reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czerwcowe mamy 2021

U nas zastępowałam mleko posiłkiem stałym. Córka je rano kaszkę mleczną taka bardzo gęsta, później 2 sniadanie juz stałe, czyli jakieś jajeczko, chlebek z twarożkiem i zawsze jakieś warzywko do tego, później mamy obiadek, albo gotuję albo daje ze słoiczki, na podwieczorek Jogurt naturalny z jakimiś owocami albo Mus i na kolację gęsta kaszka ale do butelki, często przy niej zasypia. W nocy nie je już od 6tego miesiąca. Od 7mego nie pije mleka, tzn takiego czystego bez kaszki. Po prostu nie chciala. Nie wiem czy to dobrze. Co chwile nachodzi mnie myśl ze powinna pić mleko ale pediatra powiedziała że wszystkie te kaszki, jogurty i Serki to nabial więc jest w nim wapn a to o niego głównie chodzi. Chciałabym jej chociaz zaraz po przebudzeniu dać troszke mleka ale ona nie chce. Od razu pluje i kręci głowka. Pije za to bardzo dużo wody. Potrafi wypić prawie cały bbox na raz. Jak się dorwie to pije dopoki się nie skończy 🙄🤣
 
reklama
no dobra. Zrezygnowaliśmy z jednego mleka w ciągu dnia. Dziś trzeci już dzień (chyba trzeci. Może czwarty?) bez mleka pomiędzy 13 a 19:30. Córka spoko. Ona i tak stałe jedzenie wsuwa z radością. Ale synek... On stałego jedzenia je trochę mniej i był głodny do tej 19:30. Ratowałam się bananem, którego lubi i chrupkiem. Ale wczoraj i dziś zjadł już więcej i ze smakiem (chociaż wciąż mniej niż córka) i było ok - nie wołał am za szybko. Przyznaję, że mnie to stresuje, że go głodzę. Idzie mu chyba kolejny ząbek. Woła znowu smoczka. Córka wcina i nie dopija mleka, które dostaje. Więc tu się nie stresuję, ale ten mały bąbel... Zobaczymy kolejny tydzień jak pójdzie.

Trudne to wszystko 🙃
 
no dobra. Zrezygnowaliśmy z jednego mleka w ciągu dnia. Dziś trzeci już dzień (chyba trzeci. Może czwarty?) bez mleka pomiędzy 13 a 19:30. Córka spoko. Ona i tak stałe jedzenie wsuwa z radością. Ale synek... On stałego jedzenia je trochę mniej i był głodny do tej 19:30. Ratowałam się bananem, którego lubi i chrupkiem. Ale wczoraj i dziś zjadł już więcej i ze smakiem (chociaż wciąż mniej niż córka) i było ok - nie wołał am za szybko. Przyznaję, że mnie to stresuje, że go głodzę. Idzie mu chyba kolejny ząbek. Woła znowu smoczka. Córka wcina i nie dopija mleka, które dostaje. Więc tu się nie stresuję, ale ten mały bąbel... Zobaczymy kolejny tydzień jak pójdzie.

Trudne to wszystko 🙃
Będzie dobrze :) ja też właśnie o to się martwię, że może głodze dzieciaczka. Ale jak widzę zawartość pieluchy to wątpliwości mi mijają 😂
 
Ech dziewczyny, zazdroszczę wam spania i jedzenia. U nas dalej jak po grudzie a może nawet coraz gorzej. Córka stała się tzw cycoholikiem, tylko to by jadła. Zwykle jedzenie potrafi jeść, tzn je kawałki, łyżeczką i nawet widelcem, sama sobie nabija…a jednak tylko skubie jak ptaszek, nic (oprócz jogurtu)nie zje więcej jak dwie łyżeczki :( Chyba przez to ze lubi lub przyzwyczaiła się jeść często a krótko (mimo prób wydłużania) w nocy mam ciagle wiszenie na piersi (podejrzewam ze nadrabia, cały czas trzyma się wagowo i wzrostowo 70 centyla). Jest mi już z tym bardzo ciezko, postarzałam się i schudlam :( ale wszelkie próby zmian nic nie dają. Mm nie chce jeść. Jak czytam ze dzieci przesypiają długie godziny albo i noc to zastanawiam się nad tzw treningiem snu. Z drugiej strony to do mnie nie przemawia, a ona chyba i tak po prostu jest głodna.
Do tego doszedł lęk separacyjny na maxa, czasem jak jesteśmy same ubieram się godzinę bo mi wciąż łapie się nogi i wspina,z rykiem. Przy zabawach na macie musi być druga osoba, inaczej nie odstępuje mnie na krok, stoi i wiedza się na szyi. 🤦‍♀️ Najchętniej na rączki, a jak jej coś nie podpasuje to spazmy których ciężko słuchać.
Ratuje się pomocą znajomych, bo dziadkowie daleko i w sumie za nimi nie przepada 🤷‍♀️
Macie tez etap mamozy? A może już po? Ile trwał u was?
 
