reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jak zająć głowę, kiedy dziecko jest w szpitalu?

Natchnęłaś mnie do opisania jak to było u nas. Może to komuś pomoże.
W szpitalu mój Niunio dużo spadł z wagi i miałam wyrzuty sumienia, że go nie dokarmiam, a dodam, że przystawiał się bardzo ładnie. Czasem jadł, a czasem pociągnął kilka minut z cyca, prężył się, odrywał i strasznie płakał :( Do tego stopnia, że myślałam, że boli go brzuszek. W końcu na koniec 2 doby poprosiłam o porcję mm i laktator. Z butli wypił super i w końcu spokojniej spał - był więc po prostu głodny :( przy próbie odciągania laktatorem udało mi się wprawdzie z jednej piersi odciągnąć porcję, ale z drugiej nie leciało prawie nic prócz krwi z poranionej brodawki. Wyrzuty sumienia prawie mnie powaliły (i nie dają żyć do dziś, ale to temat na inną historię) Wtedy zaczęłam dla zasady przystawiać, a głównie karmić z butelki odciąganym pokarmem. Młody spędził kolejne dwa dni na obserwacji z powodu zaburzeń adaptacyjnych (które prawdopodobnie ciągnęły się za nim od nieszczęsnej indukcji porodu zakończonej cc, to ponoć też może wpływać na laktację, o czym wtedy nie wiedziałam, byłam jak dziecko we mgle).
Do brzegu. Po trzech dniach kpi i prawdopodobnie moim rozkręceniu laktacji laktatorem zaczął przybierać na wadze jak szalony. Wyszliśmy do domu. Byłam tak odzwyczajona od KP, że przystawianie Niunia było dla mnie abstrakcją. Oczywiście próbowałam, ale bez wiary, mały się złościł, w końcu dostawał butelkę z moim pokarmem i był najedzony. Siedziałam z laktatorem dzień i noc, żeby nie stracić pokarmu, sama pewnie wiesz, jak to jest. Zmęczenie było masakryczne, odciąganie, karmienie, sterylizacja sprzętu i butelki, przewijanie, chwila snu i cykl zaczynał się od początku. Wtedy wpadłam na pomysł karmienia przez kapturki i o dziwo synowi zdarzało się załapać. Oczywiście tylko jako dodatek do KPI, bo do tego też musiał być w nastroju, a dodatkowo zauważyłam, że z powodu kapturka sporo mleka mu ucieka i płynie po policzku. Po tygodniu KPI wybraliśmy się do super polecanej pediatry-Cdl. Mały miał niecałe 2 tygodnie. W poczekalni musieliśmy zaczekać na wizytę chwilę dłużej, więc nakarmilismy go tym, co zabraliśmy w butelce, ale był nadal głodny, więc cała w nerwach przystawiłam go przez kapturek, bo nie miałam po prostu innego wyjścia. Na szczęście miał dobry dzień i zaczął chętnie jeść. Dosłownie kilka minut potem mogliśmy już wejść do gabinetu, babka lekko niezadowolona, że dziecko już prawie nakarmione, bo ciężko z nim będzie ćwiczyć ;) na szczęście miał jeszcze miejsce w brzuszku. I wtedy stał się - z mojej perspektywy - cud, bo po przystawieniu z jej pomocą zaczął jeść z gołej piersi :) dowiedzieliśmy się, że technika ssania jest super, i wyszliśmy z zaleceniami na czas przejściowy między KPI a KP. Nie było kolorowo, przez dłuższy czas walczyłam z dzieckiem w ten sposób, że przystawiałam go przez kapturek, czekałam aż skończy fazę zasysania i zacznie normalnie pić, wtedy szybko odstawiałam, zdejmowałam silikon i przystawiałam do tak "przygotowanej" piersi (wyciągnięta brodawka i mleko gotowe do picia). Z czasem odstawiłam te nakładki i posiłkowałam się tylko "wyciagaczem" do brodawki (taka pompeczka od Lansinoha) przed karmieniem, żeby ułatwić małemu chwyt. Obecnie już nie pamiętam kiedy ostatnio był potrzebny, karmimy się normalnie, przybiera ekstra.
Do czego zmierzam - KPI to faktycznie mordęga, wszystkie matki tak karmiące to dla mnie bohaterki. Ale jeśli masz choć cień nadziei na KP, to spróbuj zawalczyć. Wyżej gdzieś pisałaś, że nie masz problemów z laktacją, więc szansa jest. Znajdź dobrą Cdl, spróbuj też może kapturków albo nawet SNSa. To jest mega wygoda i mniej zmartwień o potencjalne problemy z brzuszkiem.
Jeśli jednak w krótkim czasie się nie uda z KP, na Twoim miejscu rzucilabym też KPI i przeszła na mleko modyfikowane dobrane przez lekarza. Nie ma co cierpieć dla idei.
A teraz coś o tych wieczornych płaczach, o których piszesz - mój ma to samo! Wyczytałam w internetach, że to objaw niedojrzałości układu nerwowego i już wyluzowałam. Po prostu jestem pogodzona z tym, że usypianie potrafi trwać do 3 godzin. Spraktykowałam też, że to nie kwestia głodu, bo synek potrafi zjeść porcję z butelki, a potem wciąż się (czegoś) domagać, po czym po przystawieniu do cyca tylko "ciumkać" niewiele połykając. Zawsze na mnie wisi od 19/20 do nawet 22. Czasami pomaga smoczek, próbowałaś?
 
