no dzień dobry :-)
zwrócilim się!!!
Było cudownie, pięknie, niewiarygodnie, gorąco, magicznie...
Co prawda ja nie łaziłam po górach, ale trochę zwiedziłam podjeżdzając autkiem, trochę z Hesią wózkiem.
Pierwszy dzień był super, żadnych dolegliwości ani nic. Niestety na drugi dzien strasznie wiało, i wszystko latało w powietrzu i...rozchorowałam się. ale nie angina czy cos, tylko astma mnie dopadła. teraz brzoza strasznie pyli i topola, a na te dwie ja jestem najgorzej uczulona, no i niestety z łażenia nici. w nocy wstawałam inhalacje robić, bo nie dawałam rady, no i dzisiejszy dzien byl do dupy, chociaż jeszcze było tyle do ogłądania. dziś pobieżnie Duszniki i Kłodzko.
Moja mama w kłodzku się urodziła, więc tymbardziej nam to bliskie.
Hesia...hm.........to dopiero aparatka. biegała po trawie, zjadała kamienie, biegała za pawiami i kurkami ozdobnymi, bawiła się z dziećmi i mama nie była potrzebna. Potrzebowała mnie dopiero przy spaniu, wtedy się wtulała i opowiadała całe dni, i się żalila, wtulała i całowała. takie jej się miłostki włączały wieczorami. a w dzień była "samodzielna".
Droga powrotna potworna, korki i skwar. i mała już z 50 km przed chałupą dostawała szajby. no ale wybaczam jej.
Niestety w czerwcu mieliśmy jechać w te same okolice na wesele, a ja bede pewnie jeszcze grubsza, i też pewnie bedzie upał. i niestety chyba odwołam. poprostu nie dam rady. widzę po sobie teraz co jest grane i nie dam się wrobić. nie dość, że tyle kasy to i ja nie bede w pełni korzystać, no więc chyba odwołam. jeszcze do końca nie zdecydowałam, ale niestety....chyba na to wyjdzie.
aha, zdjęć mam trochu, jak zgram to dam.