Ech dziewczyny, zazdroszczę wam spania i jedzenia. U nas dalej jak po grudzie a może nawet coraz gorzej. Córka stała się tzw cycoholikiem, tylko to by jadła. Zwykle jedzenie potrafi jeść, tzn je kawałki, łyżeczką i nawet widelcem, sama sobie nabija…a jednak tylko skubie jak ptaszek, nic (oprócz jogurtu)nie zje więcej jak dwie łyżeczki :( Chyba przez to ze lubi lub przyzwyczaiła się jeść często a krótko (mimo prób wydłużania) w nocy mam ciagle wiszenie na piersi (podejrzewam ze nadrabia, cały czas trzyma się wagowo i wzrostowo 70 centyla). Jest mi już z tym bardzo ciezko, postarzałam się i schudlam :( ale wszelkie próby zmian nic nie dają. Mm nie chce jeść. Jak czytam ze dzieci przesypiają długie godziny albo i noc to zastanawiam się nad tzw treningiem snu. Z drugiej strony to do mnie nie przemawia, a ona chyba i tak po prostu jest głodna.
Do tego doszedł lęk separacyjny na maxa, czasem jak jesteśmy same ubieram się godzinę bo mi wciąż łapie się nogi i wspina,z rykiem. Przy zabawach na macie musi być druga osoba, inaczej nie odstępuje mnie na krok, stoi i wiedza się na szyi. 🤦‍♀️ Najchętniej na rączki, a jak jej coś nie podpasuje to spazmy których ciężko słuchać.
Ratuje się pomocą znajomych, bo dziadkowie daleko i w sumie za nimi nie przepada 🤷‍♀️
Macie tez etap mamozy? A może już po? Ile trwał u was?
Kurczę.
Z tego co dziewczyny karmiące piersią piszą na forach/grupach, to też wspominają o cyckoholiźmie. Z tego co się tam przebija, to nie zabraniać dziecku jeść w nocy. Ono jest głodne i wtedy nadrabia. Mamy zazwyczaj najpierw próbują odstawić któreś karmienie w dzień. Albo co któreś. W zamian dają jakiś stały pokarm. Nawet jeśli by to miał być jeden gryz. Przytulają do piersi ubrane, polulają, a potem dają gryza kanapki z masłem, serem, awokado, czy czym tam jeszcze - generalnie coś z tłuszczem. Schodzą powoli z ilości karmień w dzień. Ale to pewnie już też próbowałaś.
Mówią też o tym, że biorą dzidzię na noc do łóżka, do siebie. Bo czasem dziecko chce tylko przytulenia.
Niektóre mamy też przechodzą na mm na wieczór przed snem. Szkoda, że twoja córka nie chce. Może czasem jeszcze zaproponuj. Może się jej spodoba.

W kwestii jedzenia jeszcze. Z tą ilością stałych pokarmów było tak od początku rozszerzania diety? Moje bambaryłki miały fazy. Raz córka ledwo co zjadła, a syn pochłaniał pięknie, a teraz niedawno, to syn przestał jeść. Akceptował tylko kaszę z bananem i masłem orzechowym. Pozostałe pokarmy tylko skubnął i buzia zaciśnięta. Od dwóch dni zjada już pięknie (zrezygnowałam z tego jednego mleka w ciągu dnia). I już z nimi kaszy mannej nie zjem (robiłam porcję i one zjadły i ja się najadłam :D ), bo zjadają prawie wszystko. Jeszcze zależy jakie dam dodatki.
Kombinuj, nie poddawaj się, będzie lepiej. O, a może sprawdź konsystencję? W sensie, synek jak odmawiał czegokolwiek, to właśnie odkryłam, że kasza z bananem ok, ale zupa krem już nie. A potem był zachwycony plackiem z jabłkami. Sam sobie nie trzymał, ale ode mnie jadł. A później się okazało, że zachwycił sie tym, że miał na talerzu jajko, ziemniaka i rybę. I sam mógł sobie jeść. I choć mu to kiepsko szło, bo on nie lubi sobie rąk brudzić 🙈 i nachylał się nad talerzem, aby coś ugryźć, to właśnie tak się na nowo zainteresował jedzeniem. A! Właśnie!!! Bardzo ważne!!! Nie wiem jak to jest w przypadku kp, ale u mnie musiałam przestawić im tryb jedzenia. Już nie godzina po mleku, ale godzina przed mlekiem. A nawet pół godziny przed mlekiem (to zależy od czegoś tam). Może spróbuj w ten sposób? Chociaż, jeśli córka je pierś często po trochu, to trudno będzie to wyłapać. Ale może ci się uda?

