itd. itd. – dzieci wybierać będą różne strategie, niekoniecznie zrozumiałe dla nas, niekoniecznie będące w zgodzie z naszymi. Będzie to jednak jeden z pierwszym momentów, kiedy to one dokonują wyborów i szukają takich dróg, które pomogą im w zaspokojeniu owych potrzeb.

Jeśli zatem nie bunt, to?
Wybór dwulatka. Potrzeby dwulatka. Autonomia dwulatka. Tu nikt się nie buntuje i nie robi nic przeciwko nam. Robi coś dla siebie. Warto pomyśleć o tym następnym razem, kiedy chęć nadgryzienia trzech jabłek jednocześnie, wyda nam się fanaberią, a rozpacz przy wyjściu z placu zabaw, manipulacją albo rządzeniem.
 
Ostatnia edycja:
Bunt dwulatka jak nic.
Przejdzie - dużo przytulaj dziecko zwłaszcza w okresie histerii, krzyku czy innych czynności mających na celu zwrócenie twojej uwagi.
I nie patrz na inne dzieci - każde inaczej to przechodzi - ile dzieci, tyle emocji.
 
Bunt dwulatka jak nic.
Nie ma co porównywać z kuzynem czwartego stopnia pokrewieństwa i, ze on „nie miał takich napadów emocji”. Każde dziecko jest inne i każde będzie inaczej i na coś innego reagowało.
Bunt dwulatka jest wbrew pozorom dobry. Oznacza, ze mały człowiek rozwija się prawidłowo i nie robi tzw skoków rozwojowych. To trzeba po prostu przeżyć z jak największym spokojem. Bo złością i emocjami naprawdę nic się nie wskóra. Tez mam obecnie emocjonalna dwulatke w domu i wierze ci, ze jest to piekło i apokalipsa. Potrafi się wkurzyć prostym faktem, ze ja chce buziaka a ona akurat nie ma ochoty.
Mózg dwulatka nie potrafi jeszcze radzić sobie z emocjami tak samo jak mózg dorosłego człowieka. Nie jest po prostu wystarczająco rozwinięty. Trzeba dać mu czas. To nie jest wina dziecka, ze nie umie czy nie chce. Ono by pewnie chciało ale nie potrafi. Jeszcze. Ale należy pamiętać, ze jeśli mały człowiek nie radzi sobie z chaosem własnych emocji to z naszego wewnętrznego spokoju powinien czerpać pełnymi garściami.
 
Dziekuje Ci za ten temat:D
Tez to mam:D
Na szczescie mloda nie wali glowa o sciane...
Moja rada zapewnic bezpieczenstwo dziecku i wyjsc( ale nie gdzies daleko) tylko zerkac z ukrycia,zeby dziecko nie widzialo. Brak publiki pomaga. Ok 2 tyg temu myslalam ze nie ogarne corki. Przypadkowo lecial jakis program parentingowy i stosuje taka jedna metode co tam byla i jest mega mega poprawa. Tylko moja corka jest o pol roku starsza. Dziecko probuje sobie ogarnac wlasne emocje i w naszym przypadku przytulanie itd.nie pomagalo tylko ja rozjuszalo. I u nas problem polegal w tym ze.corka to co.chciala to miala i pozniej wymuszala placzem i histeria. Warto znalezc swoj sposob i przede wszystkim nie dac sie wciagnac i dac nakrecic dziecku.
 
U nas teraz to tak latwo idzie,ze moj maz az nie moze w to uwierzyc. A byly sytuacje ze stal w.aucie z nia nie wiadomo jak dlugo,bo jej nie dalo sie wlozyc do fotelika i bezpiecznie przetransportowac do domu,bo myslal ze cos jej sie stanie z tych nerwow i wygibasow co odstawiala przy probie wsadzenia do.fotelika....
 
U mnie zostawienie Gaby samej sobie odbiłoby się czkawka w całym domu. Ma tendencje do rzucania przedmiotami. Każde dziecko ma inaczej.
Autorko, musisz wypracować sobie metodę na swojego synka. Zobaczyć co na niego najbardziej działa.
Ja zauważyłam, ze u mnie działa po prostu sam fakt, ze zwolnię. I dużo jej tłumacze. Mówię co będziemy robić. Przykładowo „ a teraz zejdziemy na dół bo trzeba założyć butki i jechać do przedszkola”. A potem mówię, „to co, idziemy na dół? Bo trzeba jechać do przedszkola”. Dziecko może jeszcze nie umieć się wysłowić ale ono już bardzo dużo rozumie. Nie spieszę się. Powtórzę jej kilka razy to samo aż w końcu ona sama idzie do schodów i daje rączkę żeby jej pomoc zejść na dół. A jak ma focha to zależy. Jak za przeproszeniem lezie w szkodę to zatrzymuje. Ale jak tylko przykładowo tupie nogami i wrzeszczy to na spokojnie się pytam czy ona naprawdę uważa, ze jej krzyki wpłyną na moja jakaś decyzje?
Znasz swojego synka najlepiej, sama stwierdzisz czy bardziej pomoże mu zostawienie go samemu sobie czy spokojna rozmowa.
 
reklama
Ja autentycznie widzialam,ze podczas histerii patrzy czy patrze..... wiec wychodzilam z pokoju. Teraz wystarczy ze mowie do niej,ze w takim razie ja wychodze,bo mi przykro jest sluchac tych krzykow i jak wstane ona juz krzyczy mami nie i obowiazkowo gila gila :D:D Jak juz slysze ze mam wziac gila ( chociaz 9/10 nic nie ma) to jest znak,ze ona chce zeby bylo dobrze,ze probuje zapanowac nad swoimi emocjami i ze atak zlosci ma sie ku koncowi. Taka kochana jest z tym gilem ze az kolana miekna:) o matko odmożdżylo mnie totalnie rozplywam sie nad gilem.
 
reklama
Ano. Zazwyczaj rzeczy cenne lub potrzebne są poza jej zasięgiem ale swoimi zabawkami rzuca równo.
Jak ma dwie w łapkach i rzuci jedna to jej mówię, ze jak rzuci druga to jej obie zabiorę bo skoro nimi rzuca to mam wrazenie, ze ich nie chce. Jak rzuci druga to obie wędrują na polke i nie ma. Jeśli widzę, ze histeria osiąga apogeum to mówię, ze może dostać jedna ale pozwolę jej wybrać która. Dziecko w tym wieku pragnie być niezależne w miarę swoich możliwości. Danie mu wyboru odnośnie tego, która zabawkę chce dostać zazwyczaj zakancza konflikt. Przynajmniej u mnie.
Nie jestem ekspertem ale wydaje mi się, ze w takich sytuacjach trzeba pracować z dzieckiem a nie stawiać sztywne zasady dla samej idei. Wiadomo, w sytuacjach gdzie jest ryzyko dla zdrowia i życia to trzeba ale w sytuacjach nie awaryjnych lepiej jest nawiązać kontakt z maluchem i rozpoznać co stanowi problem na chwile obecna.
 
Do góry