reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Dziecko z autyzmem - pomoc

Iwonka420

Początkująca w BB
Dołączył(a)
2 Wrzesień 2020
Postów
22
Dzień dobry Wszystkim,

Jestem w związku z mężczyzną, z którym mieszkam wspólnie od roku. Nazwijmy go Panem X. X miał siostrę, która pół roku temu zmarła i zostawiła na świecie swoje 7 letnie autystyczne dziecko. Obecnie opiekują się Nim jego dziadkowie, ok 60 lat. Jednak ostatnio padł temat rozmowy, co jak rodzice już nie będą w stanie się opiekować dzieckiem i wtedy My będziemy się musieli Nim zaopiekować. Obecnie niestety nie wyobrażam sobie tego. Sami jesteśmy ze sobą niecałe dwa lata. Dziecko jest autystyczne w stopniu średnim, ma padaczkę i znaczne upośledzenie umysłowe. Ja wiem, że takie dzieci mają "swój świat" i "swoje sposoby myślenia" jednak boję się, że obecne wychowanie dziecka sprzyja ogromnym problemom w przyszłości, z których trudno będzie poradzić sobie gdy wprowadzimy "nasze zasady" gdy dziecko ewentualnie trafi pod nasza opiekę.

Dziadkowie obecnie pozwalają na przesiadywanie w telefonie dziecku non stop: je, pije czy zasypia, ciągle całymi dniami gapi się w telefon i ogląda filmy na You Tube, któremu np. ja swojemu nawet zdrowemu dziecku nie pozwoliłabym oglądać (przemoc/krew/nożowanie). Co będzie gdy wprowadzimy swoje zasady np. godzina dziennie korzystania z telefonu pod kontrolą treści? I nie przy jedzeniu? Nie wtedy kiedy będzie chciał… mimo ze dziadkowie pozwalali.

Kolejny fakt to to ze bije on inne dzieci i dorosłych ludzi, co wynikać możne również z tych filmów. Dziadkowie nie bardzo reagują i nie uczą zasad społecznych. Po prostu przepraszają za dziecko i odchodzą (np. plac zabaw, piknik).Dialog: Dlaczego wróciliście do domu? Bo Mały (cytuje) pacnął faceta. Według mnie to - nie, nie pacnął tylko po prostu uderzył przypadkowego człowieka, nie bagatelizujmy tego, nazywajmy rzeczy po imieniu a dziadkowie sobie nic z tego nie robią. Nawet babcie bije po twarzy, dosłownie ją policzkuje. Co jak mnie będzie tak bił? Co jak podrośnie i nabierze siły? Co jak mu coś odbije i zrobi mi krzywdę?

Kolejna sytuacja. W domu np. przy obiedzie, dziecko dosłownie włazi na ludzie przy stole, przepycha się pomiędzy ludźmi, włazi na zagłówki, wyginając się i robi wygibasy (oczywiście ciągle wpatrzony w ten telefon) a gdy dziadkowie do niego mówią nie reaguje. Gdy chciałam się z nim przywitać właśnie przychodząc na rodzinny obiad, to dziecko mnie opluło a dziadkowie a nawet Pan X widząc to, nie zwrócili dziecku uwagi. Ja rozumiem, że jest chory ale nie powinno się takich zachowań ignorować a dziecko traktować normalnie bez taryf ulgowych. Dodatkowo prawie serce mi stanęło gdy mój pies specjalnie i wystarczająco mocno dostałby drzwiami od kuchni bo dziecko z premedytacją, czając się chciało mojego psa uderzyć. Oczywiście, reakcji brak. Martwi mnie to że Pan X będzie też ustępował dziecku i będzie traktował go ulgowo i na zasadzie „przecież nic się nie stało”, „przecież jest chory” co ja uważam za niedopuszczalne. I przez to będą między nami kłótnie i brak jednomyślności w wychowaniu co dziecko wykorzysta a ja będę miała piekło na ziemi.



Czy moje obawy są słuszne? Jak wygląda wychowanie dziecka z autyzmem? Czy są jakieś ośrodki dla dzieci, które zapewnią opiekę takiemu dziecku na stałe?



