dzięki, Dziewczyny!!! ja sama jak to czytam, to truchleję, a ten Leosiowy krzyk mam w głowie; ale co było począć - wszystko sie działo szybko, mogliśmy jedynie wypatrywać szczęśliwego finału;
mamoMATIEGO - nie tyle byłam przeciw (do antyszczepionkowców się nie zaliczam), ale też nie byłam za naszym PL kalendarzem obowiązkowym, tj. nie za tymi terminami i ilością w pierwszym roku życia; a że Leo wyskoczył przedwcześnie i zalicza się z tej okazji do tzw. grupy zwiększonego ryzyka, postanowiliśmy odroczyć szczepienia do czasu, gdy mały zacznie samodzielnie chodzić; żeby potem nie było, że może jakaś tam szczepionka spowodowała problem neurologiczny itp. No i wierzę, że jego organizm z każdym miesiącem stawał się silniejszy, że szczepionki coraz mniej mogą mu poszkodzić; natomiast na myśl o samej możliwości zachorowania na którąś z chorób nie panikowałam, bo jednak ani żółtaczka, ani gruźlica jakoś się nie panoszą, więc przy higienicznym trybie życia wierzyłam/wierzę, że można poczekać; jakkolwiek, biorąc pod uwagę nasze szpitalne przygody i ten lek.pomysł, by natychmiast szczepić, wolę zrobić to w spokoju, w odpowiednim czasie, nie na hurra;
widzę tu wzmożony ruch żłobkowy - wszak to już wrzesień

przez ten tydzień wyjęty z życia zawiesiłam się jeszcze w sierpniu i mnie ten fakt zadziwił
