Cześć...
Podobno jestem dobrym człowiekiem...i mój mąż też... Podobno limit złych zdarzeń się wyczerpuje...Dlaczego więc nas to spotkało? Dlaczego nasz Staś, którego tak kochamy, o którego walczyliśmy 2 lata...? Wszyscy wkoło nam mówią: Bądźcie silni, jesteście dzielni, dacie radę... Ale ja już nie chcę być dzielna... Chcę pozowlić sobie na to by krzyczeć, przeklinać i nie godzić się niemo na to co się dzieje... Genetyk powiedział nam że z analizy chromosomów wynika, że wina nie leży po żadnej ze stron... Po raz kolejny miełiśmy pecha...
DZiękuję Wam za wszystko. Cała nasza trójka Wam dziekuję. Nasza decyzja jest niezmienna i zapadła ostatecznie po rozmowie z genetykiem. Jutro przyjma mnie na oddział. Będę musiała zrobić rzecz której nie wybaczę sobie do końca życia. Urodzić Stasia i patrzeć jak umiera.... Nie chce mi się żyć...