Takich przypadków jest dużo i obawiam się ze przez to ze teraz dziecko robi co chce, bez kontroli, bez konsekwencji, bez wyciszenia, bez zasad to potem my będziemy mieli przy zmianie nawyków, otoczenia istny Armagedon. Może jestem egoistką ale bardzo obawiam się i szczerze nie chce się zaopiekować tym dzieckiem… ta opieka zniszczy naszą relację z Panem X i wprowadzi do życia dużo kłótni. Dla mnie obecnie jest to obce dziecko, widziałam go dwa razy w życiu. Raz jak żyła siostra (takie samo podejście miała do dziecka jaki mają dziadkowie) i drugi raz po tym jak zmarła. Nie wyobrażam sobie, aby nagle z dnia na dzień miałabym zamieszkać z obcym dzieckiem pod jednym dachem w małym mieszkaniu, w dodatku które wymaga tak dużego nakładu pieniędzy (nie przelewa się a specjalne szkoły, terapie, leki i masa innych kosztują), pracy czy cierpliwości i własnego zdrowia, a nawet w strachu przed tym że zrobi mi krzywdę albo moim zwierzętom. Możecie mnie zlinczować ale ja mam tylko jedno życie, chce mieć własne dzieci ale w tym wypadku nie chce aby większa jego część to była męczarnia i ciągła walka….
 
reklama
Rozwiązanie
Ja bym przedyskutowała temat co z dzieckiem i jasno dała do zrozumienia, że nie chcesz się nim opiekować. Trzeba coś ustalić, bo obudzisz się za 5 lat, a twój partner powie, że musicie zająć się dziecko. Co jeżeli wasze już będzie na świecie, albo będziesz w ciąży? Odejdziesz ? Dostosujesz się ?
Nie ma nic złego w twoim myśleniu, ja nigdy nie chciałabym faceta z dzieckiem, każdy, który miałby taki rodzaj balastu byłby przeze mnie skreślamy.

Też tak sądzę. Pan X wie, że jestem raczej na nie. Była o tym jedna rozmowa. Wie o tym również, że "szukając" partnera, mężczyźni z dzieckiem całkowicie nie wchodzili w grę choćby nie wiem co i że nigdy bym się z takim nie związała. Ma tego świadomość.
To tez nie jest tak, ze partner zajmie się siostrzeńcem przez godzinę a później będzie miał czas dla ciebie i waszych dzieci.
Jak już to dziecko weźmiecie to ono będzie z wami 24/dobę. I będzie się domagało uwagi, zainteresowania...tych wszystkich normalnych rzeczy, które są dziecku potrzebne. Nie da się go „odłożyć na bok” i zając innymi rzeczami.
No niestety, jeśli facet tego wart to bierze się go z całym „dobrodziejstwem inwentarza”.
Jestes pewna, ze to autyzm a nie zwykle rozpuszczenie połączone z brakiem aktywnego zainteresowania ze strony dorosłych? Często gęsto łatwiej jest ukryć się za schorzeniem niż włożyć nieco wysiłku w wychowanie... Jak to tam jest?


Dziękuje za odpowiedz :)Tak, zdaję sobie z tego sprawę niestety. Wręcz będzie wymagał więcej uwagi jako dziecko autystyczne. Ale dziecko zdrowe czy chore to obowiązek w każdej sekundzie życia, nie wstawimy go do garażu jak samochód :)

Tak, jestem pewna. Stwierdzono autyzm atypowy sprzężony z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym. Dodatkowo stwierdzono napady padaczkowe.
 
reklama
Na ten moment nie jest to od was wymagane. Dziadkowie się nim zajmują i niech się nim zajmują. Wy żyjcie waszym życiem, miejcie swoje plany a co ma być to będzie. Może się okazać, ze za tydzień coś wybuchnie i ty tego chłopa rzucisz z hukiem. Albo on ciebie.
Nie da się przewidzieć przyszłości wiec jeśli nie można nic teraz z nią zrobić to nie ma sensu się zamęczać.
Podyskutowaliscie, ok. Macie podobne stanowisko? Ok. A jak wyjdzie to wyjdzie. Dziadkowie mogą żyć do setki i wy w ogóle możecie to dziecko widzieć z piec razy w ciagu całego życia.
 
Dziękuje za odpowiedz :)Tak, zdaję sobie z tego sprawę niestety. Wręcz będzie wymagał więcej uwagi jako dziecko autystyczne. Ale dziecko zdrowe czy chore to obowiązek w każdej sekundzie życia, nie wstawimy go do garażu jak samochód :)

Tak, jestem pewna. Stwierdzono autyzm atypowy sprzężony z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym. Dodatkowo stwierdzono napady padaczkowe.

