reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

gdzie dzieciaki z tamtych lat..?

naja

Fan(ka)
Dołączył(a)
11 Maj 2005
Postów
8 813
jak w tytule wątku - zadaję sobie ostatnio coraz częściej pytanie co też się z tym światem porobiło. wiem, że jest ono równie stare jak ludzkość, bo zawsze każde pokolenie uważa, że następne są gorsze. ale odkąd sama jestem matką coraz bardziej boję się o moje dziecię w tej rzeczywistości. młody jak chyba każdy kilkulatek lubi słuchać opowieści o zamierzchłej przeszłości. nie ogarnia jeszcze czasu, więc niekiedy ma wątpliwości, czy np. gdy dziadek był mały wymyślili już prąd;-) ale dawne czasy mojego dzieciństwa też go ciekawią. tyle, że gdy mu o nich opowiadam sama wątpię, czy to możliwe, aby nie tak dawno temu świat był tak inny.

pewnie też biegałyście ze swoją paczką znajomych, pamiętacie co to podchody, gra w palanta /a nie bejsbol/, wyprawy po skarby, robiłyście 'sekrety' i grałyście w gumę, bez papierosów i alkoholu. jak patrzę na dzieciaki stojące pod sklepem z papierosami i czekające aż kolega piwo kupi to mi się słabo robi. staroświecka jestem? może. ale wolę taka być niż zaakceptować taki świat.

boję się, że młody prędzej czy później natknie się na takich 'kolegów'. boję się, że nie pozna dziecięcych zabaw, bo za szybko stanie się dorosły. boje się o wiele rzeczy.

świat dookoła epatuje zbrodnią, okrucieństwem, cwaniactwem. a zarazem pokazuje nam reklamy w których szczęśliwe rodzinki słodko się do siebie uśmiechają. mamy co mamy, tęsknimy za czymś nierealnym. myślicie, że to 'nierealne' da się wcielić w życie? a może tylko ja mam takie wątpliwości i strachy przed światem?;-) jasne, ze każda z nas wychowuje dziecko tak, aby się nie stało młodym narkomanem czy galerianką. ale wątpliwości jak to się uda i tak chyba zostają?
 
reklama
Nawet nie wiesz, moja droga, jak dobrze wiem o czym piszesz!
Jestem rocznik 70-ty. Dla mnie podworko to bylo COS! Spotkania przy trzepaku (co bylo zakazane - nie wiem dlaczego), wyskakiwanie z kanapka w reku do kolezanek, lazenie po drzewach, krzaczorach, nawolywanie sie przez balkon (qurde, kiedys nawet telefon stacjonarny byl luksusem!!!), robienie widoczkow, podchody, ciupy, kapsle, gra w panstwa itd, itd....Zycie toczylo sie poza domem. Do tego na bacznosc stalo sie przed dozorca (pamietam jak nas ganial za zabawe w chowanego w piwnicy), nauczycielem, dyrektorem.....nawet sasiadka. Kazdy dorosly budzil respekt. Czlowiek sie nawet nie bal podskoczyc doroslemu - poprostu takie rzeczy nawet do glowy nie przychodzily! Qurcze, i zawsze wszyscy byli usmiechnieci i szczesliwi......(przynajmniej na podworku). Dobra, zgrana paczka to byl skarb!
W szkole sredniej chodzilo o jaknajwiecej smiechu i jaknajmniej nauki - ale tak, aby isc do przodu i nikomu nie podpasc. Grozba "dywanika" u dyrektora wywolywala ciarki na plecach. Tyle ile my jaj robislismy tamtymi czasy to chyba dzis bym niezliczyla. I wszystko w granicach kultury. Bo tak nam pasowalo.
Qurcze, po dupsku nieraz ktos dostal od rodzicow a traumy jakos nikt nie przeszedl. Nikt nie cackal sie z nami, nie bylo Supernian, terapii, poradnikow wychowawczych, ADHD (wtedy takie dzieci uwazano za bardzo energiczne czy lobuzami i chodzily razem z nami do szkoly) itp....
A mimo wszystko prawie kazdy z moich znajomych wyrosl na porzadnego czlowieka.
A teraz? Bogu dziekuje, ze nie wychowuje dzicka w PL, ale to tylko male pocieszenie....Wszedzie jest podobnie. Dla mnie swiat wariuje i idzie w zla strone. Co bedzie za 30-40 lat, kiedy nasze zycie bedzie w rekach dzisiejszych dzieci? Kiedy one beda tworzyly rzady, prawo.....? Na jaki swiat przyjda nasi wnukowie?
Koszmar....
Ale ta maszyna nakrecana jest przez nasze pokolenie! Wyscig szczurow, ciagly ped za lepszym (komercyjnie!) zyciem, ciagly ped za udawadnianiem otoczeniu, ze stac nas na wiecej nic ich, ze lepiej potrafimy kombinowac, wygryzac itd.... Skoro pozwalamy na to, aby tv dla dzieci pelno bylo zla i brutalnosci, skoro sami kupujemy dziciom pistolety zabawki i cieszymy sie, ze sie godzinami bawia w "zabijanie", ze sex stal sie czyms powszechnym i publicznym....itd. Czego oczekiwac od nich w przyszlosci? Ja juz sie przestalam dziwic brutalnym gwaltom - bo poprzeczka adrenaliny jest juz tak wysoko podniesiona w mlodym wieku, ze dla 20-kilkolatka adrenalina staje sie zboczenie. Cala reszta juz mu spowszedniala. Dla naszego pokolenia adrenalina bylo calowanie w bramie! Jest roznica!
Wiec co sie dziwic i czego mozemy oczekiwac w przyszlosci??????
Evchhhh, szkoda gadac........
 
