oj, to współczuję, neo. i podziwiam twoje samozaparcie. ty chyba z tych twardych babek jesteś, co?
rozumiem, że presja (?) rodziny i oczekiwania samej córki są zbyt duże, żeby choć troszkę z tymi przygotowaniami przystopować?
wiolinko, zgadzam się z mondzi w całej rozciągłości: zrób wszystko, co możliwe, żeby na początku waszej przygody z przedszkolem agnieszkę odbierać możliwie wcześnie, najlepiej przed leżakowaniem. to na pewno zaprocentuje.
zawadko, ja gdy chcę zachęcić olkę do jakieś nowej czynności, do której się nie pali, po prostu sama (z mniej lub więcej szczerym, ale zawsze wyraźnie okazywanym entuzjazmem ) do tej czynności zasiadam. nasze dzieci są już na tyle sprytne, że text typu "a może byś porysował" może kojarzyć im się z próbą pozbycia się towarzystwa delikwenta na kilka chwil ;-). a wiadomo, co to oznacza: "mama w tym czasie, gdy mnie każe rysować, zajmie się czymś o niebo ciekawszym". bo to co mama chce robić sama, jest zwykle baaaardzo ciekawe, nieprawdaż? ale to i dobrze, bo możesz pokazać młodemu, jak pasjonujące może być malowanie/ wydzieranie/ wycinanie na przykładzie swojej własnej osoby. a gdy tylko złapie zainteresowanie tematem, możesz urwać się po angielsku.
na początek możesz podsunąć mu takie zadanie, które małym nakładem sił da ciekawy efekt. na przykład: nie nożyczki i kolorowy papier, tylko stertę starych magazynów, z których będzie mógł wycinać sobie wypasione bryczki, czy co ona tam lubi, a potem naklejać to na duży papier i tworzyć swoje własne kompozycje. produkcja takich kolaży cieszy dzieci w każdym wieku, wiem po sobie. ;-)
powodzenia,
twoja ciocia-dobra-rada
rozumiem, że presja (?) rodziny i oczekiwania samej córki są zbyt duże, żeby choć troszkę z tymi przygotowaniami przystopować?
wiolinko, zgadzam się z mondzi w całej rozciągłości: zrób wszystko, co możliwe, żeby na początku waszej przygody z przedszkolem agnieszkę odbierać możliwie wcześnie, najlepiej przed leżakowaniem. to na pewno zaprocentuje.
zawadko, ja gdy chcę zachęcić olkę do jakieś nowej czynności, do której się nie pali, po prostu sama (z mniej lub więcej szczerym, ale zawsze wyraźnie okazywanym entuzjazmem ) do tej czynności zasiadam. nasze dzieci są już na tyle sprytne, że text typu "a może byś porysował" może kojarzyć im się z próbą pozbycia się towarzystwa delikwenta na kilka chwil ;-). a wiadomo, co to oznacza: "mama w tym czasie, gdy mnie każe rysować, zajmie się czymś o niebo ciekawszym". bo to co mama chce robić sama, jest zwykle baaaardzo ciekawe, nieprawdaż? ale to i dobrze, bo możesz pokazać młodemu, jak pasjonujące może być malowanie/ wydzieranie/ wycinanie na przykładzie swojej własnej osoby. a gdy tylko złapie zainteresowanie tematem, możesz urwać się po angielsku.
na początek możesz podsunąć mu takie zadanie, które małym nakładem sił da ciekawy efekt. na przykład: nie nożyczki i kolorowy papier, tylko stertę starych magazynów, z których będzie mógł wycinać sobie wypasione bryczki, czy co ona tam lubi, a potem naklejać to na duży papier i tworzyć swoje własne kompozycje. produkcja takich kolaży cieszy dzieci w każdym wieku, wiem po sobie. ;-)
powodzenia,
twoja ciocia-dobra-rada