No ja nie spedzam wieczoru z mezulkiem,bo moj mezulek juz spi

On juz tak ma...przed 22 lula,chyba,ze w ciagu dnia pokima to posiedzi dluzej.
Wstaje codziennie okolo 6 natyra sie w robocie wiec troche go rozumiem...ale tylko troche,bo nikt mu nie kaze tak tyrac...sam przyjmuje tyle zlecen a pozniej sie wyrobic nie umie...moj maz jest samozatrudniony,nie ma szefa,ktory nad nim stoi...
Ale jednak pewne zobowiazania..bo skoro juz zlecenie ma to musi sie wygiac w precelek by skonczyc na czas...a on taki zachlanny,ze nikomu nie odmowi..a pozniej ja na tym cierpie,bo maz wiecznie w robocie.
Ja w sumie tez powinnam pojsc sie polozyc..ale az sie boje,bo ostatnio bezsennosc mnie dopadla,klade sie i rzucam z godzine z boku na bok zanim zasne.
Mala zjadla o 22..obudzi sie 3-4.Ja poloze sie kolo 12 a zanim zasne...chodze pozniej pol przytomna.
Ja mysle,ze tez sie bez malej nigdzie nie rusze...bo ona przebywa tylko ze mna i tak do mnie przywyknie,ze jak jej znikne z horyzontu to bedzie wielkie leeeee! i gdzie jest moja mama!?;-)
A teraz z innej beczki...bardzo kocham moja corcie,ale to jednak jeszcze nie ten czas...zanim zaszlam w ciaze szukalam pracy i marudzilam,ze jej znalezc nie moge...wiec zaszlam w ciaze by sie w domu nie nudzic,ale to nie bylo dobre posuniecie...za bardzo przywyklam do wygodnego zycia...bardzo ciezko bylo (i nadal jest)mi przywyknac do nowej sytuacji...opiekuje sie coreczka jak nalezy,rozczula mnie moja kruszynka gdy sie do mnie usmiecha,jak ja biore na rece to ...uczucie,ktore ciezko opisac...ale nigdy wiecej dzieci-takie mam teraz podejscie.Nie jestem szczesliwa w nowej roli....a milosci do corki ciagle sie ucze...i mam nadzieje,ze z czasem bede lepsza mama...