reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Krewni i znajomi Królika - jak przeżyć i nie zwariować ;)))

Ledwo wróciłam do domu, a już mnie teściowa wqrwiła!!!! Miesiąc był spokoju, bo pipka miała zagipsowaną nogę i tylko wydzwaniała codziennie, w międzyczasie byłam u mamy, a tam na szczęscie nie zna numeru:cool2:. Zapowiedziałam wcześniej P., że nie życzę już sobie takich codziennych przesiadywań jej u nas, jak po urodzeniu Mai, bo doskonale sobie już z dzieckiem radzę. Niby przyjęła to do wiadomości, ale poprosiła, żebyśmy ją odwiedzali kilka razy w tygodniu. Oki, mogę przeżyć, najwyzej P. będę wysyłać do niej z Mają. Dziś natomiast chcieliśmy po południu pójśc z dzieckiem na dłuższy spacer, bo pogoda była w miarę dobra. Już się szykowalismy do wyjscia, a tu dzwoni ta zmora, że bardzo nas prosi, żebyśmy przyszli, bo nie widziała małej ponad 2 tygodnie blebleble. P. na to, że na spacer chcieliśmy iść. No to ona, żebyśmy po spacerze przyszli. P. się z nią umówił na "koło 16". Wyszliśmy o 14, ale po godzinie Maja zrobiła kupę, zaczęła marudzić, wiec wróciliśmy do domu ją przebrać. A tu P. się "zawiesił" przed TV, Pszczoła zasnęła, ja sie zajęłam myciem garów i tak się zrobiła 15.45. Mała obudziła się głodna, więc ją przystawiłam do cyca. Karmię, karmię i o 16.05:szok: telefon - teściowa:baffled: Że już po 16, a nas nie ma i dlaczego? No żesz k...a! przecież mamy małe dziecko i wiadomo, że różne nieprzewidziane okoliczności mogą wyniknąć, a poza tym nie umawialiśmy się na "punkt 16-tą". Wylądowaliśmy u niej o 16.30. Od razu się na Maję rzuciła, zaczęła rozbierać, aż się bałam, że jej ręce ze stawów powyrywa, tak nią szarpała przy zdejmowaniu kombinezoniku:eek: Piszczała i "siepleniła" przy tym jak popieprzona (a Pszczoła tego nie lubi, woli, jak się do niej normalnie mówi, tylko radosnym tonem) i dziecko się w pewnym momencie popłakało. Oczywiście ta zawyrokowała, że na pewno głodna, a jak jej powiedziałam, że po prostu się zestresowała, to teściowa, że niemożliwe i mam ją do cycka w tej chwili przystawić. Już mnie zaczęła qrwica brac, ale P. wkroczył do akcji i powiedział swojej mamie, ze Maja jadła przed wyjściem i na pewno tak szybko nie zgłodniała. No to stara, że w takim razie na 200% zrobiła kupę i dawaj! - rzuciła dzieciaka na swoje łóżko, wybebeszyła ze spodenek i debilka zamiast na leżąco odczepić rzepy i zajrzeć do środka to ta złapała nóżki w kostkach i uniosła małej tyłek do góry (tak jak nie można robić, bo grozi uszkodzeniem stawów biodrowych), zaglądając przy tym w pieluchę od strony bioderka, odsuwając gumkę. Od razu powiedziałam, żeby tak nie robiła, bo to niewskazane ze względu na stawy, a ta, że ona dwoje dzieci wychowała i starszą córkę P. też przewijała i nic im nie było (tylko że zapomniała, że właśnie jej starsza wnuczka nosiła przez 3 miesiące szynę, bo miała dysplazję stawów biodrowych...). Krew mnie zalewała powoli, P. ze stachem w oczach patrzył, czy aby nie wybuchnę, ale się na szczęście wyciszyłam i myślałam, ze zaraz wizyta się zakończy, a my w spokoju powrócimy do naszego mieszkanka. Ale się pomyliłam... P. na 5 minut zostawił mnie samą ze swoją matką (oczywiście cały czas trzymała popłakującą Maję na rękach), a ta zaczęła mi gadać, że wg niej nie powinnam na tak długo wyjeżdżać do mamy (kuźwa, przez pierwszy miesiąc od porodu Mai raz tylko się z moją mamą widziałam), bo P. jest mężczyzną i może sobie kogoś znaleźć, a poza tym odzwyczai się od dziecka i jak będzie płakało, to będzie zły i takie tam pierdoły. Odpowiedziałam jej, że jakby moje wyjazdy miały coś psuć w naszym związku albo w jego stosunku do dziecka, to na pewno bym o tym wiedziała. Skwitowała to tekstem: "no. żebyś potem nie płakała". Aż mnie zatkało. Powiedziałam od razu do P., że musimy już iść, bo mała jest zmęczona i głodna. Wyszliśmy i w windzie mu opowiedziałam o insynuacjach jego matki. Az mu szczena opadla i przyznał się poza tym, że jak mnie nie było, a on był u matki na obiedzie, ta mu zaczęla pieprzyć, że nie powinien mi pozwalać na takie wyjazdy, bo ja na pewno coś kombinuję, że sobie kogoś znajdę i zabiorę mu dziecko. Podobno kazał jej się puknąć w głowę i myślał, że zrozumiała, jakie bzdety gada, a tu ona mnie chciała podejsć i to zupełnie z innej strony... Jutro ma z nią poważnie porozmawiać niby... A ja wqrwiona jestem na maxa! Jak sobie porównam ta pindolinę z moją mamą kochaną, to aż mi się płakać chce i najchętniej rzuciłabym to wszystko w cholerę, zapakowała dzieciaka i pojechała jak najdalej stąd.... A do domu juz jej nie wpuszcze dopóki mnie nie przeprosi pinda jedna....
 