Lęk separacyjny. Znajoma ostatnio mi mówiła, że dziewczynki przechodzą to mocniej niż chłopcy. U mnie trwało to może 2 tyg, ale było łagodne. Zdarzało się, że jak tylko zamknęłam drzwi za sobą to był ryk. A czasem zapominałam po nocy komórkę włączyć i szłam z psem na sikupę i tata biedny dzwonił, abym się pospieszyła a ja nieświadoma niczego szłam sobie spokojnie z psem 🙈 Ale jak zaczęły się takie jazdy, to zaczęliśmy ćwiczyliśmy moje "znikanie". Tata się bardzo angażuje i bawi z dziećmi, więc one wiedzą, że do zabawy i obecności jest też ktoś inny. Jak miałam gdzieś wyjść, to otwierałam drzwi do łazienki, zapalałam światło i coś tam gadałam. Z czasem przestałam mówić, ale one widziały światło i otwarte drzwi i ok. W tym czasie wychodziłam, ale one tego nie widziały, że wychodzę bo były te otwarte drzwi do łazienki. I naprawdę dobrze to wyszło. Po tym czasie szajby na mamę, która nie była bardzo mocna w naszym przypadku, mogę już wyjść gdy patrzą na mnie i ok. Cieszą się, gdy tata też jest, bo on też się z nimi wygłupia tak jak ja. Pocieszała mnie świadomość, że to tylko na jakiś czas, że to minie i dawałam im bliskość tyle ile potrzebowały. Na szczęście krótko to trwało i głównie córka.

Teraz też się wspinają na mnie i drą, gdy ich nie biorę, ale głównie dlatego, bo chcą widzieć co robię :D I ewentualnie jak ząbek idzie, to też są bardziej przytulańskie.

Przykro mi, że jest ci tak ciężko. Bardzo chciałabym umieć ci pomóc. Czasem, gdy już wysiadam i jestem jednym kłębkiem nerwów, powtarzam sobie w kółko: będzie lepiej, to minie, to chwilowe, będzie lepiej. Wiem, że się okłamuję ;) Bo czasem jestem w takim stanie, że trzeba mnie walnąć patelnią i wtedy MUSZĘ iść na rower. 40min i jestem już sobą. Ale brak rodziny blisko doskwiera. Brak kogokolwiek doskwiera. Jestem z nimi sama cały dzień. Mąż na szczęście pracuje z domu, ale wiecie, on nie może być cały czas ze mną. Czasem coś pomoże, wózek podstawi, pomoże bambaryłki wynieść itd, ale generalnie jestem sama. Ostatnio robimy tak, że godzina przed spaniem dzieci, mąż kończy pracę (jeśli nie skończył, to kończy jak usną) i się nimi zajmuje. Ja wtedy myję butelki, gadam z nim (wreszcie jakaś dorosła głowa :D ) i generalnie ogarniam otoczenie. Albo zamykam się w łazience. Albo bawię się z nimi, bo we dwoje jest łatwiej zająć się dwójką.
I choć wszystko pięknie brzmi, to często opadam z sił. Dzieci nie pozwalają mi usiąść, bo wtedy pędzą do mnie i się wspinają. Więc stoję. Czasem idę do nich na matę, to przychodzą i zaczynają się wygłupy. Lubię to, ale też mam swoje granice. Jak już wysiadam to mówię STOP i podnoszę ręce do góry, do poziomu głowy i odchodzę. Trochę pokrzyczą, ale wiedzą już, że to oznacza, że nie ma mamy na chwilę. Jeszcze jak sobie tam coś krzyczą w rozpaczy, to mówię stanowcze nie, z tym samym gestem rąk, nie patrzę na nie i idę sobie w inne miejsce. Szybko załapały, że nie ma dyskusji w takiej chwili. Ale po jakimś czasie idą do mnie i już zaczynają swoje harce i napominania, że one chcą widzieć co robię. Muszę do nich gadać. Córka już się nauczyła, że nie ma sensu się na mnie wspinać, więc siedzi obok i krzyczy. Ale już coraz rzadziej. Częściej gada. Zwłaszcza jak dam jej silikonową łopatkę. Ja pogadam, powiem spokojnie co robię, że zaraz coś będzie np do jedzenia - snuję opowieść i one słuchają. Synek jeszcze nie łapie, że jak jestem w kuchni to absolutnie nie ma rączek (czasami są, ale mega sporadycznie), więc wspina się i przeklina :p O niego się trochę boję, bo on nie siada spokojnie ze stania i czasem zaliczy glebę, więc muszę go odstawiać do siadu - a raczej leżenia, bo on nie chce siedzieć - chce stać :D Generalnie dużo tego jest. Dużo uważności jest potrzebne, aby nauczyć się dziecka. Aby zobaczyć co się sprawdzi, a co nie.

