Czyli dobrze podejrzewałam. Wczoraj wujek google pokazał mi te pasy poporodowe. Cóż, niektóre ładniejsze, niektóre brzydsze... Cenowo też różnie. Chyba zaszaleję i kupię sobie taki. Nie dlatego, że liczę na jakieś cuda, ale żeby się "zabezpieczyć". Nie wiem jak Wy, ale ja mam coś takiego, że jak mi się cokolwiek stanie (czy mała ranka, czy stłuczenie, czy zwichnięcie) to podświadomie bardziej uważam na to miejsce, jeśli jest zaklejone plastrem albo zabandażowane. Nawet jeśli nie trzeba. No i myślę, że tak na mnie będzie działał ten pas :-). Żebym sobie niepotrzebnie problemów nie zrobiła i nie porozrywało mnie. Wiem, że ból sam w sobie nie pozwoli wykonywać niektórych czynności, ale po co mam czekać na ból, skoro pas może mnie wcześniej zatrzymać. Tak dziwnie mam :-).
A dzisiaj w nocy, leżąc i nie mogąc zasnąć z powrotem
, wymyśliłam, że skoro mnie już tak porozcinają, to może by skorzystać z okazji i poprosić o liposukcję brzucha i talii
. Tak to jest jak człowiek spać nie może... Ale chyba zagadam lekarzy, choćby tylko po to, żeby atmosferę rozluźnić, bo czuję że będę masakrycznie przerażona i zestresowana. Jak przed każdą operacją do tej pory...
A dzisiaj w nocy, leżąc i nie mogąc zasnąć z powrotem

