Sie witam w sloneczny ranek;-). Moze dobrze dla kwiatkow, ze tak popadalo, ale ja tam wole slonce.
Gosiek najpierw moj tato mial bardzo zle wyniki morfologii. Mial tak niska hemoglobie, ze baba w labie nastraszyla go, ze to moze byc bialaczka. On sie juz od dluzszego czasu bardzo zle czul, ale oczywiscie jak to facet nie chcial robic badan. Teraz lyka zelazo i jest lepiej, ale czekaja go inne badania, bo nie wiadomo co mu te "krew" zabiera. I oczywiscie boi sie szczegolowych badan.
W miedzyczasie nawiedzala mnie moja bratanica, mielismy czesto gosci, caly dlugi weekend przewedrowany, lacznie z 3 maja w zoo ( tyle ludzi w zyciu nie widzialam, nigdy wiecej w takie swieta do zoo)
A z kolezanka to taka oto historia. Pewnego dnia ( juz w terminie) zglosila sie z bolami do szpitala, kolo 16. Lekarka kolo 19 poinformowala ja, ze ona i tak nie urodzi do polnocy i dala jej jakis zastrzyk otumaniajacy. Niestety pkazalo sie, ze maly juz byl w kanale, ona miala bole parte. Najsilniejsze dzialanie tego leku bylo wlasnie w momencie samego porodu. Ustapila u niej akcja porodowa. Mlody podduszony, musieli go wyciagac vacum.Kolo 20 porod sie skonczyl ( a nie po polnocy jak wmawiala jej jakas lekarka). Najlepsze, ze nawet nie wiadomo jak dlugo mlody byl podduszony, bo ona nawet nie byla podpieta pod ktg. Maly urodzil sie to mial 0 w skali apgar, za chwile 3. Przyjechala karetka i zabrala go do Lodzi do jakiejs specjalnej maszyny obnizajacej temp ciala, zeby ewentualnie zahamowac zmiany w mozgu i zeby sie regenerowal. Z tego co teraz wiem, Victor lezy juz w lozeczku, sam oddycha, sam je. Ma slabsza lewa strone ciala. Dzis ma miec robiona tomografie komp.
A urodzil sie 3,400 tak wiec duzy silny chlopiec. Gdyby nie ewidentne bledy lekarzy i poloznych to nie byloby tego wszystkiego.
Jej polozna nawet nie umiala zrobic lewatywy! Probowala gdzies z 20 min i sie poddala.
Jej tato na drugi dzien pojechal do szpitala, zeby zabezpieczyc papiery porodowe i np. nie ma sladu po zastrzyku jaki dostala.... Normalnie rece opadaja.
Ja sama po porodzie oporzadzala jej mama, bo zadna z pielegniarek nawet nie przyszla. Moja kolezanka wyszla ze szpitala po 12 godzinach na wlasne zadanie. Nikt nawet sie nie zajaknal jak ma sie pielegnowac, jak dbac o szwy itp. Jak pozniej sie pielegniary tlumaczyly, bylo im glupio przez cala sytuacje i sie ( uwaga) baly do niej przychodzic. Bo co, pogryzie je?