reklama
Natchnęłaś mnie do opisania jak to było u nas. Może to komuś pomoże.
W szpitalu mój Niunio dużo spadł z wagi i miałam wyrzuty sumienia, że go nie dokarmiam, a dodam, że przystawiał się bardzo ładnie. Czasem jadł, a czasem pociągnął kilka minut z cyca, prężył się, odrywał i strasznie płakał :( Do tego stopnia, że myślałam, że boli go brzuszek. W końcu na koniec 2 doby poprosiłam o porcję mm i laktator. Z butli wypił super i w końcu spokojniej spał - był więc po prostu głodny :( przy próbie odciągania laktatorem udało mi się wprawdzie z jednej piersi odciągnąć porcję, ale z drugiej nie leciało prawie nic prócz krwi z poranionej brodawki. Wyrzuty sumienia prawie mnie powaliły (i nie dają żyć do dziś, ale to temat na inną historię) Wtedy zaczęłam dla zasady przystawiać, a głównie karmić z butelki odciąganym pokarmem. Młody spędził kolejne dwa dni na obserwacji z powodu zaburzeń adaptacyjnych (które prawdopodobnie ciągnęły się za nim od nieszczęsnej indukcji porodu zakończonej cc, to ponoć też może wpływać na laktację, o czym wtedy nie wiedziałam, byłam jak dziecko we mgle).
Do brzegu. Po trzech dniach kpi i prawdopodobnie moim rozkręceniu laktacji laktatorem zaczął przybierać na wadze jak szalony. Wyszliśmy do domu. Byłam tak odzwyczajona od KP, że przystawianie Niunia było dla mnie abstrakcją. Oczywiście próbowałam, ale bez wiary, mały się złościł, w końcu dostawał butelkę z moim pokarmem i był najedzony. Siedziałam z laktatorem dzień i noc, żeby nie stracić pokarmu, sama pewnie wiesz, jak to jest. Zmęczenie było masakryczne, odciąganie, karmienie, sterylizacja sprzętu i butelki, przewijanie, chwila snu i cykl zaczynał się od początku. Wtedy wpadłam na pomysł karmienia przez kapturki i o dziwo synowi zdarzało się załapać. Oczywiście tylko jako dodatek do KPI, bo do tego też musiał być w nastroju, a dodatkowo zauważyłam, że z powodu kapturka sporo mleka mu ucieka i płynie po policzku. Po tygodniu KPI wybraliśmy się do super polecanej pediatry-Cdl. Mały miał niecałe 2 tygodnie. W poczekalni musieliśmy zaczekać na wizytę chwilę dłużej, więc nakarmilismy go tym, co zabraliśmy w butelce, ale był nadal głodny, więc cała w nerwach przystawiłam go przez kapturek, bo nie miałam po prostu innego wyjścia. Na szczęście miał dobry dzień i zaczął chętnie jeść. Dosłownie kilka minut potem mogliśmy już wejść do gabinetu, babka lekko niezadowolona, że dziecko już prawie nakarmione, bo ciężko z nim będzie ćwiczyć ;) na szczęście miał jeszcze miejsce w brzuszku. I wtedy stał się - z mojej perspektywy - cud, bo po przystawieniu z jej pomocą zaczął jeść z gołej piersi :) dowiedzieliśmy się, że technika ssania jest super, i wyszliśmy z zaleceniami na czas przejściowy między KPI a KP. Nie było kolorowo, przez dłuższy czas walczyłam z dzieckiem w ten sposób, że przystawiałam go przez kapturek, czekałam aż skończy fazę zasysania i zacznie normalnie pić, wtedy szybko odstawiałam, zdejmowałam silikon i przystawiałam do tak "przygotowanej" piersi (wyciągnięta brodawka i mleko gotowe do picia). Z czasem odstawiłam te nakładki i posiłkowałam się tylko "wyciagaczem" do brodawki (taka pompeczka od Lansinoha) przed karmieniem, żeby ułatwić małemu chwyt. Obecnie już nie pamiętam kiedy ostatnio był potrzebny, karmimy się normalnie, przybiera ekstra.
Do czego zmierzam - KPI to faktycznie mordęga, wszystkie matki tak karmiące to dla mnie bohaterki. Ale jeśli masz choć cień nadziei na KP, to spróbuj zawalczyć. Wyżej gdzieś pisałaś, że nie masz problemów z laktacją, więc szansa jest. Znajdź dobrą Cdl, spróbuj też może kapturków albo nawet SNSa. To jest mega wygoda i mniej zmartwień o potencjalne problemy z brzuszkiem.
Jeśli jednak w krótkim czasie się nie uda z KP, na Twoim miejscu rzucilabym też KPI i przeszła na mleko modyfikowane dobrane przez lekarza. Nie ma co cierpieć dla idei.
A teraz coś o tych wieczornych płaczach, o których piszesz - mój ma to samo! Wyczytałam w internetach, że to objaw niedojrzałości układu nerwowego i już wyluzowałam. Po prostu jestem pogodzona z tym, że usypianie potrafi trwać do 3 godzin. Spraktykowałam też, że to nie kwestia głodu, bo synek potrafi zjeść porcję z butelki, a potem wciąż się (czegoś) domagać, po czym po przystawieniu do cyca tylko "ciumkać" niewiele połykając. Zawsze na mnie wisi od 19/20 do nawet 22. Czasami pomaga smoczek, próbowałaś?


