beaa
Mamy lipcowe'08
Dorka- tak mi przykro, jestesmy z toba w tym bolu.
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Bycie rodzicem to codzienna przygoda pełna wyzwań, ale też pięknych chwil. Chcemy poznać właśnie te momenty, które sprawiają Ci największą radość! Napisz w kilku zdaniach , co najbardziej cieszy Cię w rodzicielstwie, a możesz wygrać atrakcyjne nagrody ufundowane przez Bella Baby Happy 💛<

I to jest właśnie karmienie na żądanie. Jak ją zaczęliśmy troszkę ustawiać, to cycuszki piękne, zero problemów (na razie) z brodawkami, mleczko płynie strumieniami i jak do tej pory nawał mleczny jest mi obcy. Być może wszystko przede mną
Jesteśmy mobilni zarówno wózkowo jak i samochodowo i naturalnie samochód jest najlepszym usypiaczem. Łóżeczko to tylko od czasu do czasu - na zmianę z łożem małżeńskim rodziców i klatą ojcowską
Na tego typu ustawianie dajemy sobie jeszcze czas. Na razie zajmujemy się karmieniem i brzuszkiem
Ja na to, że co? Zero skurczy nic, totalnie nic i że ja w ogóle nie jestem gotowa. Pani doktor jednak mnie namawiała, bo "co będziesz potem z głową między nogami jechać do szpitala". Kazała zadzwonić po położną, coby przyjeżdżała. mówię Wam: totalna abstrakcja! Jak mnie mąż na korytarzu zobaczył, to sam zbladł. no to mu powiedziałam, że rodzimy. Na izbę przyjęć, Pani pyta, czy mam bolesne skurcze. Ja na to, że o co chodzi? Jakie skurcze? Przyjęli mnie, bo doktorka kazała. Podejrzewam, że gdyby nie trzymała ręki na pulsie, to by mnie odesłali. O 18 byłam przyjęta, na salę do rodzinnego, ktg - do około 19. Potem lewatywka (spoko) i oksytocynka. Lekkie skurcze chwyciły mnie koło 20.30. Potem już były mocniejsze i koło 21 juz mnie pobolewały konkretniej, ale żaden hardcore. Przetrzymali mnie chwilkę, coby się rozhulały i zaraz koło 21.45 podali mi znieczulenie. Super! Zero bólu, totalny odlot, mąż siedział i opowiadał mi końcówkę książki. Przeczytałam 5 tomów i byłam w trakcie ostatniego jak zaczęliśmy rodzić. Pani kazała się przespać, odpocząć, to się samo "rozewrze". I samo się bezboleśnie rozwarło
Znieczulenie zeszło na parte i to naturalnie nie było fajne, ale złapały mnie koło 23, a o 23,45 Julinka wyskoczyła z brzuszka. Potem kolejna dawka na szycie - zero bólu. Nacięli mnie, ale naprawdę cudnie. Już siedzę normalnie, szwy się rozpuściły, nacięcie jedno. Super. Tak więc wydaje mi się, że poszło dość sprawnie. Od porodu sto razy gorzej wspominam sam pobyt w szpitalu. Obsługa super, ale ja się w takich miejscach po prostu źle się czuję, a poza tym co położna to inna teoria. Ale jesteśmy w domu, 2 razy odwiedziła nas superowa środowiskowa i jeszcze raz przyjdzie. 