Bartkowa - przykro mi, ze i Ty stracilas dziecko. Radzisz sobie jakos? Jak sie czujesz? Ze tez pepowina czasami zabija. i ta bezsilnosc, bo nic nie da sie zrobic. Natura jest okropna czasami. Pisz kiedy tylko zechcesz. Mi forum bardzo pomoglo.
Monila czuje sie (chyba) dobrze. Swiruje czasami. Wczoraj np. Wiem, ze ruchy jeszcze sa nieregularne, wczoraj mialam zabiegany dzien i w sumie nie czulam mojego szczescia. Pszczola jeszcze nie reaguje na zaczepki, a wrecz sie wstydzi. Dzis rano probowalam sie wsluchac i w koncu poczulam. Dla pewnosci przylozylam detektor (choc do niego podchodze sceptycznie i uslyszalam cos jakby bicie serca w tym miejscu brzucha. No i zaraz kolejne uklucie od srodka. Wiec chyba nadal moja dziecina zyje. Strasznie sie boje, ze 5 grudnia znowu uslysze 'i'm so sorry'. Staram sie myslec pozytywnie, no ale czasami sie nie da.
Wczoraj tez jadac samochodem przez taka odrzewiona ulice ze zlotymi liscmi na nich (byl piekny dzien btw.) pomyslalam jak milo by bylo z Vikim isc na spacer w taki dzien. Oczy mi sie zaszklily i musialam szybko odpedzic te mysli. Staram sie nie wyobrazac coby bylo gdyby. Ale i tak kocham mojego synusia :-) a przeszlosci i tak nie zmienie.
I moja wysypka na rekach mi tak srednio znika. Chyba przejde sie znowu do lekarza w piatek. i mam nadzieje, ze jutro bede miala lepszy humor, bo wczoraj i dzis to tak srednio. Chyba hormony. Albo to ta wysypka mnie do szalu doprowadza.