Z tym mlekiem dobranym przez lekarza to będzie tak, że dany lekarz "reklamuje" takie i takie poleci. Ogółem różne mleka, różnie działają na niemowlęta, można poczytać o niektórych opinię. Ja polecam z czystym sumieniem mleko kozie capri care, albo nan opti pro. Lekarze nie będą popierać koziego mleka, mówiąc wprost mają swoje już do "polecenia" tak nam dwoje pediatrów już powiedziało, a Nan mieliśmy sprawdzony po córce. Gdybym miala pokarm to ja bym karmiła piersią bynajmniej te pół roku, ale ja go nie miałam z córką tak samo, dlatego nasza przygoda z mm szybko sie rozpoczęła. Córka nie była dzieckiem kolkujacym więc rozszerzanie zaczynaliśmy powoli, stopniowo, bez zbednej spiny. A syn miał kolki, szybko zaczynaliśmy z dietą co również po cichu zostało nam polecone, po soczkach, czy warzywkach lepiej trawił i przestał mieć problemy brzuszkowe. Ale coś za coś od miesiąca jakoś nie spożywa mleka nan, absolutnie nie chce ani przez sen, ani wcale. Całkowicie jest na diecie rozszerzonej. Rośnie, rozwija się, wszystko jest w porządku. Ale nie powiem brakuje czasami pomysłów, żeby mu urozmaicić fajnie posiłki i mleko by sie przydało, ale niestety. U takiego wcześniaka chyba bym walczyła, by móc go chociaż troszkę pokarmić piersią, najszybszy sposób dla mamy podać po prostu pierś, pod warunkiem, że uda sie wypracować metode wygodną by mały też był najedzony i zadowolony. A to, że kobieta zmęczona... ba rodzina! To normalne 🤣😅 nasz skończy w lipcu rok i noce bywają różniejsze, chyba to trzeba przeczekać, bo jedno dziecko da popalić a inne mniej. 3mam kciuki, żeby Ci sie @Lady Loka ułożyło i jakiej decyzji nie podejmiesz to i tak bedzie odpowiednia dla was, nie krzywdzisz dziecka w żaden sposób, a to, że brakuje sił czy checi, jeszcze nie raz zabraknie.
 