Ostatnio, nie wiem czy tu pisałam, córka miała problemy ze snem. I trzeba było przeorganizować wszystko w swojej głowie i znajdując kompromis, stworzyć nową rutynę. Jak na razie działa. Rekord to 3min na rękach i 2 w łóżeczku i sen. Max 10 min całego usypiania i śpi. Ale trzeba było przyjrzeć się jej potrzebom. Zaspokoić to, co dla niej najważniejsze. Próbować zrozumieć co chce powiedzieć, kiedy nie może usnąć. I nie "łamać" dziecka!

Nie znam się do końca na lęku separacyjnym, ale on jest nie bez powodu. Nie zabieraj jej bliskości, ale ucz, że czasem jesteś dalej. Powoli, nie na siłę. Ona to załapie. Ma jakieś fajne zabawki? Moje jak idą "czytać" książeczki, to nie ma ich z 15 min :D U nas jest ten plus (ale i minus), że mamy pokój z aneksem, więc nawet jeśli są zajęte zabawą, to zawsze mogły podnieść głowę i mnie zobaczyć. Fajnie, że ktoś się jeszcze u ciebie pojawia. To jeszcze jest czas dzieciaczków, gdzie mama jest najważniejsza na świecie. Jeszcze trochę i to ty będziesz córki szukać gdzie poszła :D A na razie, poczekaj jeszcze trochę. Niech to poczucie potrzeby bliskości z mamą zostanie zaspokojone, to będziesz miała o niebo mniej zestresowane w późniejszym czasie dziecko.

Trzymam kciuki z całych sił za twoje karmienie. I choć zazdraszczam ci schudnięcia (przepraszam! 🙈),to rozumiem twój stan wyczerpania. Szukaj na forach, na grupach na fb. Może więcej mam będzie w stanie coś ci podpowiedzieć. Przytulam mocno<3
 
Kurczę.
Z tego co dziewczyny karmiące piersią piszą na forach/grupach, to też wspominają o cyckoholiźmie. Z tego co się tam przebija, to nie zabraniać dziecku jeść w nocy. Ono jest głodne i wtedy nadrabia. Mamy zazwyczaj najpierw próbują odstawić któreś karmienie w dzień. Albo co któreś. W zamian dają jakiś stały pokarm. Nawet jeśli by to miał być jeden gryz. Przytulają do piersi ubrane, polulają, a potem dają gryza kanapki z masłem, serem, awokado, czy czym tam jeszcze - generalnie coś z tłuszczem. Schodzą powoli z ilości karmień w dzień. Ale to pewnie już też próbowałaś.
Mówią też o tym, że biorą dzidzię na noc do łóżka, do siebie. Bo czasem dziecko chce tylko przytulenia.
Niektóre mamy też przechodzą na mm na wieczór przed snem. Szkoda, że twoja córka nie chce. Może czasem jeszcze zaproponuj. Może się jej spodoba.

