Uuuuuuuuuuuuuu

!
Jestem potworem!!! Niby milutka, promienna, zadowolona z życia, a jak tylko jest okazja wychodzi ze mnie demon

. Jestem okropną, kłótliwą małpą, a na dodatek z lubością wykorzystuję przewagę swojego stanu nad Bogu ducha winnym narzeczonym i doprowadzam go do szewskiej pasji swoimi zaczepkami. A czepiam się okropnie.

I płaczę, i marudzę, i zadaję mu bardzo bolesne i celne ciosy .

Ja bym taka babę wystawiła na balkon, żeby jej wywietrzało z głowy...

Ale się cholera przeziębi, a przecież nie jest sama...
Co tu robić? Jak się powstrzymać przed falą złoci i podłości, co mnie zalewa (wobec najblizszych oczywiście)?! Chyba medytować zacznę. Niech już ten 12 tydzień się zakończy, to się zapiszę na jogę.

Idę na spacer. Pokarmić wiewiórki w parku. Z nim. Bo mnie, dzięki Bogu, nie zostawił jeszcze;-).