Nie wiem jak to się dzieje, że ja nawet na tygodniowym wyjeździe nie potrafię być na bieżąco i mam później do nadrobienia kilkadziesiąt stron...
Wczoraj wróciłam wraz ze szwagierką z nad morza - podróż super nam zleciała, tym razem nie zatrzymała mnie policja ;p W sumie udało nam się dojechać z jednym 15nasto minutowym korkiem na bramkach już na sam koniec drogi, więc naprawdę nieźle jak na weekend
@Dita_333 my zwykle jeździmy na wakacje jesienią lub wiosną, a czasem nawet zimą, ale nie ze względu na upały, a nadmiar ludzi. Nie wiem dlaczego, ale ja strasznie nie lubię tłumów ;p teraz byłyśmy nad morzem i tylko w dwa dni miałyśmy zwiększoną liczbę ludzi, bo raz wybrałyśmy się do Mielna, raz do Kołobrzegu, ale strasznie mnie ta liczba osób irytywoała, aż w pewnym momencie powiedziałam do mojej szwagierki, że wiem już dlaczego nie jeżdżę w popularne miejsca (ona chciała jechać), bo mnie ci ludzie strasznie wkurzają.
Wyjazd na Chorwację w sierpniu nie stanowi dla mnie problemu, jeśli chodzi o upał - upał jest dla mnie problemem jak chodzę do pracy, na urlopie mi nie przeszkadza, choć nie mogę powiedzieć, że lubię upały ;p
Co do ciąży i dolegliwości to sama nie wiem jak to ze mną jest - cały czas myślę sobie, że w sumie ja to mogę w ciąży chodzić i nie mam na co narzekać, aczkolwiek moja szwagierka ostatnio stwierdziła, że ona nie wie czy chciałaby w ciąży wymiotować od rana do wieczora do 20 tygodnia i żeby ją kość ogonowa bolała kilka miesięcy (boli mnie gdzieś od marca)... i stwierdziła, że ja po prostu w naturze nie mam narzekania i jak zna mnie ponad 10 lat to nie słyszała jeszcze, żebym ja kiedykolwiek narzekała na cokolwiek... powiedziała, że ja to prędzej bym umarła niż powiedziałabym, że mi coś bardzo doskwiera, bo niby mam taki charakter, że dla mnie zawsze wszystko jest ok. i zawsze może być gorzej... nie wiem czy ma rację czy nie, ale rzeczywiście nigdy na nic nie narzekam ;p
Mam w planie rozpocząć kupowanie wyprawki innej niż ciuchowa, bo na razie tylko to mamy, ale jakoś ciężko mi się za to zabrać. Planuję, planuję i co dziennie stwierdzam, że może jutro, może pojutrze ;p Może jak w końcu pójdę na l-4? O ile pójdę z moim podejściem... stwierdziłam, że może na następnej wizycie, czyli w sierpniu, ale teraz tak sobie myślę, że może jednak tak jak planowałam popracuję do końca września ... chyba jestem niezdecydowana w tym temacie strasznie ;p Niby może przydałoby się więcej czasu, bo jak pracuję i to zwykle po 10-2 godzin (okres urlopowy) to koło czwartku mam naprawdę dość i na nic nie mam czas ani chęci (na wyprawkę oczywiście też), ale jak przychodzi poniedziałek to mam energię i myśle sobie, że w domu się zanudzę... Ehh.
Mój Mąż marudzi ciągle i chce, żebym teraz wzięła l-4 - tylko co ja będę robić? Muszę przemyśleć to sobie jeszcze... gdybym wzięła od następnej wizyty to do terminu porodu zostanie mi 3 miesiące... to strasznie dułgo mi się wydaje, a jak chodzę do pracy to szybciutko mi leci, nawet nie wiem kiedy a już kończę 24 tydzień...
W domu oczywiście mam co robić - tymbardziej, że oprócz swojej pracy zajmuję się papierkowo-księgową stroną firmy Męża, więc tutaj urlopu w ogóle nie będzie ;p ale w sumie zawsze szybciutko to ogarniam w weekend - wstanę po 6 w sobotę to do 9 mam ogarnięty poprzedni tydzień, albo dokończę w niedzielę i jakoś to jest