W kwestii jedzenia jeszcze. Z tą ilością stałych pokarmów było tak od początku rozszerzania diety? Moje bambaryłki miały fazy. Raz córka ledwo co zjadła, a syn pochłaniał pięknie, a teraz niedawno, to syn przestał jeść. Akceptował tylko kaszę z bananem i masłem orzechowym. Pozostałe pokarmy tylko skubnął i buzia zaciśnięta. Od dwóch dni zjada już pięknie (zrezygnowałam z tego jednego mleka w ciągu dnia). I już z nimi kaszy mannej nie zjem (robiłam porcję i one zjadły i ja się najadłam :D ), bo zjadają prawie wszystko. Jeszcze zależy jakie dam dodatki.
Kombinuj, nie poddawaj się, będzie lepiej. O, a może sprawdź konsystencję? W sensie, synek jak odmawiał czegokolwiek, to właśnie odkryłam, że kasza z bananem ok, ale zupa krem już nie. A potem był zachwycony plackiem z jabłkami. Sam sobie nie trzymał, ale ode mnie jadł. A później się okazało, że zachwycił sie tym, że miał na talerzu jajko, ziemniaka i rybę. I sam mógł sobie jeść. I choć mu to kiepsko szło, bo on nie lubi sobie rąk brudzić 🙈 i nachylał się nad talerzem, aby coś ugryźć, to właśnie tak się na nowo zainteresował jedzeniem. A! Właśnie!!! Bardzo ważne!!! Nie wiem jak to jest w przypadku kp, ale u mnie musiałam przestawić im tryb jedzenia. Już nie godzina po mleku, ale godzina przed mlekiem. A nawet pół godziny przed mlekiem (to zależy od czegoś tam). Może spróbuj w ten sposób? Chociaż, jeśli córka je pierś często po trochu, to trudno będzie to wyłapać. Ale może ci się uda?

Lęk separacyjny. Znajoma ostatnio mi mówiła, że dziewczynki przechodzą to mocniej niż chłopcy. U mnie trwało to może 2 tyg, ale było łagodne. Zdarzało się, że jak tylko zamknęłam drzwi za sobą to był ryk. A czasem zapominałam po nocy komórkę włączyć i szłam z psem na sikupę i tata biedny dzwonił, abym się pospieszyła a ja nieświadoma niczego szłam sobie spokojnie z psem 🙈 Ale jak zaczęły się takie jazdy, to zaczęliśmy ćwiczyliśmy moje "znikanie". Tata się bardzo angażuje i bawi z dziećmi, więc one wiedzą, że do zabawy i obecności jest też ktoś inny. Jak miałam gdzieś wyjść, to otwierałam drzwi do łazienki, zapalałam światło i coś tam gadałam. Z czasem przestałam mówić, ale one widziały światło i otwarte drzwi i ok. W tym czasie wychodziłam, ale one tego nie widziały, że wychodzę bo były te otwarte drzwi do łazienki. I naprawdę dobrze to wyszło. Po tym czasie szajby na mamę, która nie była bardzo mocna w naszym przypadku, mogę już wyjść gdy patrzą na mnie i ok. Cieszą się, gdy tata też jest, bo on też się z nimi wygłupia tak jak ja. Pocieszała mnie świadomość, że to tylko na jakiś czas, że to minie i dawałam im bliskość tyle ile potrzebowały. Na szczęście krótko to trwało i głównie córka.

Teraz też się wspinają na mnie i drą, gdy ich nie biorę, ale głównie dlatego, bo chcą widzieć co robię :D I ewentualnie jak ząbek idzie, to też są bardziej przytulańskie.

