reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Chyba potrzebuję wsparcia.

Wiem, że nie powinnam. Ale cały czas mam wyrzuty sumienia i nocne koszmary. przecież dobrze wiedziałam że nie mam zimowych opon i dobrze wiedziałam jakie są warunki na drodze. A ja chciałam być tylko dobrą przyszłą żoną i sprawić partnerowi chociaż troszkę radości żeby nie musiał stać na dworcu i czekać na pociąg który nie wiadomo czy by dojechał.

Wiem, że kiedyś z Amelką spotkamy się tam gdzie ona teraz jest. Bardzo czekam na pogrzeb, mam nadzieję że jak się z nią pożegnam będzie mi lepiej. Niestety mój kiepski stan zdrowia i wszystkie procedury uniemożliwiają to w tej chwili.
 
reklama
Mysle, ze pogrzeb i zwiazane z nim pozegnanie bedzie bardzo trudnym, ale bardzo waznym wydarzeniem. Zycze Ci, zebys jak najszybciej doszla do zdrowia i mogla sie tym zajac.

Niestety jest to traumatyczne wydarzenie, wiec to, ze mozg 'przerabia' temat i w dzien, i w nocy, jest zupelnie normalne. Warto sie zglosic do lekarza, zeby przepisal leki. Nie, zebys je brala caly czas, jesli nie chcesz, ale zeby miec cos na wszelki wypadek, na gorsza chwile.
 
Paczuszke z lekami dostałam zaraz po wyjściu ze szpitala. ale mam wrażenie, że po nich jest mi gorzej. Może faktycznie nie płacze, nie krzyczę ale kompletnie zamykam się w sobie, potrafie wtedy usiąść w ciemnym pokoju i patrzeć w jeden punkt przez kilka godzin...
 
Antolek szczerze mówiąc nie wiem jaki straszny ból przeżywasz, ale ja też niedawno straciłam mojego aniołka... byłam w szpitalu lekarze zapewniali że wszystko jest w porządku i wróciłam do domu po dwóch dniach koniec mojego szczęścia... też się obwiniałam że może gdybym nie zrobiła tego czy owego to maleństwo by było... teraz byłabym w 9 tygodniu ciąży... najlepiej pogadać z dziewczynami z tego forum to naprawdę pomaga... tym bardziej jeśli naprawdę nie ma komu się wygadać... ja jak mam chęć to wychodzę na dwór i krzyczę żeby się wyładować bo nie ma co w sobie trzymać negatywnych emocji bo to przekłada się na Twoje relacje z innymi...
 
Antolek tak bardzo mi przykro :( zapalam światełko
[*] Ja moją dzidzię też pochowałam i to było bardzo ciężkie, ale mi pomogło. Mam nadzieję że uda ci się załatwić wszystkie formalność i być na pogrzebie, czy on będzie w UK czy w PL?

Wiesz mój mąż też ma na imię Daniel i jest dla mnie największym oparciem, nie wiem jak by się zachował gdyby lekarze kazali mu wybierać między mną a naszym dzieckiem ale śmierć naszej kruszynki też bardzo przeżył. Myślę że twój parter też teraz przeżywa żałobę i może do teraz bije się z myślami że mógł np nie jechać do ciebie tamtego dnia, albo już wcześniej się przeprowadzić bliżej ciebie, może wtedy nie pojechałabyś po niego na ten dworzec, mógł ci zabronić jechać po niego ze względu na ciążę - widzisz on może mieć takie same rozterki i poczucie winy jak i ty ale to nie znaczy że w ten sposób ta tragedia w ogóle by się nie wydarzyła. Mogłoby się przecież wtedy stać coś innego. Tak to już jest na tym świecie. Jeżeli twój Daniel cię kocha i kochał wasze dziecko to na pewno też jest mu teraz trudno i to normalne że nie umie z tobą rozmawiać, ale mam nadzieję że razem dojdziecie do siebie, będziecie dla siebie wsparciem, może warto żebyś się otworzyła i rozmawiała z nim, powiedz że teraz go potrzebujesz, że czujesz się winna chociaż to nie była niczyja wina ale tak trudno sobie z tym poradzić.