Muszelka, ja jestem rocznik `77. czasy mojego dzieciństwa wyglądały tak jak i twoje - zgrana podwórkowa paczka, wspólne wyprawy, kapsle, gra w korale, w dwa ognie.. wszystko razem. bez tej nieszczęsnej izolacji, w jakiej mam wrażenie żyją teraz dzieci. no bo która matka wypuści dziecko przed dom, zostawi na placu zabaw? raz, ze czasy niebezpieczne, w sumie nie ma co się dziwić. a dwa - zaraz zostanie uznana za nieodpowiedzialną i najlepiej gdyby jej dziecko odebrać! zdarzało mi się zostawić młodego pod opieką znajomych na placu zabaw i pójść po coś do domu. nie było go sensu ciągnąc ze sobą przez kilometr żeby coś załatwić w 5 minut i wrócić. a ile się przy tym nasłuchałam, że obcy ludzie, że nie wiadomo co zrobią.. może. ale ci obcy też zostawiają dzieci pod moją opieką. i nie myślą, że coś im zrobię. daliśmy wpędzić się w jakąś paranoję. nie wiem, czy to dobrze czy źle. ktoś powie bezmyślność, ktoś inny - zaufanie. ja wolę to drugie.

szacunek stał się dziś słowem wytartym. kto kogo szanuje? ale jak ma dziecko szanować nauczyciela, gdy rodzic przychodzi do wychowawcy ciągnąć 5klasistę za rękę i przy dzieciaku robi nauczycielowi awanturę. 'za moich czasów' - nie do pomyślenia. na pewno rodzice nie raz myśleli źle o moich nauczycielach, bo miałam kilku nieciekawych. ale jak to mówili to za moimi plecami. przy mnie - zawsze podtrzymywali wizerunek nauczyciela jako świętości. zresztą w ogóle dorośli byli KIMŚ. pamiętam śp. pana Jana, który wystarczyło, że pojawił się na horyzoncie a wszyscy zmykali z trawników. mnie raz przydybał i bałam się wrócić do domu, bo na pewno już rodzicom powiedział.. eh.. i co mi się stało? czy ta trauma wykrzywiła moją psychikę? nie sądzę. dziś wspominamy to z tęsknotą i ze śmiechem.

nawiasem mówiąc idę dziś ze sklepu z moją babcią. dzieciaki, na oko 10 lat, rzucają ciężkimi śnieżkami, nie patrząc w kogo. moja babcia odezwała się, ze jeszcze któryś oko straci, a młody - 'to będę bez oczu!'. kiedyś niewyobrażalne. podeszłam i pytam który to powiedział. oczywiście głosy 'to on'. i powiedziałam temu chłopcu, ze ma kiepskich kolegów i powinien ich zmienić, bo na niego donoszą. niech się zastanowi, bo liczyć na nich nie może. i żeby nie rzucał na ślepo śniegiem. i wiecie - przeprosił. powiedział ze pomyśli. czy to zrobi czy nie nie wiem. ale żal mi tych dzieci. póki są dziećmi. i póki można z nimi rozmawiać, a nie karać w sądzie.