Przykro mi, że jest ci tak ciężko. Bardzo chciałabym umieć ci pomóc. Czasem, gdy już wysiadam i jestem jednym kłębkiem nerwów, powtarzam sobie w kółko: będzie lepiej, to minie, to chwilowe, będzie lepiej. Wiem, że się okłamuję ;) Bo czasem jestem w takim stanie, że trzeba mnie walnąć patelnią i wtedy MUSZĘ iść na rower. 40min i jestem już sobą. Ale brak rodziny blisko doskwiera. Brak kogokolwiek doskwiera. Jestem z nimi sama cały dzień. Mąż na szczęście pracuje z domu, ale wiecie, on nie może być cały czas ze mną. Czasem coś pomoże, wózek podstawi, pomoże bambaryłki wynieść itd, ale generalnie jestem sama. Ostatnio robimy tak, że godzina przed spaniem dzieci, mąż kończy pracę (jeśli nie skończył, to kończy jak usną) i się nimi zajmuje. Ja wtedy myję butelki, gadam z nim (wreszcie jakaś dorosła głowa :D ) i generalnie ogarniam otoczenie. Albo zamykam się w łazience. Albo bawię się z nimi, bo we dwoje jest łatwiej zająć się dwójką.
I choć wszystko pięknie brzmi, to często opadam z sił. Dzieci nie pozwalają mi usiąść, bo wtedy pędzą do mnie i się wspinają. Więc stoję. Czasem idę do nich na matę, to przychodzą i zaczynają się wygłupy. Lubię to, ale też mam swoje granice. Jak już wysiadam to mówię STOP i podnoszę ręce do góry, do poziomu głowy i odchodzę. Trochę pokrzyczą, ale wiedzą już, że to oznacza, że nie ma mamy na chwilę. Jeszcze jak sobie tam coś krzyczą w rozpaczy, to mówię stanowcze nie, z tym samym gestem rąk, nie patrzę na nie i idę sobie w inne miejsce. Szybko załapały, że nie ma dyskusji w takiej chwili. Ale po jakimś czasie idą do mnie i już zaczynają swoje harce i napominania, że one chcą widzieć co robię. Muszę do nich gadać. Córka już się nauczyła, że nie ma sensu się na mnie wspinać, więc siedzi obok i krzyczy. Ale już coraz rzadziej. Częściej gada. Zwłaszcza jak dam jej silikonową łopatkę. Ja pogadam, powiem spokojnie co robię, że zaraz coś będzie np do jedzenia - snuję opowieść i one słuchają. Synek jeszcze nie łapie, że jak jestem w kuchni to absolutnie nie ma rączek (czasami są, ale mega sporadycznie), więc wspina się i przeklina :p O niego się trochę boję, bo on nie siada spokojnie ze stania i czasem zaliczy glebę, więc muszę go odstawiać do siadu - a raczej leżenia, bo on nie chce siedzieć - chce stać :D Generalnie dużo tego jest. Dużo uważności jest potrzebne, aby nauczyć się dziecka. Aby zobaczyć co się sprawdzi, a co nie.

Ostatnio, nie wiem czy tu pisałam, córka miała problemy ze snem. I trzeba było przeorganizować wszystko w swojej głowie i znajdując kompromis, stworzyć nową rutynę. Jak na razie działa. Rekord to 3min na rękach i 2 w łóżeczku i sen. Max 10 min całego usypiania i śpi. Ale trzeba było przyjrzeć się jej potrzebom. Zaspokoić to, co dla niej najważniejsze. Próbować zrozumieć co chce powiedzieć, kiedy nie może usnąć. I nie "łamać" dziecka!

Nie znam się do końca na lęku separacyjnym, ale on jest nie bez powodu. Nie zabieraj jej bliskości, ale ucz, że czasem jesteś dalej. Powoli, nie na siłę. Ona to załapie. Ma jakieś fajne zabawki? Moje jak idą "czytać" książeczki, to nie ma ich z 15 min :D U nas jest ten plus (ale i minus), że mamy pokój z aneksem, więc nawet jeśli są zajęte zabawą, to zawsze mogły podnieść głowę i mnie zobaczyć. Fajnie, że ktoś się jeszcze u ciebie pojawia. To jeszcze jest czas dzieciaczków, gdzie mama jest najważniejsza na świecie. Jeszcze trochę i to ty będziesz córki szukać gdzie poszła :D A na razie, poczekaj jeszcze trochę. Niech to poczucie potrzeby bliskości z mamą zostanie zaspokojone, to będziesz miała o niebo mniej zestresowane w późniejszym czasie dziecko.

