Cześć,
właśnie zaczęłam się zastanawiać, czy jestem normalna. Termin najpóźniejszy mam na 4 września (najwcześniejszy - zależy od USG - na 23 sierpnia) i mam opory przed poproszeniem o zwolnienie. Niedogodnością mojej pracy jest duży stres i co najmniej 9 godzin przed komputerem, ale ponieważ czuję się dobrze, bardzo trudno jest mi poprosić moją lekarkę o L4. Mimo raczej przychylnie nastawionych szefów, mam wrażenie delikatnej presji na pracę do końca. Presji ze strony koleżanek, które rodziły np.: rok temu i same siedziały niemalże do dnia porodu. Bo jeśli nic mi nie jest...
No i te upały. I brzuch :laugh:
A jeszcze w kwietniu zarzekałam się, że do 1 lipca i ani dnia dłużej.
Czy ktoraś z Was ma podobnie? Albo ma jakiś fajny sposób na zdystansowanie się?
właśnie zaczęłam się zastanawiać, czy jestem normalna. Termin najpóźniejszy mam na 4 września (najwcześniejszy - zależy od USG - na 23 sierpnia) i mam opory przed poproszeniem o zwolnienie. Niedogodnością mojej pracy jest duży stres i co najmniej 9 godzin przed komputerem, ale ponieważ czuję się dobrze, bardzo trudno jest mi poprosić moją lekarkę o L4. Mimo raczej przychylnie nastawionych szefów, mam wrażenie delikatnej presji na pracę do końca. Presji ze strony koleżanek, które rodziły np.: rok temu i same siedziały niemalże do dnia porodu. Bo jeśli nic mi nie jest...
No i te upały. I brzuch :laugh:
A jeszcze w kwietniu zarzekałam się, że do 1 lipca i ani dnia dłużej.
Czy ktoraś z Was ma podobnie? Albo ma jakiś fajny sposób na zdystansowanie się?