Wiem że słowa "będzie dobrze" to coś czego teraz nienawidzisz, ale daj sobie czas na wszystko. Amelka na pewno was obserwuje z góry i liczy na to że mama szybko wyzdrowieje i zacznie się uśmiechać.
 
Edyta89 ponieważ na stałe mieszkam w UK, pogrzeb bedzie tutaj, mimo ze wolałabym żeby Amelcia była pochowana w PL, może to samolubne i egoistyczne ale chce ja miec przy sobie.

Staram sie z nim rozmawiac ale kazda nasza rozmowa konczy sie nie tyle co klotnia a ostrzejsza wymiana zdan. Dlatego lepiej pisze mi sie tutaj niz rozmawia z kimkolwiek w cztery oczy, tutaj mimo ze lzy splywaja po policzkach caly czas, to na nikogo nie krzycze i nikogo tym nie ranie.
 
Antolek ja też straciłam córeczkę... i nawet nie będę próbować pisać nic na pocieszenie.
W życiu nie czułam takiej złości, żalu, rozczarowania, tęsknoty, nienawiści... jak wtedy kiedy dowiedziałam się, że moje dziecko nie żyje.
Może to moja wiara obudziła we mnie nadzieję... dzień po zabiegu byłam na Drodze Krzyżowej- nad ołtarzem wisiał napis MIŁOŚĆ NIE PAMIĘTA ZŁEGO- łzy w sekundzie zalały mi twarz, ale wtedy pomyślałam jak bardzo kochałam Zosię, jak bardzo chciałam by była szczęśliwa, zdrowa, by była z nami. W imię tej miłości do niej wiem, że byłoby jej strasznie źle gdyby widziała mnie ciągle zapłakaną i nieszczęśliwą. Ona patrzy na mnie i mam żal do siebie kiedy płaczę, bo przecież ona widzi...
Nie umiem ubrać w słowa tego co czuję-ale jestem mamą- jestem dumna, że moje dziecko ma teraz taką odpowiedzialną rolę, pewnie jest najpiękniejsza w Niebie :)- dobra wiem, że każda mama tak mówi o swoim dziecku :)

Czas nie leczy ran... życzę Ci nadziei Nieba- nie wiem jaka jest Twoja wiara, ale powiem Zosi żeby się zakolegowała z Amelcią:)

My kobiety jesteśmy silne, nasi mężczyźni nie umieją się często odnaleźć- bo przeżywają ten ból na swój, inny sposób- nie znaczy, że boli ich mniej. Twój Daniel musiał wybrać- dla niego to mega trudne doświadczenie- Bój jeden raczy wiedzieć co się z nim w środku teraz dzieje.
Ja nie chciałam żeby mój mąż cokolwiek mówił, chciałam by mnie mocno przytulał, miał wiecznie mokrą koszulę od moich łez.
Wystarczy by był... Życzę Wam abyście umieli zawalczyć o siebie- bez słów, bez wytykania sobie czegokolwiek, choćbyście wypłakali morze łez- MIŁOŚĆ NIE PAMIĘTA ZŁEGO!

Mam swojego Anioła- osobistego, najlepszego, najpiękniejszego, nie oddam nikomu- razem damy radę!
 
Debora, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego ile dla mnie znaczą Twoje słowa, masz rację MIŁOŚĆ NIE PAMIĘTA ZŁEGO, i mój aniołek z całą pewnością nie chciałby żebym płakała, nie raz jak płakałam dostawałam kopniaczka po żebrach to chyba miało znaczyć '' Nie płacz mamusiu, ja tu jestem '' i ona dalej jest prawda ? tak samo jak ja tęsknie ona napewno też, ale masz rację razem damy radę. Mam nadzieję, że uda im się zakolegować z Zosią, wtedy wiem że ona nie będzie tam sama.