No to masz już pełen obraz sytuacji. Wiesz na co się być może piszesz. To twoja decyzja co z tym zrobisz.
Nie wiem ile masz lat. Mogę tylko powiedzieć, ze ja mając te dwadzieścia kilka lat nie wzięłabym mężczyzny z dzieckiem. Bo właśnie myśle podobnie jak ty. Chce mieć swoją rodzine, chce, żeby ona była na pierwszym miejscu a dzieci z poprzednich związków....różnie to bywa. Mozna mieć z nimi świetny kontakt albo mogą być koszmarem.
Dzieci to zawsze jest stres i wysiłek. Swoje własne człowiek ma czasami ochotę wystawić na ebay żeby mieć święty spokój. A cudze...tu potrzeba większej tolerancji, cierpliwości, zrozumienia. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach to nie powinien się zmuszać.
 
Na ten moment nie jest to od was wymagane. Dziadkowie się nim zajmują i niech się nim zajmują. Wy żyjcie waszym życiem, miejcie swoje plany a co ma być to będzie. Może się okazać, ze za tydzień coś wybuchnie i ty tego chłopa rzucisz z hukiem. Albo on ciebie.
Nie da się przewidzieć przyszłości wiec jeśli nie można nic teraz z nią zrobić to nie ma sensu się zamęczać.
Podyskutowaliscie, ok. Macie podobne stanowisko? Ok. A jak wyjdzie to wyjdzie. Dziadkowie mogą żyć do setki i wy w ogóle możecie to dziecko widzieć z piec razy w ciagu całego życia.

Dziękuję za te słowa :) Opisałam swój przypadek aby również usłyszeć i upewnić, że po prostu nie jestem "złą" osobą, pozbawioną empatii, egoistką ale również że nie należy na razie się tym przejmować bo na prawdę z tyłu głowy ciągle to miałam. Nie byłam pewna czy inne, bezstronne osoby podzielą moje obawy i czy uznają je jako bezzasadne i że "musisz wziąć to dziecko bo to siostrzeniec/rodzina i jesteś bez serca". W życiu codziennym nie przejmuje się opinią innych ale chciałam jednak w tym przypadku poznać opinię "społeczeństwa", mimo iż wiadomo, że decyzja jest moja. Oby tak było, chciałabym aby tak było.
 
No to masz już pełen obraz sytuacji. Wiesz na co się być może piszesz. To twoja decyzja co z tym zrobisz.
Nie wiem ile masz lat. Mogę tylko powiedzieć, ze ja mając te dwadzieścia kilka lat nie wzięłabym mężczyzny z dzieckiem. Bo właśnie myśle podobnie jak ty. Chce mieć swoją rodzine, chce, żeby ona była na pierwszym miejscu a dzieci z poprzednich związków....różnie to bywa. Mozna mieć z nimi świetny kontakt albo mogą być koszmarem.
Dzieci to zawsze jest stres i wysiłek. Swoje własne człowiek ma czasami ochotę wystawić na ebay żeby mieć święty spokój. A cudze...tu potrzeba większej tolerancji, cierpliwości, zrozumienia. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach to nie powinien się zmuszać.


Mam 30 lat. Byłam 11 lat w związku który się rozpadł, nie było ślubu ani dzieci z racji na niedojrzałość partnera wspóidącą z moją dojrzałością. Obecnie jestem własnie z tym partnerem, Panem X. Też nie chciałam partnera z dzieckiem,definitywnie nie wchodziło to w grę. W tym przypadku siostra zmarła jak już się znaliśmy, Pomogłam mu przetrwać ten kryzys będąc dużym wsparciem co można zaliczyć jako pierwsza próba dla związku. Nie było łatwo. Teraz jest już dobrze. Jednak jakoś do głowy mi wtedy nie przyszło, żeby choćby przez ułamek sekundy pomyśleć, że kiedyś będzie się trzeba zająć chłopcem. Jak padł ten temat to zbierałam szczękę z podłogi. Też chce aby moja rodzina była na pierwszym miejscu, moje dzieci i nasze wspólne dobro było najważniejsze. Ja też chce założyć rodzinę i to ona ma być dla mnie najważniejsza. Taka kolej rzeczy. Najpierw tworzy się rodzinę z własnymi rodzicami a potem trzeba wylecieć z gniazdka, odciąć się nieco i założyć swoją rodzinę, która powinna być zawsze i niepodważalnie na pierwszym miejscu. Ja chciałabym mieć dzieci i mam podstawy aby sądzić że będę dobrą mamą a Pan X dobrym tatą, I że to nie będzie sielanka, bo takie jest życie i trzeba być świadomym posiadania dzieci. Ale tak jak mówisz, obce dzieci to inna bajka....
 