reklama
Dominique, wspolczuje goraco. Ale co to za glupie babsko!! Normalnie az trudno uwierzyc, ze cos takiego jest w ogole mozliwe... Wspolczuje Ci goraco i wcale Ci sie nie dziwie -poza tym jesli chodzi o to jak sie Majeczka zajmuje to powinna sie w glowe puknac!!! No i przede wszystkim sluchac Ciebie - skoro Ty czegos nie robisz to i ona nie powinna,w konczu to Wasze dziecko, nie jej i ona tak naprawde nie ma do niczego prawa, a to, ze przychodzicie do niej to tylko i wylacznie Wasze dobre serca...

Wiesz co, jak to czytalam to az sie sama wku#$%wilam...

Mi wczoraj moja przyjaciolka na nerwy zadzialala i to porzadnie, az ja opieprzylam, dobrze, ze normalna kobieta jest, to przyjela to i jest ok, ale wnerwilam sie konkretnie. Bylam w kuchni i przygotowywalam kapiel dla malej, a ona sie Jagoda w tym czasie zajmowala. Miala ja na rekach, gadala itd, a w pewnym momencie Jagodce wypadl smoczek z buzi na ziemie. To ja zdazylam jak tylko uslyszalam przybiec z lazienki do pokoju, a ona wlasnie malej wlozyla smoka mowiac "Oblizalam, zdrowa jestem"... :szok:
To ja, matka nie oblizalam przez caly czas smoka ani razu, zeby dziecko niepotrzebnie sie z obcymi bakteriami nie stykalo, zawsze smoka plucze w przegotowanej wodzie, albo w mineralnej, a tu przychodzi obcajej baba i smoka oblizanego przez siebie daje... Tlumaczac to tym, ze swojemu bratu zawsze oblizywala... Tja, pewnie dlatego maly mial wiecznie plesniawki w buzi... Jak malej zaczna sie w buzi plesniaweczki robic, to chyba zatluke ta kobiete...
 