Wiesz, tak sobie teraz myslę, że byłam niesprawiedliwa wobec Daniela, zachowałam się jak egoistka, zajęłam sie tylko sobą i swoim bólem, nigdy nie pomyślałam jak on się czuję i jak jemu jest z tym źle.


Co więcej, dziękuję Ci za ten post, dałaś mi siłę, mimo że dalej jest mi strasznie ciężko to wiem, że mam dla kogo żyć, że mimo tego że Amelki nie ma tutaj ze mną dalej jest moją córeczką, a ja dalej jej mamą. Chyba właśnie takich słów potrzebowałam, nie tych że będzie ok, a nakierowania na właściwą ścieżkę, ścieżkę miłości. jeszcze raz dziękuję.
 
antolek w takiej sytuacji jak nasza (piszę "nasza",bo przecież każda z nas straciła kiedyś swoja kruszynkę,być może w innej sytuacji,na innym etapie,ale jednak) bardzo trudno jest znaleźć właściwe słowa pocieszenia.Osobiście uważam,że takich słów nie ma.Nic nie jest w stanie przywrócić nam naszej straty,a tylko to byłoby w stanie nas pocieszyć...Widzisz zazwyczaj w chwilach gdy nie potrafimy sobie poradzić ze swoimi emocjami,szukamy dla nich ujścia,najczęściej jest to obarczenie winą siebie samych lub osób nam najbliższych,bo tak jest najłatwiej,bo oni są akurat pod ręką...Ty wzięłaś całą "winę" na siebie,ale to nie jest twoja wina.Na pewne rzeczy nie mamy niestety wpływu.Na wątku Ciąża po poronieniu jest mnóstwo dziewczyn,które straciły swoje kruszynki na wszelkich mozliwych etapach,nie zrobiły nic złego,nie było żadnej wyraźnej przyczyny strat...
Wiem jak bardzo ci trudno,rana jest tak strasznie świeża...Najgorsze jest jednak to,że tak naprawdę raczej nie mozemy liczyć na odpowiednie wsparcie ze strony najbliższych,czujemy się nierozumiane.Złościmy się o to na naszych partnerów,nie potrafimy z nimi o tym rozmawiać.Ja po mojej stracie cały żal zamieniłam we wściekłość na mojego męża,nic mu nie chciałam powiedzieć,nie odbierałam nawet od niego telefonów (pracował w delegacji),myślałam o rozwodzie...Na szczęscie trafiłam na to forum,dziewczyny otworzyły mi oczy na wiele spraw,wreszcie poczułam,że nie jestem sama,wreszcie był ktoś,komu nie musiałam tłumaczyć co czuję,tu nikt nie odmawiał mi prawa do bólu,to dzięki nim nadal jesteśmy szczęśliwym małżeństwem.Piszę to wszystko,bo widzę,że zmierzasz w tym samym kierunku co ja kiedyś...Piszesz,że nie potrafisz dogadać się z Danielem-dlaczego?Pewnie uważasz,że nie potrafi zrozumieć tego ogromu bólu,który teraz czujesz.Pewnie masz rację,ale tak naprawdę nikt kto tego nie przeżył nie potrafi tego zrozumieć.NIe możesz oczekiwać od niego,że będzie czuł dokładnie to samo co ty,bo to niemożliwe.Z pewnością też cierpi,ale może stara się być silny dla ciebie?Nie wiem,nie znam go,jednak proszę cię o jedno- tak na spokojnie i szczerze odpowiedz sobie sama na jedno pytanie-czy wyobrażasz sobie życie bez niego?Czy jesteś gotowa na stratę również jego?Utrata dziecka to bardzo trudna próba dla każdego związku,mam nadzieję,że uda wam się wyjść z niej zwycięsko.
 
reklama
Do góry