Próbowałam smoczek, on ten smoczek tak gwałtownie zasysa, że jakby miał zęby to by smoczek był w strzępach 😂
On właśnie wtedy woła o jedzenie i potrafi zjeść w opór, a potem ulewa na potęgę. Gdzie z ulewaniem w ciągu dnia już praktycznie sobie poradziliśmy. Potem po tych kilku godzinach afer jak mu dam znowu, to już nie ulewa i zasypia i już jest ok. Ale to trwa i trwa. Wczoraj zasypiałam na stojąco prawie.
 
Próbowałam smoczek, on ten smoczek tak gwałtownie zasysa, że jakby miał zęby to by smoczek był w strzępach 😂
On właśnie wtedy woła o jedzenie i potrafi zjeść w opór, a potem ulewa na potęgę. Gdzie z ulewaniem w ciągu dnia już praktycznie sobie poradziliśmy. Potem po tych kilku godzinach afer jak mu dam znowu, to już nie ulewa i zasypia i już jest ok. Ale to trwa i trwa. Wczoraj zasypiałam na stojąco prawie.

Kochana... Czy mleko mamy jest dla dziecka super turbo istotne? Pewnie tak, ale zdecydowanie istotniejsza jest wyspana i zaopiekowana mama, która ma siłę trwać przy dziecku. Zawsze w pierwszej kolejności dbaj o siebie, tylko wtedy będziesz miała zasoby zadbać o Stasia. Przez te miesiące zrobiłaś absolutnie wszytko byście mogli być w tym miejscu, w którym jesteście.
Jeśli czujesz, że to czas odpuścić kp żeby mieć siłę na kolejne wyzwania to po prostu to zrób i nie kładź sobie do głowy. Wszystko co robisz jest absolutnie najlepszym wyborem dla Waszej rodziny
 
Obserwuje Waszą historię i bardzo kibicuje Tobie i Stasiowi!
Sama mam prawie 7-miesięczną córeczkę i przez 5 miesięcy byłam mamą KPI. Tylko kobieta która to przeżyła wie ile to wysiłku. U nas początkowo był problem z wędzidełkiem, źle przeprowadzony pierwszy zabieg podcięcia skończył się małymi przyrostami (mimo, że w ruchu była tylko butelka) i dokarmianiem mm. Na początku nie było mi łatwo, bo wiadomo, że presja otoczenia na KP jest duża (co widać nawet po niektórych komentarzach tutaj). Ma szczęście pogodziłam się z tym, że na KP nie przyjedziemy, a dokarmianie mm nie jest niczym złym dla dziecka.
Ostatecznie psychicznie dałam radę ciągnąć KPI przez 5,5 miesiąca, z jednoczesnym dokarmianiem mm i moim zamrożonym mlekiem. Było cholernie ciężko, bo moja córka ładnie przesypiała noce (tylko 1 pobudka), a ja musiałam wstawać minimum 2 razy na nocne odciąganie pokarmu dla utrzymania laktacji. W ciągu dnia miałam wrażenie, że moje życie zaczyna się i kończy na sofie - odciąganie pokarmu, karmienie dziecka i tak w kółko 🤦🏼‍♀️ Też nie chciałam „świecić” cyckami przed obcymi i szukać porad CDL. Przystawialam córkę do piersi w nakładkach - zjadała tyle co nic i nawet nie podejmowałam próby odstawienia butelki, a nie byłam gotowa na wiszenie przez nią na piersi 24h/dobę.
Serce bolało jak podjęłam decyzje o zakończeniu KPI, ale teraz jestem szczęśliwa i moja córka też.

