Sylka.
Fanka BB :)
Hej dziewczyny.
Trochę mnie nie było. W międzyczasie próbowałam was podczytywać, ale nie było to łatwe. O nadrobieniu nie ma mowy, więc sorki że nie odniosę się do waszych wcześniejszych postów.
:-(
U nas ciągle coś się dzieje. Przez ostatnie dwa tygodnie maiłam w domu czwórkę dzieci. Dobrze, że trójka już dość spora bo praktycznie same nastolatki, ale i tak roboty co nie miara. Przyjechała do nas chrześnica mojego P i córka mojej kuzynki. Chrześnica mojego P. miała dodatkowo wykupiony kurs j. angielskiego, na który uczęszczała przez dwa tygodnie. Jedyna niedogodnością było to, że trzeba było ja dowozić na te kurs. Wiec codziennie razem z Szymkiem robiliśmy kursy najpierw odwożąc moją Paulę do szkoły, potem Laurę na kurs. Po południu znowu odbieranie Pauli i za jakiś czas musiałam jechać aby odebrać Laurę. Daliśmy radę, ale przyznam szczerze, że po kilku dniach byłam już z deka zmęczona tą jazdą. Do tego zakupy, posiłki no i jeszcze jakieś organizowanie czasu dziewczynom aby skorzystały z wyjazdu jak najwięcej.
Teraz została już tylko córka mojej kuzynki i jest trochę spokojniej. Paulina dzisiaj była w szkole ostatni raz i w końcu ma wakacje więc od jutra będzie można chwile dłużej zostać w wyrku:-)
Do tego trochę pochorował mi się Szymek. Miał jakaś infekcje gardła. Najdziwniejsze było to, że nie miał praktycznie żadnych objawów poza powiększonymi węzłami chłonnymi. Dostał anty i pomogło. Węzły wróciły do swoich rozmiarów, chociaż mam wrażenie, że jeden nadal jest lekko powiększony. Ale w porównaniu z tym co było to tera jest pikuś.
A w sobotę ruszamy do Polski. Podróż pewnie znowu będzie jedna wielka przygoda, ale mam nadzieję, że pójdzie gładko. Jedziemy samochodem ze względu na to, że zabieramy tez psa. Oj i coś mi się wydaje, że jazda z trójką dzieciaków i psem nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Ale i tak nie mogę się już doczekać.
Sorki, że tylko o sobie, ale spróbuje nadrobić co tam u was
Trochę mnie nie było. W międzyczasie próbowałam was podczytywać, ale nie było to łatwe. O nadrobieniu nie ma mowy, więc sorki że nie odniosę się do waszych wcześniejszych postów.

U nas ciągle coś się dzieje. Przez ostatnie dwa tygodnie maiłam w domu czwórkę dzieci. Dobrze, że trójka już dość spora bo praktycznie same nastolatki, ale i tak roboty co nie miara. Przyjechała do nas chrześnica mojego P i córka mojej kuzynki. Chrześnica mojego P. miała dodatkowo wykupiony kurs j. angielskiego, na który uczęszczała przez dwa tygodnie. Jedyna niedogodnością było to, że trzeba było ja dowozić na te kurs. Wiec codziennie razem z Szymkiem robiliśmy kursy najpierw odwożąc moją Paulę do szkoły, potem Laurę na kurs. Po południu znowu odbieranie Pauli i za jakiś czas musiałam jechać aby odebrać Laurę. Daliśmy radę, ale przyznam szczerze, że po kilku dniach byłam już z deka zmęczona tą jazdą. Do tego zakupy, posiłki no i jeszcze jakieś organizowanie czasu dziewczynom aby skorzystały z wyjazdu jak najwięcej.
Teraz została już tylko córka mojej kuzynki i jest trochę spokojniej. Paulina dzisiaj była w szkole ostatni raz i w końcu ma wakacje więc od jutra będzie można chwile dłużej zostać w wyrku:-)
Do tego trochę pochorował mi się Szymek. Miał jakaś infekcje gardła. Najdziwniejsze było to, że nie miał praktycznie żadnych objawów poza powiększonymi węzłami chłonnymi. Dostał anty i pomogło. Węzły wróciły do swoich rozmiarów, chociaż mam wrażenie, że jeden nadal jest lekko powiększony. Ale w porównaniu z tym co było to tera jest pikuś.
A w sobotę ruszamy do Polski. Podróż pewnie znowu będzie jedna wielka przygoda, ale mam nadzieję, że pójdzie gładko. Jedziemy samochodem ze względu na to, że zabieramy tez psa. Oj i coś mi się wydaje, że jazda z trójką dzieciaków i psem nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Ale i tak nie mogę się już doczekać.

Sorki, że tylko o sobie, ale spróbuje nadrobić co tam u was