daliśmy się zastraszyć. nikt nie zwróci dziecku uwagi, bo mu odpyskuje. i co mamy - widać.

wydaje mi się, że dzieciom brak mimo wszystko dziś samodzielności, takiej przez nas kierunkowanej. nie potrafią bawić się, potem nawiązywać normalnych relacji z rówieśnikami, bo ich izolujemy, ale nadmiernie właśnie kontrolujemy. wybieramy 'odpowiednie' towarzystwo, zajęcia pozalekcyjne, kółka, treningi.. dla mnie najlepszym treningiem było bieganie za piłką i przedzieranie się przez krzaki /darmowe, nie licząc piłki i podartych ubrań/, a kim są rodzice kolegów nikt nie patrzył. ważne, że myśmy chcieli z sobą być. kółka zainteresowań wybierałam sama, w późnej podstawówce. rodzice niczego nie narzucali i uważam, ze bardzo dobrze. udało mi się skończyć dobry uniwersytet, dziś sama wykładam na uczelni. moi koledzy i koleżanki wyrośli na świetnych porządnych ludzi. co nie znaczy, że śpią na kasie i są prawnikami z pierwszych stron gazet. poza jednym. pilnowanym na maxa w domu, który zajął się handlem narkotykami i dziś siedzi. a koledzy z tzw. dobrych domów jacy nie poznali życia na podwórku, bo byli ganiani na basen, fortepian i co tylko dało sie znaleźć to dzis tacy ludzie, którzy innych oceniają przez pryzmat portfela i wykształcenia. horror.

wydaje mi sie że to, że dostaliśmy prawo do popełniania błędów i ponoszenia ich konsekwencji było dobre. to, że sami uczyliśmy się żyć z ludźmi, a nie robili tego za nas rodzice z głowami nabitymi wiedzą z superniani. rodzice zawsze byli, zawsze pod ręką, gdy byli potrzebni. ale to było nasze życie. od początku. i moze kiedy przeżywa się je naprawdę ta adrenalina dnia powszedniego wystarcza?
 
Wiecie ja tez jestem rocznik 77 i tak sobie mysle ze wtedy nie bylo komputera, dwa programy w telewizji z 3 programami dla dzieci na ktore sie czekalo, wspolne zabawy w rowiesnikami na trzepaku na rowerze, wspole ganianie pod blokiem a dodoatkowo pelno zajec w szkole poza lekcjami i w domach kultury na ktore wszystkich było stac....wieim wiem wyrosłam w miescie i moze na wsiach było inaczej...ale powiedzcie teraz przy blokach coraz mniej placow zabaw, coraz mniej zajec poza lekcyknych wszysrdzie tylko kasa kasa...gdzie ci nauczyciele z tamtych lat ktorzy potrafili posiwcic swoj czas poza dla dziecka...
Nuaczyciel ksiadz i kazda osoba dorosla była otoczona szacunkiem...wiadomo miedzy soba czasem sie gderała na nich ale nigdy nie usłyszałam aby ktores dziecko odpyskowało na osobe dorosła...a teraz neuczyciele nie maja szacunku dla uczniow, uczniowie nie szanuja nauczycieli rodzice nie wspolpracuja ze szkola, na kazda czasem propozycje nauczyciela reaguja agresja ...nie mowie ze wszyscy nie uogolniam. Rodzicom coraz bardziej brak czasu na pokazanie dzieki swiata bo musza zarabiac ...
 
Kunda, zastanawiam się czy rodzice chcą dzieciom świat pokazywać? bo rzecz chyba w chęciach przede wszystkim.. nikt mi nie powie, że tego czasu nie można mieć. pamiętam sytuację mojego znajomego - 4 dzieci, od przedszkolaka do szkolniaków. pracował na nocki, wracał do domu ok. 4.00-5.00 rano. codziennie odwoził dzieci do szkół, nie raz wczesnym popołudniem widziałam go na spacerze z córeczką, wpadał z synem do babci pomajsterkować, w weekendy obowiązkowo czas spędzali całą rodziną razem, jakieś wyjazdy, albo.. spotkania z przyjaciółmi /w tym z nami;-)/ i rodzinne granie na instrumentach, zabawy. idealna rodzinka? nie. bo kłócili się jak każdy, mieli gorsze dni. ale chcieli ze sobą być. i chyba w tym rzecz.