Moja rada dla Ciebie - słuchaj siebie (nie tylko serca ale też rozumu). Staszek będzie szczęśliwy, że ma obok siebie wypoczętą fizycznie i psychicznie mamę, a czy w butelce będzie jej mleczko czy mieszanka to różnicy mu nie zrobi.
 
Bardzo podziwiam każdą mamę, która karmi KPI. Bardzo chciałam karmić piersią, ale po pobycie w inkubatorze i karmieniu butelką mój syn nie przystawił się do piersi. Wytrzymałam z laktatorem 6 tygodni i odpuściłam. Oczywiście długo nie mogłam sobie tego wybaczyć i miałam ciągle myśli, że co ze mnie za matka, że jakby nie było MM to mój syn by umarł z głodu, bo nie umiem go karmić i takie tam. Ostatecznie nie żałuję decyzji, mam wrażenie, że na zakończeniu KPI skorzystała cała moja rodzina. To są trudne emocje, ale mnie KPI tak przeorało, że miałam dosyć wszystkiego. A mój syn potrzebował mamy, a nie znerwicowanego zombie.
 
Po prawie 10 miesiącach KPI żałuję, że zaraz po wyjściu Synka ze szpitala i braku powodzenia z KP nikt mi nie powiedział: Rachelita wystarczy. Dość. MM to nie trucizna. Może oszczędziłoby mi to stresu, poczucia uwiązania i nie wiem czego jeszcze. Nie lubiłam odciągać w miejscach publicznych wiec każde wyjście to był bieg żeby jak najwcześniej być w domu (pozdrawiam wszystkich mieszkających na wsi i korzystających z komunikacji publicznej z najbliższym miastem). Później okazało się, że kombinacja wcześniactwa, wzmożonego napięcia oraz wklęsłych sutków uniemożliwiła KP. @Lady Loka podobnie jak Ty znam zalecenia WHO i najnowsze badania dotyczące mleka matki ale do rozwoju dziecka potrzebna jest również mama, która mu go umożliwi:) także zrób to co uważasz za najlepsze dla Was:)
 
Ja też odciągałam, a od momentu jak znalazłam się z małą w szpitalu, juz po operacji, stopniowo przestałam. Co 3 godziny z dwóch piersi miałam 20-30 ml mleka. Spałam na fotelu, karmiłam ją co trzy godziny. Musiałabym nie spać, żeby odciągać pokarm i już dałam sobie spokój i tak jej nie wystarczało. Stres, nerwy, chyba bym noe wytrzymała walcząc o pokarm. Dałam sobie spokój z niemałymi wyrzutami sumienia, ale uważam, że to była dobra decyzja. Tam nawet nie miałam jak się dobrze odżywiać.
 
Mieliśmy wczoraj w domu rehabilitanta i faktycznie okazuje się, że Staszek tak reaguje na przebodźcowanie. Ale też musi się przyzwyczaić, bo nie da się go izolować od wszystkiego. Musimy iść do lekarza, na spacer, wyjść czasem do ludzi. Mam nadzieję, że z czasem sie unormuje:)

Co do kp, to środek pyszczka Stasia skutecznie nam by i tak w kp przeszkadzał, mamy szukać na cito neurologopedy, bo napięcie to jedno, ale oba wędzidełka są przerośnięte. Staszek ma trochę problemów z butlą, więc i tak bym szukała neurologopedy, ale teraz przyspieszę z ogarnianiem wizyty, żeby jak najszybciej zacząć pracować.

No i tyle :) mamy zadane ćwiczenia, bo Stasio ma lewą stronę bardziej napiętą. A tak to się docieramy i poznajemy i bawet udało nam się dzisiaj przespać noc ❤
 
Ostatnia edycja:
reklama
@Lady Loka również uwielbiałam i w sumie dalej ubierać corke w body kopertowe i polspiochy.
Jak uważasz najwygodniej?

W tym momencie to tak chodzimy spać a w ciągu dnia to już różnie ubieram córke.


Piękny ten Staszek ! ❤️❤️
 
Do góry