Mogę liczyć na mojego męża w każdej sytuacji, niekiedy pomarudzi, ale i tak zrobi o co proszę lub wykrzyczę.
Właściwie jest dla mnie normalnością, że facet sprząta, gotuje i pierze. Mógłby jeszcze poprasować, ale tutaj już odpóściłam, gdyż moja babcia twierdzi, że i tak powinnam go po nogach całować. Całować całuję, ale gdzie indziej........
Więc nie mam co marudzić, rozpieszcza mnie, ale jak ma zły chumor to się nie odzywam (lata praktyki, 13 lat znajomości, z tego 8,5 i po ślubie) - po co mi kłótnia, kiedyś mu przejdzie. I tak jest kochany. Jak to on mówi, że ma przechlapane bo pozwolił nam (mnie i Wiwi) wejść sobie na głowę.
Co fajniejsze, mój mąż nie wstydzi się tego, że robi ogórki w słoikach, czy też zimowe sałatki, lub myje okna, podłogi, pastuje (a co to znaczy pastować? ja w każdym bądź razie nie wiem, bo zawsze wygania nas z domu). Pewnie jest jeszcze wiele innych robótek, które on wykonuje, ale dla mnie są tak normalne, że o nich zapominam.
Garniki myje ten, kto akurat siedzi w domku, albo pierwszy się w nim znajdzie. Różnie bywa, ostatnio w tygodniu myje Krzysztof a ja w weekend.