dziś łatwo jest włączyć komputer czy dvd i mieć spokój. łatwiej niż czytać dziecku, chodzić z nim na spacery, rozmawiać.

ja wychowałam się w malutkim miasteczku, ale masz rację, nasi nauczyciele też mieli wtedy chęć by z nami być po lekcjach, panie w bibliotece organizowały na zajęcia, bo je o to prosiliśmy, ale też my sami byliśmy bardziej kreatywni. ciągle się zastanawiam czy nie przez to, że nie hodowano nas pod kloszem jak to się dzieje dziś z dziećmi. nikt mi nie zasłaniał oczu na widok przejechanego kota, nie trzymał za rękę gdy chciałam wspiąć się na płot, pozwalano mi jeździć na rowerku bez kasku.. zgroza! dziś taki rodzić zostałby określony jako przypadek patologiczny chyba:sorry: a mi się zdaje, że dzięki temu nauczyłam się utrzymywać równowagę bez pomocy innych. i dosłownie, i w przenośni.

o programach dla dzieci to szkoda gadać - ile myśmy ich mieli, a teraz?! nawet 'teleranek' zlikwidowali. zostało katolickie 'ziarno' i dobranocki. masakra. wg mnie kanały typu minimini są fajne, ale na krótko. bo to zapychacz czasu, który niczego nie uczy.

dziś młody zapytał mnie przy śniadaniu 'mamusiu, a kiedy wrócą stare dobre czasy?'. odpowiedziałam mu: 'kiedy dorośniesz i będziesz wspominał swoje dzieciństwo'. oby.
 
no temat który od dawna spędza mi sen z powiek:(
zgadzam się z przedmówczyniami.... niestety bo to smutne że świat naszych dzieci dąży do jakiegoś bliżej nieznanemu nikomu celu pełnego przemocy i agresji. W sumie nie ma się co dziwić jeśli mój trzy letni syn wraca z przedszkola i zamiast o ciekawych zabawach opowiada o tym jak koledzy urządzają bitwy bakugana albo walczą jako potwory Ben tena... no dla mnie szok... ja jestem z 81 i pamiętam troszkę inny świat dzieciństwa.. podchody to była zabawa wręcz kultowa, sto tysięcy gier w piłkę i cała masa innych bardziej ''normalnych'' zabaw. Być może wychowanie też było wtedy inne ja nie miałam komputera w wieku 5 lat a teraz nie mieć kompa w 1szej klasie to ''obciach''. Już nie chcę się zagłębiać w świat dzisiejszych nastolatków bardziej ponieważ mało zawału nie dostała moja sąsiadka kilka tygodni temu jak jej 15 sto letnia córeczka z okazji sylwestra wytatuowała sobie jakieś ptaszysko na ręce... no proszę mi wybaczyć za słowa ale to już trzeba być pieprzniętym zdrowo żeby zrobić dziarę takiej małolacie a jednak ktoś to zrobił i to zgaduję że profesjonalista po sposobie wykonania....
Ten świat naprawdę mnie przeraża- boję się że kiedy moje dzieci będą miały po 16 lat będzie można kupić w kiosku heroinę bo ktoś z ''dorosłych'' stwierdzi że w małych dawkach nie uzależnia albo coś w tym stylu... Nie da się zatrzymać dziecka w złotej klatce troskliwości ale same powiedzcie drogie mamy czy w normalny świat je wypuszczamy?
 
tiffanitami, w normalny to raczej nie.. :no: niestety. patrząc na mojego młodego, który nigdy w domu nie miał militarnej zabawki czy nie oglądał bajki w której byłaby przemoc jak wraca z przedszkola i bawi się w zabawy, w których non stop ktoś doświadcza jakiejś tragedii zastanawiam się, na ile mogę mieć wpływ na to co on robi. bo jeśli teraz mam znikomy co będzie później? jasne, mogę tłumaczyć, mogę przekonywać. i to robię. ale co z tego, jeśli w przedszkolu temat powraca?