Trzymam kciuki z całych sił za twoje karmienie. I choć zazdraszczam ci schudnięcia (przepraszam! 🙈),to rozumiem twój stan wyczerpania. Szukaj na forach, na grupach na fb. Może więcej mam będzie w stanie coś ci podpowiedzieć. Przytulam mocno<3
Hej, co do karmienia to tak jest od początku…i liczyłam na to ze trochę szybciej się poprawi- mała nie uznaje słoiczków, wiec 3-4 razy dziennie coś wymyślam i przygotowuje, oczywiście z uwzględnieniem jej wybiórczości - lubi twardsze i soczyste typu jabłko, burak, papryka. Nie lubi oślizgłych wiec banan kiwi pomarańcza- złe. Próbowałam dawać obtoczone w amarantusie czy wiórkach kokosowych żeby się nie ślizgało, niestety nie podziałało. Lubi suszone owoce albo podziamdziać chleb. Ale to tylko wyssanie kawałka, a nie zjedzenie jakiejś sensownej ilości. Kasze, ziemniaki, makaron, ryż-mamie. Także obiad to wyzwanie-i tak codziennie. A ze uwielbia rozrzucać to w koło sprzątanie. Gdyby jadła robiłabym to wszystko z przyjemnością, a tak to już 4 miesiące tej zabawy i człowiek się zniechęca :/
Co do snu to śpimy razem, inaczej się nie da (inaczej pobudki co 40 minut, takie ze strachem i płaczem). Trochę to lubię, a trochę mnie wkurza. Jak tak dalej pójdzie to będzie jedynaczką, if you know what I mean;) eeeeech, chyba mam kryzys jakiś. Może to przez to ze właśnie wychodzę z 3 tyg zapalenia zatok i jestem dodatkowo wymęczona 🫣
Mamoza chyba jej faktycznie trochę przechodzi. Byłam z nią ostatnio cały czas, bo czytałam ze wtedy jest ta bliskość b ważna. Ale ze trafiło akurat na chorobę to to była jakaś masakra, bo ledwo sunelam nogami a byłam z nią sama de facto, bo pojechałyśmy do dziadków których bała się przez prawie tydzień 😒. No nic, wiosna jest, człowiek wyzdrowiał, trzeba jakos pozytywnie na to spojrzeć i ratować się lodami ;)
A wy dziewczyny doceniajcie jak macie fajnie 😅
 
Dziewczyny, moje dziecko od jakiegoś czasu strasznie płacze kiedy po kąpieli zakładam recznik na głowę. Często tak robię, żeby mi włosy podeschły i później je suszę ale mały dostaje histerii jak widzi mnie z ręcznikiem. To samo kiedy widzi że przykładam suszarkę do głowy. Od razu jak wysuszę włosy to mu przechodzi i jest ok. Nie rozumiem czemu tak się dzieje :( miała któraś kiedyś tak podobnie?
 
reklama
Dziewczyny, moje dziecko od jakiegoś czasu strasznie płacze kiedy po kąpieli zakładam recznik na głowę. Często tak robię, żeby mi włosy podeschły i później je suszę ale mały dostaje histerii jak widzi mnie z ręcznikiem. To samo kiedy widzi że przykładam suszarkę do głowy. Od razu jak wysuszę włosy to mu przechodzi i jest ok. Nie rozumiem czemu tak się dzieje :( miała któraś kiedyś tak podobnie?
Jak dobrze, że nie odpisała od razu, bo początkowo przeczytałam, że to synek ma ręcznik na głowie i to jemu suszysz głowę suszarką 🙈
Może się przestraszył raz dźwięku suszarki? Wiesz, wszystko ok,, ale któregoś dnia był przestrach i teraz będzie się bał aż mu przejdzie? 😁

U mnie dzieci nie bały się żadnego głośnego dźwięku. Aż nagle zaczęły bać się każdego. Głównie córka. Tylko odkurzacza się nie bała, bo kojarzył jej się z wyciąganiem gili z nosa 😆 Ale reszta... eh. No więc początkowo robot kuchenny używałam w sypialni za zamkniętymi drzwiami. Teraz mogę go już ustawić na słabsze obroty i jest ok, ale mąż musi być w pobliżu i musimy zagadywać i śpiewać piosenki 😁 czyli się wydurniać. Młynek do kawy dalej uzywany tylko w łazience. Na szczęście mogę już używać przy nich blendera do posiłków, bo był moment, że też musiałam używać w łazience. Ostatnio nawet mikser włączyłam (piekłam ciasto) i ledwo ledwo, ale obyło się bez tragedii.

Coś twojemu synkowi musiało stworzyć ciąg skojarzeń prowadzących do lęku. Wiem, że stosuje się metodę "przyzwyczai się", ale wg mnie ona potęguje tylko lęk w dziecku, nawet jeśli już niebplacze, to wysoki poziom kortyzolu pozostaje. Ja bym przeczekała. Niech słyszy, że za drzwiami dalej używasz suszarki, ale nie przy nim. Potem, po trochu, zobaczy, że to nie zagrożenie. Ale daj mu może czas na powolne zapoznawanie się z koncepcją, że suszarka jest bezpieczna?
 
Do góry