Ja Was kobietki (przyszłe mamy też nie pocieszę..)
Moja babka, mama i ciotka rodziły bez nacięć krocza, u mnie niestety, nie obyło się bez tego, czyli geny niczego nie gwarantują (doktor tak mnie rozcięła, że musiała założyć 10 szwów

).
Od poczatku ciąży ćwiczyłam 4-5 razy w tygodniu. Zestaw specjalnie dla kobiet w ciąży przygotowywujący do porodu. I...przenosiłam 10 dni, a poród musiał być wywoływany, a i tak trwał 15 godzin, z tego od 16.00 bóle parte bez rozwarcia (a urodziłam o 00.02)
Pod koniec ciązy brykałam na piłce, którą mam w domu, więc często i długo, co miało pomóc w porodzie. Na początku porodu też mogłam pokręcić się trochę na niej ale i to nic nie pomogło...Szycie też mnie bolało
Ale jak się dziecko urodzi i zobaczycie je, to zapomina się o wszelkim bólu...który wraca (jeśli Was cięli i szyli) po krótkim odpoczynku. Potem dochodzi ból brodawek (bo mleka brak a Młode ciągnie) i to już komplet. A, do tego wszystkiego śmierdzi się potem, bo hormony szaleją i nie pomagają nawet częste kapiele.
Czyli się kobietki módlcie, żeby wszystko poszło gładko:-) POWODZENIA!!!