z drugiej strony sama bawiłam się w czterech pancernych i latałam z plastikowym karabinem z jakoś nie mam morderczych zapędów. może więc właśnie panikując że dzieci bawią się agresywnie same dajemy się wpuścić w tę pułapkę poprawności politycznej? gdzie maluch ma być zawsze uśmiechnięty, brudny pod kontrolą /bo to da mu szczęście/ i bawić się przykładnie w bandażowanie łapki misia. tylko kurcze najpierw miś musi tę łapkę uszkodzić..

może skoro nam rodzice dali się wybawić w ten sposób, pozwalali oglądać wojenne filmy /no bo takie były przecież w tv/ a wyrośliśmy na normalnych /no..;-)/ ludzi to właśnie dobrze jest pokazać dziecku całą gamę ludzkich zachowań, także te negatywne tak, aby mogło później wybrać te właściwie? no bo jak nie znając zła będzie wiedziało czym ono jest? wiem, że teza kontrowersyjna, ale..
 
dziewczyny, ja jestem rocznikowo trochę młodsza (85r) , ale mam identyczne obawy co do przyszłości mojego dziecięcia :-(
Moje dzieciństwo było szczęśliwe i jak pomyślę o tych zabawach w podchody w berka, granie w gumę, w łapki i inne bajeczne zabawy to się rozmarzam ;-)
Bałam się jeszcze przed zajściem w ciążę, jak to będzie gdy będę miała dziecko, no i teraz mam i boję się po stokroć bardziej... właśnie ze względu na ten nasz postępny i brutalny świat...
Możemy wychować nasze dzieci super, od nas moga dostać wszystko tak jak trzeba, ale co z tego jeśli w pewnym momencie wpadną w szpony "złego towarzystwa" które tak naprawdę może zacząć się już w zerówce, przecież nie odizoluję go od kolegów, o mamo, przeraża mnie to, jak cholera..:eek:
boję się dokąd to wszystko zmierza.. :no:
 
Naja, po części się zgadzam tylko jakoś nadal mi się wydaje że w naszej młodości te pistolety i karabiny nawet maszynowe wzorowane na ''Czterech pancernych...'' były jakoś mniej szkodliwe...trzymać pod kloszem i głaskać misia to raczej moje dzieciaki długo nie będą niestety bo zgadzam się że poznanie różnych typów zachowań i zabaw jest ważne aby dzieci później same mogły wybrać:) i oby wybrały słusznie:)
Boję się jednak oglądając wieczorne wiadomości kiedy słyszę o nastolatkach które wybrały źle... ostatni przykład jedenastoletniej dziewczynki skatowanej przez rówieśniczki no dramat... jakby tego mało było to te małoletnie oprawczynie wcale nie pochodziły z jakichś patologicznych rodzin tylko z dobrych domów gdzie rodzice byli zbulwersowani ich zachowaniem... bo to przecież takie mądre i dobre dziewczynki...
inna sprawa że już dawno się zastanawiam co bym zrobiła gdyby ktoś skrzywdził moje dzieci...? chyba bym zabiła....
straszny jest świat w którym mamy boją się o przyszłość maleńkich istotek które skazane są na tak brutalną rzeczywistość...
 
reklama
z jednej strony to za czasów dzieciństwa zawsze niebo było bardziej niebieskie a trawa bardziej zielona:tak::-D a z drugiej fakt, że to co się dzieje to koszmar jakiś. tylko nie wiem, czy to do końca tak że rodzice mogą się dziwić że dzieci robią co robią, bo pytanie ile im tak naprawdę czasu poświęcili. jeśli tyle co podczas wybierania dla nich nowego komputera czy dawania kieszonkowego to chyba mało.. cały czas mam nadzieje, że dobry kontakt z dzieckiem da większą gwarancję tego, że same nie będzie złe. tylko kurcze, jak z drugiej strony zabezpieczyć je przed takimi chorymi rówieśnikami? naprawdę uparcie na to sposobu szukam i znaleźć nie mogę.

a co bym zrobiła gdyby coś się złego stało wolę nie myśleć:no::wściekła/y:

a`propos dzieciństwa. młody chory, wiec siedzi w domu. oglądaliśmy o 9.00 program dla dzieci, a tam taki kącik w rodzaju 'programy mamy i taty' czy jakoś tak to się nazywało. i przypominają dzieciom co to był tik-tak i puścili piosenkę z tego programu. ale sie staro poczułam:-D i wiecie co, mam wrażenie, że wtedy naprawdę wszystko było bardziej kolorowe;-)
 
Do góry