Dominique współczuję naprawdę. Ciężko jest sobie wyobrazić taką teściową. Moja teściowa też miewa dziwne zachowaniaale staram się na to nie zwracać uwagi, zaciskam zęby, zresztą mój A. jest bardzo "twardy" wobec swojej mamy więc jak by taka sytuacja się zdarzyła to by dostała porządny opieprz. My ostatnio w niedzielę byliśmy u teściów prosić ich na chrzciny. Teściowa też ma swoje teksty. Chwyciła małą na ręce i położyla ją w pozycji w jakiej mała niecierpi być trzymana (o czym jej od razu powiedziałam) i zaczeła piskliwym głosem do niej gugać i wydawać dziwne dźwięki (mała lubi jak się do niej normalnie mówi), więc co było do przewidzenia Oliwka zaczeła płakać a teściowa skwitowała to "tak ty mnie nieznasz bo rodzice cię do mnie nie przywożą i płaczesz bo jakaś obca baba cię na ręce wzieła" potem jeszcze mi tłumaczyła że pomimo że mam dziecko mam pamiętać o mężu bo kobiety często zapominają o partnerach i w związku się psuje itp. dam rękę uciąć że swojej córce takich morałów nie prawi. Ale i tak jestem szczęśliwa bo od razu po urodzeniu miała napady że jak karmiłam małą to ciągle jej się coś nie podobało, to źle ją tzrymam to powinnam ją trzymac na poduszce a nie na ręku to źle pierś podaje i najbardziej wkurzałam się jak chwytała mnie za piersi swoją lodowatą dłonią i próbowała wpychać małej do buzi bo jak twierdziła mała za płytko pierś chwyciła. Poprostu szlak mnie trafiał. Zajebiste uczucie karmisz małą ona spokojnie je jakies 10 minut a tu teściowa podrywa się i za pierś cię chwyta.
Dość juz o tym bo na samą myśl o tym znów się zdenerwowałam.

Miłego dnia i pozdrawiam

Dominugue miło znów cię widzieć.
 
Dominique...wspolczuje. ja mam normalna jesli mozna tak powiedziec. choc powiem, ze jestem z jej powodu rozczarowana....tak sie cieszyla ze bedzie miala wnuczke (bo chciala miec, a wczesniej wnuk sie urodzil) a teraz nie widze w niej takiego szczescia. ma mlodszego syna i zawsze wszystko bylo dla niego a teraz robi to samo z wnukami. jego syn wazniejszy i wszystko dla niego. mowi ze kasy nie ma, a jak trzeba mu cos kupic to raptem jest....szok. ostatnio pisalam jak tesc przyjechal i uciekl pies...wlasnie sie dowiedzialam, ze ona powiedziala ze to nasz pies, wiec bedziemy musieli sie martwic jak sie nic nie zalatwi....normalanie sie zalamalam, jak tak mozna powiedziec...zrobic k#$^^&%a cos i wpakowac kogos w problemy a pozniej powiedziec ze to twoj problem....zalosne. jak cos chca to do nas, my mamy samochod wiec zawiesc, przywiesc to my a tamtes synio nie musi...dostal kase na prawko i do tej pory nie zrobil (juz ponad rok)ale to i tak kochany synio. jak tylko bede mogla to bede unikac kontaktow z nia. mala takiej babci nie potrzebuje
jestem cholernie zla, bo jak ten facet zmieni zdanie to chyba sie na powaznie pokloce z tesciami, nie mam zamiaru placic za ich nieodpowiedzialnosc
 
Dominique ile ci ta kobieta nerwów zszarpie.....wyslij ją do sanatorium moja była 3 tyg to był spokoj ale w niedziele sie ta sielanka skonczyła wróciła i o 20 kiedy dziecko juz padniete musiała przyjsc...oczywiscie tez mnie wnerwiła swoimi tekstami bo we wszystkim sie czegos doszukuje mała dłuzej pierneła to orzekła ze pewnie ma rozwolnienie i pewnie przezemnie bo czego sie najadłam.. , do kąpania tez by sie wpitoliła do łazienki wtedy wnikliwie ogląda dziecko zeby sie czegos specjalnie dopatrzec, ze tam czerwone a to moze odparzone, zobaczyła potówki mowie jej ze lakarka tez to potwierdziła to ta sie upiera ze moze alergia i zebym szła do lekarza wrr sama wymysla sobie 100 chorób i z wnuczką chce robic to samo bo nie wierzy ze dziecko moze byc zdrowe... ..szlak mnie trafia jak musze jej wysłuchiwac..moja własna matka mi tak nie strzela z dupy jak ona......
 
