Hejka! Widzę, że dziś nastroje wiosenne :-) Super. Słonko tak fajnie świeci, że naprawdę chce się żyć!
To, że za Wami nie nadążam, to na pewno widać. Nie wiem, czy to dwójka dzieci, czy moja rozlazłość, czy to, że pisać mogę tylko, jak dzieciaki śpią (a wtedy też x rzeczy jest do zrobienia), bo taki mam niekorzystny układ mieszkania :-) W każdym razie staram się jak mogę.
A że nie pisałam od dni kilku, to dziękuję za wszelkie wyrazy zrozumienia w związku z relacjami z moją mamą. Relacja jest chora, wiem, bo pani psycholog (jak z Tymim jeździłam) bardzo lubiła ten temat drążyć. Porozmawiać z nią nie umiem

Po takim dniu jak tamten jedynie cały dzień tworzę monologi, co też mogłam powiedzieć i na wieczór mam już dość. Nie chcę się na ten temat rozpisywać, bo to niczego nie zmieni, ale tak się zastanawiam, czy uda mi się stworzyć normalne, bliskie i ciepłe relacje z własnymi dziećmi, skoro do własnej mamy nie potrafiłabym się przytulić (a zimna bynajmniej nie jestem).
Dzisiaj wybieram się z Julcią do ważenia. Mam wrażenie, że waga nadal stoi w miejscu. Ulewać prawie przestała. W moczu podniesiona ilość leukocytów, ale nie na tyle, by miała to być jakaś infekcja. Pomysłów nie mam żadnych. No może poza takim, że zaczynam ograniczać jedzenie swoje, bo Julka niedługo skończy 8 miesięcy, a ja wciąż do wagi sprzed ciąży wrócić nie mogę i cała sterta spodni leży w szafie na najwyższej półce i czeka (ciekawe na co

), a ja chodzę w dwóch parach na zmianę. Wczoraj aż zasnąć nie mogłam, bo do tej pory cały czas było tak, że zaczynałam eliminację słodyczy, a po kilku dniach stwierdzałam, że jestem na to za słaba, że nie dam rady, że mam za dużo stresu w obecnej sytuacji. I wczoraj się strasznie na to wkurzyłam, na tą moją słabość okrutną i wymyśliłam, że jak stres będzie mnie przerastał, to sobie zapodam melisę ;-) Ech, nie wiem co z tego wyjdzie, ale jak patrzę na zdjęcia ślubne, to aż niemożliwym mi się wydaje, że mogłam tak wyglądać. Planowałam odchudzanie po zakończeniu karmienia (jakieś leki), ale ja jeszcze długo będę pewnie Julinkę karmić, więc nie ma sensu czekać.
Dorka, przykro mi, że Mała postanowiła się odstawić, ale tak bywa. Ja bym to pewnie odchorowała na początku, a potem zaczęłabym doceniać, to że mogę wszystko zjeść, że mogę zacząć odchudzanie, że w nocy pewnie lepiej by spała. Myślę, że niedługo zauważysz plusy butli, zatem głowa do góry.
Tosika, moja teściowa też ma pomysły. Zatem unikam, na ile mogę. I wolę na zakupy z dziećmi, niż potem godzinę z nią po powrocie. A że idzie wiosna, to i dzieci wszędzie zabrać będzie można. Moja też wciąż chętna do pomocy, wciąż stęskniona za wnukami (hm, czyli raczej za Tymkiem), do wszystkiego podchodzi na tyle seksualnie, że ludzie żyjący w takim biegu jak my, nie są w stanie zadowolić jej ani telefonicznie, ani obiadowo. Szkoda zdrowia!
Dobra, coś idę posprzątać, bo JUli śpi. Potem już chcę psychiczną wolność od garów i bałaganu, który u nas staje się tradycją.
Trzymajcie kciukasy, plis, za to nasze dzisiejsze ważenie. Normalnie się boję