Dziękuję za te słowa :) Opisałam swój przypadek aby również usłyszeć i upewnić, że po prostu nie jestem "złą" osobą, pozbawioną empatii, egoistką ale również że nie należy na razie się tym przejmować bo na prawdę z tyłu głowy ciągle to miałam. Nie byłam pewna czy inne, bezstronne osoby podzielą moje obawy i czy uznają je jako bezzasadne i że "musisz wziąć to dziecko bo to siostrzeniec/rodzina i jesteś bez serca". W życiu codziennym nie przejmuje się opinią innych ale chciałam jednak w tym przypadku poznać opinię "społeczeństwa", mimo iż wiadomo, że decyzja jest moja. Oby tak było, chciałabym aby tak było.

Nie ma sprawy.
To naturalne, ze na pierwszym miejscu człowiek stawia własne potomstwo. Nikt nie ma obowiązku zajmowania się cudzymi dziećmi. A presja społeczeństwa....no cóż, była jest i będzie. Grunt to nie dać sobie wejść na głowę.
Ja mając 25 lat wypytałam mojego obecnego męża o to czy posiada jakieś dzieci, czy jakieś alimenty się za nim ciągną i czy ma jakieś inne zobowiązania finansowo-opiekuncze. I to na pierwszej randce go tak wymalowałam. ;) Gdyby miał wtedy dzieci to pewnie bym z nim nie była. Majac te dwadzieścia lat ma sie możliwość wzięcia faceta, który nie ma tego typu zobowiązań. W późniejszym wieku trzeba się niestety z tym liczyć.
Jednak chciałam zakladac rodzine biorąc pod uwagę tylko nasze potrzeby a nie od początku żyć w czworokącie typu ja, on, jego eks, jego dzieci.
 
Nie ma sprawy.
To naturalne, ze na pierwszym miejscu człowiek stawia własne potomstwo. Nikt nie ma obowiązku zajmowania się cudzymi dziećmi. A presja społeczeństwa....no cóż, była jest i będzie. Grunt to nie dać sobie wejść na głowę.
Ja mając 25 lat wypytałam mojego obecnego męża o to czy posiada jakieś dzieci, czy jakieś alimenty się za nim ciągną i czy ma jakieś inne zobowiązania finansowo-opiekuncze. I to na pierwszej randce go tak wymalowałam. ;) Gdyby miał wtedy dzieci to pewnie bym z nim nie była. Majac te dwadzieścia lat ma sie możliwość wzięcia faceta, który nie ma tego typu zobowiązań. W późniejszym wieku trzeba się niestety z tym liczyć.
Jednak chciałam zakladac rodzine biorąc pod uwagę tylko nasze potrzeby a nie od początku żyć w czworokącie typu ja, on, jego eks, jego dzieci.

Dla mnie też to jest naturalne :) Bardzo dobrze postąpiłaś bo ja robiłam podobnie. Najszybciej jak to możliwie dopytywałam się o te kwestie bo to jest wyznacznik dalszej relacji :) Ogólnie mam wrażenie, że im człowiek starszy tym trudniej znaleźć kogoś kto nie ma "bagażu" w tej postaci.
 
A kto pierwszy podjął ten temat?

On zaczął, jak już zamieszkaliśmy razem. Rozmawialiśmy normalnie bez poważnych tematów i wyskoczył znienacka z tą kwestią. Wysłuchał co mam do powiedzenia, moich argumentów i tyle w sumie. Nie próbował mnie jakoś przekonywać czy podważać moje racje. Wysłuchał i więcej temat nie pojawił się.
 
reklama
Dla mnie też to jest naturalne :) Bardzo dobrze postąpiłaś bo ja robiłam podobnie. Najszybciej jak to możliwie dopytywałam się o te kwestie bo to jest wyznacznik dalszej relacji :) Ogólnie mam wrażenie, że im człowiek starszy tym trudniej znaleźć kogoś kto nie ma "bagażu" w tej postaci.

Bo tak jest.
To naturalne, ze w pewnym wieku ludzie chcą mieć dzieci. Tak wiec gdybym teraz musiała szukać faceta to gdyby on nie miał dzieci to bym się zastanawiała „co z nim jest nie tak”? Bo jeśli przez 40 lat zadna babeczka tego faceta nie chciała to co z nim jest nie w porządku? Nie dogodzisz kobiecie..
 
Do góry