widze ze wszystkie mamy problemy

zapomnialam dopisac ze zawsze sie tlumacza ze mlodszy syn ma dziecko...wiec nie moze zrobic tego i tego, nie stac go na to i to...ciekawe tylko k^&&%a co my mamy...jesli nie dziecko to co. wychodzi ze nas stac a ich nie. my musimy placic rachunki oni nie.....koncze temat bo za bardzo sie wkurzam, a toi moze nie byc pozytywne
 
A MOJA TEśCIOWA JEST 2000KM OD NAS:-):-):-):-):-):-):-):-)

ale tez potrafi zszarpać nerwy ,wystarczy jeden telefon:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y:
współczuje wam teściowych bo wiem jak to jest (po porodzie była miesiac blisko , za blisko!)
trzyajcie sie i nie dajcie tym zmorom:-)
 
Ale macie jazdy z teściowymi dziewczyny :szok:
Ja swoją też mam daleko bo 430 km i ogólnie jest w porządku
Wpieniła mnie tylko raz, choć to nie ja z nią rozmawiałam tylko Sz, ale on powtórzył co mówiła a mianowicie powiedziała, że dziecku nie trzeba zmieniać tak często pampersa (to było jakoś po powrocie ze szpitala), bo pampersy są obliczone na więcej siuśków, więc może sobie poleżeć troszkę dłużej :baffled: Sz naiwny był gotów oczywiście mamie uwierzyć ale ja wqrwiłam się na maksa i mu powiedziałam, że na własnym dziecku takich oszczędności robić nie będę i że jego mama głupoty wygaduje i że ona nie będzie leczyć pupci jak się młodemu odparzy. Dyskusję zakończyłam, ale Sz widział, że lepiej do mnie nie podchodzić.
Poza tym... nie znoszę jak mówi, że młodemu nie warto kupować nowych ciuszków, bo małe dzieci szybko rosną i szkoda pieniędzy. Może i dzieci szybko rosną, ale to moje dziecko i moje pieniądze i ja decyduję na co je wydać.
 
Ręce mi opadły - teściowa zaraziła mi dziecko choróbskiem, bo się nie przyznała, że jest chora i wmówiła nam bezczelnie, że to alergia na królika, którego hodują...:wściekła/y::wściekła/y: Wycierała gluty trzymając Maję na rękach, poza tym całowała ją i pluła na nią gadając:wściekła/y:. Wynik - w nocy dziecko dostało okropnego kataru i gorączki... A ta pi..a dzisiaj wielce zdziwona, że jak to możliwe, żeby tak szybko się dziecko rozchorowało... No, kuźwa, za grosz wyobraźni! Toż to jest 10 razy mniejsze ciałko od dorosłego, więc infekcja jak burza szybko atakuje. A, wyobraźcie sobie, ona skwitowała to wszystko tekstem, że to ja na pewno za cienko dziecko ubrałam na spacer i przemarzło (bo Przy +14st. powinnam juz ubierać Maje jak w zimę; nie kuma idiotka, że chyba wiem czy mojemu dziecku i w czym jest ciepło albo zimno)... Pier...ę! Nie chcę widzieć tego babska! P. oczywiscie się na mnie obraził, ale mam go gdzieś. To moje dziecko, a nie tej staruchy, fermenciary jednej! Mogę jej zdjęcia wysyłać, ale dotknąć już nie dam!O!
 
reklama
Dominique.p, bardzo, bardzo Ci wspolczuje. :-( Musisz naprawde zrobic sobie odpoczynek od tesciowej, bo sie wykonczysz. Calkiem Majeczki od niej nie odizolujesz, to w koncu jej babcia, niestety... Ale wszystko musi odbywac sie na Twioch warunkach!!!
Twojej Niuni zycze szybkiego powrotu do zdrowia.
 
Do góry