Hej Gerlsy,
tak na szybko bo G śpi mi na ramieniu... wczoraj była u nas masakra. G katar kosmiczny (już wiem, jak można robić babelki nosem), temp do 38,6. Nurofen zbijał ale na trochę. No i zaczęła się sraka. Normalnie od luźnej kupy do całkowitej wody zielonej. Czasami w pampka a potem prowadzala nas na nocnik - taki zysk;-)
Wezwalismy wizytę domową - podobniez infekcja. Nawet nie powazna. Sraka przeszła w nocy ok północy był ostatni rzut. Potem ok 2 pobudka i Dzieć pełen energii (w dzień 3 drzemki) prosto do lodówki i płacz o jedzenie.
Po ok godzinie zabawy poszła w końcu spać; tzn weszła do swojego lozeczka i zasnela.
Dziś marudzi ale no shit;-) temp podgoraczkowa. Katar max. Podajemy leki i czekamy.
Powoli przekonuje się do katarka, tzn ostatnio już bez płaczu i wyrywania się:-)
Ja wczoraj zaliczylam parę solidnych odruchów wymiotnych (na gile i smród sraki), żołądek mi aż szarpalo.
Bidne są te skrzaty, gdy chore...
Teraz powinnam gotować jej marchewke z ryżem a tu nic nie mogę, bo przytulila się do mnie i śpi:-)
Zaza fajnie, ze dzień udany:-)
Aronia - wiem, że intencje dobre - klaryfikacja - ale faktycznie zabrzmiało to (w sytuacji, gdy któreś dziecko właśnie taką temp przechodzi), dość drastycznie.
Aga, gdy Antek nauczy się mówić, będzie mógł odpowiadać na także teksty: na szczęście charakter mam po mamie:-) olej to!!!;-)
Dzięki za życzenia dla G, Dziewczyny:-)
u nas ogólnie wszyscy jesteśmy podziebieni :-(