A tak w ogóle to już nie mam cierpliwości do mojego ojca. Co chwilę muszę chodzić z nim do lekarza, bo tępy człowiek moczy "gupi" łeb wodą, żeby się przylizać ( durny zwyczaj czesania się tak, mimo, że ma kupiony żel i inne dziadostwa), no i całe zatoki ma zawalone. Jak mu to mówię lub każę zakładać kurtkę jak wychodzi na korytarz ( mieszkamy w starej kamienicy) to nie rozumie nic, a nic. Nie mam już siły. emek mówi,że ,mam się nie denerwować nim, ale jak mam to zrobić? Przecież to mój ojciec i chciałabym, żeby jeszcze ciut pożył (wyciągnęliśmy go z choroby mimo, że miał zapalenie płuc plus oskrzeli, bo wychodził w piżamce na balkon jak był minus, a ja byłam u mamy w szpitalu, mój emek cały miesiąc urlopu przy nim spędził pilnując go, a propo musiałam wyciągnąć klamkę z balkonu, klamkę od okna w wc i na korytarzu zakręcić śrubą stare okno, dla jego zdrowia, masakra jakaś).